Kolejny głos sprzeciwu przeciwko cenzurze w sieci trafił do Canberry. To jednak wciąż za mało, by wywarło to jakikolwiek wpływ na władze Australii.
Rośnie opozycja wobec planów rządu w Canberze odnośnie cenzurowania treści dostępnych w internecie. Przypomnijmy, że trwają testy Wielkiej Rafy Koralowej - systemu, który ma za zadanie zablokować dostęp do nielegalnych bądź niebezpiecznych stron internetowych. Wszystko w trosce o najmłodsze pokolenie Australijczyków. Nie wszyscy jednak są zwolennikami projektu - grupa o nazwie Anonymous zaatakowała w zeszłym tygodniu rządowe serwisy internetowe.
Przeciwko planom władz Australii wypowiedziały się także organizacje pozarządowe - Australian Library and Information Association (ALIA) oraz The Inspire Foundation. Ich głównym zadaniem jest zachęcanie młodych ludzi do korzystania z zasobów i możliwości internetu. Trudno więc oczekiwać, by promowały one rozwiązania stojące w sprzeczności z ich misją. Argumentują one, że narzucane przez rząd zasady są zbyt szerokie i restrykcyjne, nie uchronią też najmłodszych.
Zdają się z nimi zgadzać dwie duże firmy branży IT - Google oraz Yahoo. Ta pierwsza została wezwana pod koniec tygodnia do ocenzurowania serwisu YouTube - minister Stephen Conroy, odpowiedzialny za telekomunikację i społeczeństwo cyfrowe, chce, by firma dobrowolnie zastosowała się do zasad RC - Refused Classification. Ta odmawia, twierdząc, że zbyt duża ingerencja w materiały internautów może negatywnie wpłynąć na debatę publiczną.
Rząd Kevina Rudda wydaje się być jednak zdeterminowany do tego, by Wielką Rafę Koralową uruchomić. Opinia publiczna raczej mu w tym nie przeszkodzi - jak do tej pory bowiem nie słychać było głosów niezadowolenia.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*