Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Informacja publiczna w e-gospodarce - coś się zmieni, ale...

Fundacja Panoptykon 05-09-2011, 08:15

"Dostęp do informacji publicznej" - ten termin nie kojarzy się z e-gospodarką czy internetem, ale chodzi o rzecz bardzo istotną dla nowoczesnego społeczeństwa. W ubiegłym tygodniu Sejm uchwalił nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej. Dowiedz się, w jaki sposób może ona wpłynąć na obywateli i firmy, które chciałyby wykorzystać dane wytworzone za publiczne pieniądze.

To, co powstaje za publiczne pieniądze jest własnością publiczną - te słowa wypowiedział Donald Tusk w maju br. w czasie spotkania z organizacjami pozarządowymi i przedsiębiorcami z branży internetowej. Te słowa zapowiadały, że zostaną opracowane przepisy, które ułatwią firmom i obywatelom dostęp do informacji wytworzonych za pieniądze podatników, a jest to niemało naprawdę cennych informacji. 

W toku prac nad ustawą piękna idea nieco się rozmyła. Wreszcie Sejm przyjął nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej, która jest krokiem w dobrym kierunku, ale ma też swoje wady. Aby zrozumieć zmiany, jakie nastąpiły, trzeba odpowiedzieć sobie na dwa pytania.

1. Dlaczego dostęp do informacji publicznej i możliwość jej ponownego wykorzystania ma znaczenie?

Po prostu informacje zawarte w dokumentach generowanych przez organy sektora publicznego są przydatne nie tylko państwu. Możliwość ich ponownego wykorzystania ma dla obywateli i podmiotów prywatnych znaczenie nie mniejsze niż sam dostęp do informacji. W sensie prawnym "udostępnienie informacji" oznacza samo wydanie dokumentu, żeby można było się z nim zapoznać. Natomiast "udostępnienie do ponownego wykorzystania" odnosi się do jej dalszego przetwarzania, np. łączenia z innymi danymi, wykorzystywania do oferowanych komercyjnie lub niekomercyjnie analiz i usług.

Dostęp do informacji jest warunkiem skutecznej kontroli społeczeństwa nad sprawowaniem mandatu przez reprezentującą je władzę. Wymusza większą transparentność poczynań. Dlatego prawo do informacji stanowi jedno z zagwarantowanych konstytucyjnie praw człowieka.

Z drugiej strony, publiczne zasoby wiedzy w rękach prywatnych przedsiębiorców mogą stać się źródłem wymiernych zysków i kolejnym motorem rozwoju gospodarczego. Według analiz przeprowadzonych przez Komisję Europejską rynek ponownego wykorzystania informacji w Unii Europejskiej jest wart 27 mld euro. Zgodnie z tymi szacunkami polski rynek ma potencjał w wysokości przynajmniej kilkaset milionów euro. Nie warto tego potencjału marnować.

2. Co zmienia znowelizowana ustawa o dostępie do informacji publicznej?

Przed przyjęciem nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej reżim jej powtórnego wykorzystania w ogóle nie był uregulowany. Zgodnie z zasadą "co nie jest zakazane, jest dozwolone" dla obywateli i podmiotów komercyjnych ten stan oznaczał brak szczególnych uprawnień, ale też brak ograniczeń. Każdy, kto w trybie dostępu do informacji publicznej zdobył potrzebne mu dane, mógł je również wykorzystać w innych celach, także komercyjnych. Tak przynajmniej było w teorii. W praktyce już samo wydobycie informacji od administracji publicznej bywało niezwykle utrudnione: problem zwykle rozpoczynał się od sporu o to, czy dany dokument albo zbiór danych w ogóle jest informacją publiczną.

Prawdziwe przeszkody na drodze do ponownego wykorzystania piętrzyły się jednak o krok dalej. Administracja publiczna udostępnia informacje w takich formatach, w jakich jest jej najwygodniej. W przypadku dokumentów mogło to oznaczać "nieczytelną" bitmapę. Zainteresowani ponownym wykorzystaniem nie mieli narzędzi, żeby wymusić udostępnienie danych w otwartym formacie albo przy pomocy interfejsu API. Dzięki nowelizacji ta sytuacja się zmieni, choć nie w każdym aspekcie na lepsze.

Nowe problemy

Z jednej strony, obywatele i komercyjne podmioty uzyskują konkretne gwarancje prawa do ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego. Najważniejszą z nich jest zasada, że powtórne wykorzystanie nie może być ograniczane dodatkowymi warunkami (poza kilkoma obowiązkami o charakterze informacyjnym, wymienionymi w ustawie). Organy publiczne nie mogą nakładać arbitralnie ustalonych warunków, np. zakazywać łączenia danych z innymi zbiorami lub ograniczać pola eksploatacji. Ustawa daje wszystkim zainteresowanym podstawę dla domagania się udostępnienia informacji w takim formacie, jaki jest potrzebny wnioskującemu (a nie wygodny dla administracji).

Z drugiej strony, ustawodawca zdecydował się na rozdzielenie reżimu dostępu do informacji i jej ponownego wykorzystania. Co to oznacza? Przede wszystkim można ustalić, które informacje można od państwa pozyskiwać bez możliwości ich ponownego wykorzystania (np. poprzez łączenie z innymi danymi lub sprzedaż). Nasz ustawodawca z tej możliwości skorzystał i wyłączył z reżimu ponownego wykorzystania szereg podmiotów, które generują cenne informacje publiczne: archiwa państwowe, publiczne radio i telewizja, instytucje kultury, szkoły, uczelnie wyższe oraz PAN. W praktyce to również oznacza odrębny tryb wnioskowania o udostępnienie informacji – w zależności od tego, czy chodzi nam tylko o prosty dostęp, czy o zgodę na ponowne wykorzystanie. Tworzy to różne procedury i różne terminy.

Zdaniem Fundacji Panoptykon to nie jest rozwiązanie optymalne. Dostępność informacji publicznej powinna być tożsama z możliwością jej ponownego wykorzystania przez każdego i bez ograniczeń, a wszelkie wyjątki od tej zasady powinny być zgodne z Konstytucją. To oznacza, że prawa do wykorzystania informacji nie należy ograniczać bardziej, niż to konieczne.

Jako uzasadnienie dla wprowadzonych dodatkowych wyłączeń i odrębnego trybu wnioskowania pojawił się argument, że nie wszystkie instytucje publiczne są już gotowe do udostępniania swoich zasobów do ponownego wykorzystania bez możliwości nakładania dodatkowych warunków, w otwartych formatach itd. To prawda, ale ten brak gotowości nie powinien prowadzić do zupełnego wyłączenia tych instytucji z reżimu ponownego wykorzystania informacji. Jest zrozumiałe, że niektóre podmioty mogą potrzebować więcej czasu na przygotowanie odpowiednich mechanizmów i procedur wewnętrznych. Taki czas można było jednak zagwarantować poprzez wprowadzenie odpowiednich przepisów przejściowych.

>>> Czytaj także: Co mają wspólnego „prawa podstawowe” i internet?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR