ICANN - organizacja kluczowa dla funkcjonowania internetu - nie chce ulegać naciskom Hollywoodu, podobnie jak nie chce ulegać rządom. Twardo stoi na stanowisku, że nadzorowanie treści to nie jej zadanie.
reklama
Organizacje przemysłu rozrywkowego nie od dziś uważają, że jest jeden genialny sposób na rozwiązanie problemu piractwa. Trzeba oddać przemysłowi rozrywkowemu kontrolę nad wszystkim, choćby nad internetem. Jeśli przemysł rozrywkowy będzie mógł usuwać z internetu co chce i jak chce, piractwo się skończy.
Oczywiście wielu ludzi dostrzega, że oddawanie komuś takiej kontroli oznaczałoby wprowadzanie cenzury lub inwigilacji w imię walki z piractwem. Dlatego właśnie pomysły "antypirackie" tak częstą są krytykowane. Krytycy przemysłu rozrywkowego nie są przeciwni walce z piractwem. Są przeciwni temu, aby w imię zwalczania piractwa nie dać pewnym firmom zbyt dużych, wręcz niebezpiecznych uprawnień.
Oczywiście przemysł rozrywkowy nie ustaje w swojej walce o wpływy. Jego najnowszym pomysłem jest to, aby do walki z piractwem zaprząc rejestratorów domen oraz organizację nadzorującą ruch w sieci. W marcu tego roku pisaliśmy, jak to organizacje przemysłu rozrywkowego (RIAA, MPAA, IFPI) wystosowały list do organizacji ICANN. W liście napisano, że "cały internetowy ekosystem" powinien być odpowiedzialny za "zniechęcanie do naruszeń praw autorskich". Przemysł rozrywkowy chciałby, aby ICANN naciskał na rejestratorów domen, którzy oferują domeny stronom uznanym za pirackie. W ten sposób walka z piractwem byłaby niejako wbudowana w zarządzanie internetem.
Organizacja ICANN teraz daje jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru zmieniać się w antypiracką policję. Akurat teraz w USA trwają pracę nad przepisami, które mają uniezależnić ICANN od rządu amerykańskiego. Krytycy tej ustawy mówią, że kraje takie jak Rosja czy Chiny mogą zacząć majstrować przy zarządzaniu internetem, otwierając drogę do cenzury. Z drugiej strony Stanom Zjednoczonym można zarzucić to samo, tylko w innej formie. Widzimy przecież, że amerykański przemysł rozrywkowy chciałby podporządkować sobie ICANN, a rząd USA ma interes w tym, by wspierać swój przemysł.
Na tę sytuację zwrócił uwagę szef ICANN, Fadi Chehadé, w czasie konferencji w Waszyngtonie.
- Każdy przychodzi do nas i mówi: "Powinniście regulować treści", ale naszą rolą powinno być... upewnianie się, że każdy rozumie gdzie nasza rola się zaczyna i kończy - mówił Chehadé (cytat za Washington Post, We aren’t the copyright cops, ICANN’s president says).
Tym samym szef ICANN dał jasno do zrozumienia, że nie zgadza się z przemysłem rozrywkowym co do tego, że "cały internetowy ekosystem" ma walczyć z piractwem. W tym ekosystemie każdy ma swoją rolę, a rolą ICANN nie jest regulowanie treści.
Szef ICANN Fadi Chehadé (fot. ICANN, lic. CC)
Kwestia działań ICANN w kontekście praw autorskich została rozwinięta w artykule TorrentFreaka, w którym zacytowano innego przedstawiciela ICANN, Allena Grogana.
- Nasza misja polega na koordynowaniu, na poziomie ogólnym, globalnego systemu internetowych unikalnych identyfikatorów, a szczególnie by zapewniać stabilne i bezpieczne działanie systemu - tłumaczył Grogan. Przedstawiciel ICANN dodał, że istnieją przecież instytucje powołane do ścigania naruszeń i nielegalnych treści. Są to organy ścigania i sądy. Posiadacze praw autorskich korzystają z nich bardzo chętnie i to powinno wystarczyć.
Oczywiście posiadacze praw autorskich będą mówić, że organy ścigania i sądy działają zbyt wolno. W tym miejscu dochodzimy do zagadnienia, które obserwuje się bezkrytycznie od lat. Posiadacze praw autorskich z jakiegoś powodu uważają, że naruszenia praw autorskich powinny być ścigane szybciej, skuteczniej i bardziej bezlitośnie niż inne naruszenia prawa, nawet z pominięciem tych zabezpieczeń, które mają ochronić obywateli przed nadmiernym karaniem.
Posiadacze praw autorskich proponowali w przeszłości takie procedury karania piratów, które pozwoliłby na pominięcie sądu przy nakładaniu kary (propozycje takie padały przy okazji systemów w rodzaju prawa trzech ostrzeżeń). Obecnie coraz popularniejszy jest copyright trolling, który również jest próbą karania za naruszenia z pominięciem drogi sądowej. Wdrożone już w niektórych e-usługach systemy antypirackie (takie jak Content ID na YouTube) również są narzędziem do karania za "piractwo" zanim sprawa zostanie wyjaśniona.
Odpowiednio mocny wpływ na ICANN mógłby otworzyć drogę do cenzurowania internetu z pominięciem drogi sądowej.
Dodajmy jeszcze, że w Unii Europejskiej rozważa się zwiększenie odpowiedzialności pośredników, co de facto może się przyczynić do cenzurowania treści z dala od procedur prawnych. Po prostu dostawcy e-usług będą cenzurować "dobrowolnie", aby nie ryzykować jakiejkolwiek odpowiedzialności. Tylko czy rolą dostawcy e-usług powinno być cenzurowanie treści i ustalanie, co jest legalne? Niekoniecznie.
Pocieszające w tym wszystkim jest to, że przynajmniej ICANN rozumie swoją rolę i chce jej bronić.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Copyright trolling narasta, a projekt ustawy przeciwko niemu zbiera cięgi
|
|
|
|
|
|