Google zmieni swoje wyniki wyszukiwania w UE w ramach antymonopolowej ugody z Komisją Europejską. To pokazuje, że gigant jest skłonny do uległości, jeśli ma finansowe powody.
Kilka lat temu konkurenci Google poskarżyli się Komisji Europejskiej (KE) na praktyki giganta. Twierdzili, że Google wykorzystuje swoją pozycję, m.in. manipulując wynikami wyszukiwania i faworyzując własne usługi kosztem usług konkurencji.
Firma Google wiele zrobiła, aby uniknąć ewentualnej kary za praktyki monopolowe. Kilkakrotnie proponowała ustępstwa na rzecz rywali, a Komisja Europejska odrzucała te propozycje. Dopiero 5 lutego Joaquín Almunia, komisarz UE ds. konkurencji, zapowiedział przyjęcie propozycji Google zaznaczając, że negocjacje w tej sprawie były długie i ciężkie.
Google zgodziła się na szereg ustępstw w tym:
Oczywiście porozumienie Google i Komisji nie zostało opisane w tak prostych punktach. Szczegóły opisano w dokumencie, który liczy ponad 90 stron. W ubiegły piątek firma Google opublikowała ten dokument na swojej stronie (zob. Dokument ze zobowiązaniami Google).
W dokumencie znajdziemy również grafiki, które wyjaśniają jak zmienią się wyniki wyszukiwania w UE. Przykładowo jeśli będziemy szukać grilla przez Google to oprócz wyników Zakupów Google wyświetlone zostaną "alternatywy" na specjalnym, nieco podkolorowanym polu.
Alternatywy możemy też ujrzeć wyszukując np. informacje o lotach pasażerskich, kartach kredytowych, mapach itd. Pole "alternatywy" może mieć różny kształt i może pojawiać się w różnych miejscach, ale zawsze będzie mieć podobny kolor i wygląd.
Alternatywy będą widoczne także w przeglądaniu mobilnym. Oto jeden z przykładów.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że zmiany są kosmetyczne, niemal niezauważalne. Należy jednak pamiętać, że Google nie należy do firm, które łatwo zgadzają się na takie zmiany w interfejsie wyszukiwarki, które nie są korzystne dla samej firmy. Google w ogóle rzadko okazuje uległość przed władzami, a w tym przypadku firma wyraźnie dała za wygraną.
Skąd ta uległość? Google ryzykowała karę w wysokości ok. 5 mld dolarów, a to nie są pieniądze, z którymi łatwo się pożegnać. Ponadto Google musiała mieć na uwadze wcześniejsze porażki Microsoftu w sporach z Komisją Europejską. Efektem postępowania przeciwko Microsoftowi było m.in. wprowadzenie ekranu wyboru przeglądarek w Windowsie, co z pewnością przyczyniło się do złamania monopolu Internet Explorera.
Zauważmy, że Google wcale nie jest tak skłonna do współpracy z władzami, jeśli nie ma do tego impulsu finansowego. Na początku tego roku francuski organ ochrony danych (CNIL) nałożył na firmę karę za stosowanie niezgodnej z prawem polityki prywatności. Niestety ta kara wyniosła tylko 150 tys. euro, czyli były to "kieszonkowe", na które Google mogła sobie pozwolić. Firma praktycznie nie negocjowała, nie proponowała żadnych ustępstw.
Jak już wspominaliśmy, w przyszłości Google może mieć powody by respektować także postanowienia władz w zakresie ochrony prywatności. Unię Europejską czeka reforma unijnych przepisów ochrony danych, nazywana u nas Wielką Reformą Prywatności. Jeśli ta reforma się powiedzie, kary za naruszenie zasad ochrony danych mogą wynosić do 100 mln euro lub 5% rocznego obrotu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Dać publiczne pieniądze anonimowym osobom - Sejm się na to zgodził. Co z przejrzystością?
|
|
|
|
|
|