Od tego tygodnia Google ma wyraźnie obniżać widoczność stron, które wcześniej były wskazywane jako pirackie. To jeden z zabiegów, dzięki którym gigant chce się przypodobać przemysłowi rozrywkowemu.
reklama
Przemysł rozrywkowy od dawna starał się o to, aby wprowadzić cenzurę wyszukiwarek oraz "promowanie legalnych ofert". Służyły temu projekty zmiany prawa, takie jak SOPA, ale one ostatecznie upadały. Mimo to Google bardzo powoli zaczęła wprowadzać te oczekiwane przez wielkie wytwórnie zmiany.
W sierpniu 2012 roku Google ogłosiła, że będzie obniżać ranking stron uznawanych za pirackie. Ten antypiracki mechanizm polega na tym, że jeśli posiadacze praw autorskich zgłoszą Google link do zablokowania i zgłoszenie to zostanie uznane za autentyczne, wpłynie to na ranking strony w wynikach wyszukiwania.
Czy przemysł muzyczny ucieszył się z tej formy cenzury? Wcale nie. Organizacja RIAA już w roku 2013 narzekała, że Google robi za mało. Inna organizacja przemysłu muzycznego - IFPI - również wzywała Google do dalszego zwiększania antypirackich wysiłków.
W tej sytuacji Google mogłaby obstawać przy swoim albo dalej ulegać posiadaczom praw autorskich. Firma wybrała to drugie.
W ubiegły piątek Google opublikowała raport na temat swoich wysiłków antypirackich. Przy tej okazji przedstawicielka firmy Katherine Oyama zapowiedziała wprowadzenie nowych środków ochrony praw autorskich.
Katherine Oyama ujawniła, że od tego tygodnia powinniśmy zaobserwować "widoczny" wpływ antypirackiej cenzury na ranking niektórych stron (tzn. tych, z których często usuwane są treści uznane za naruszenia). Google zapowiada też ulepszenie cenzury autouzupełniania. Ma ona bazować także na danych dotyczących najczęściej usuwanych treści. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że cenzura autouzupełniania już wcześniej wydawała się nieco zbyt ostra.
Google wprowadzi też nowy format reklam, które będą polecać legalne źródła muzyki i filmów. Po wpisaniu do wyszuykiwarki fraz związanych z rozrywką użytkownik może zobaczyć oferty z Google Play albo Netfliksa.
Propozycje legalnych ofert mogą się pojawić także w panelu z prawej strony.
Czy uwierzycie, że teraz posiadacze praw autorskich będą zadowoleni? Prawdopodobnie nie, ponieważ ważne organizacje branży rozrywkowej (np. MPAA, RIAA) uzasadniają swoje istnienie m.in. koniecznością walki z piractwem.
Poza tym wspomniane organizacje zawsze będą dążyć do zdobycia maksymalnej kontroli nad e-usługami. Istnieje zagrożenie, że gdy Google wykona ukłon w ich stronę, zażądają jeszcze więcej. Pytanie brzmi, jak daleko to wszystko zabrnie?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|