Internetowe molestowanie zmienia swoje oblicze
Dzieci rzadziej padają w sieci ofiarą zaczepek o charakterze seksualnym i coraz częściej reagują na to w odpowiedni sposób - wynika z badań National Center for Missing and Exploited Children (NCMEC).
reklama
W badaniach posłużono się terminem "nagabywanie", przez co rozumiano namawianie do wykonania czynności o charakterze seksualnym lub prowadzenie rozmowy o takim charakterze. Istotne było to, aby rozmowa ta była niechciana przez dziecko lub zainicjowana przez osobę dorosłą.
Sondaż przeprowadzony w okresie od marca do czerwca ubiegłego roku wykazał, że 13% ankietowanych dzieci w wieku 10-17 lat doświadczyło takich zaczepek. W latach 1999-2000 odsetek ten wynosił 19%. Oba sondaże wykazały, że 4% dzieci zgłosiło ten fakt.
Badania wykazały również, że zmienia się oblicze internetowego molestowania. Rośnie liczba przypadków kiedy dziecko jest narażone na niechciany kontakt z pornografią. Na stałym poziomie pozostaje natomiast liczba przypadków, kiedy molestujący kontaktuje się z dzieckiem przez e-mail, telefon lub osobiście.
Najczęstszą reakcją dzieci na nagabywanie jest zerwanie "internetowego" kontaktu z nagabującym. Rzadko kiedy dziecko zawiadamia szkolnego administratora lub policję o próbach molestowania.
Coraz rzadziej molestowaniu służą czaty. Obecnie uwaga organizacji walczących z molestowaniem online zwraca się w stronę serwisów społecznościowych takich, jak MySpace. Strony te pozwalają na szybkie rozszerzenie swojego kręgu znajomych i jako że są popularne wśród młodzieży, przyciągają także sieciowych dewiantów.
Niektórzy zwracają jednak uwagę na fakt, że bardzo często rozmowy o charakterze seksualnym prowadzone są pomiędzy nastolatkami i to oni najczęściej je inicjują. Zjawisko to może zawyżać skalę problemu. Takie uwagi zgłaszają jednak analitycy nie związani z badaniami National Center for Missing and Exploited Children.
Badania zostały przeprowadzone na grupie 1500 dzieci, które używały internetu co najmniej raz w ciągu pół roku. Możliwy błąd to 2,5%.