Przepisy ułatwiające udostępnianie w sieci tzw. dzieł osieroconych (których autorów nie można znaleźć) są przedmiotem prac Parlamentu Europejskiego. Można się jednak spotkać z opinią, że efekt wprowadzenia tych przepisów będzie odwrotny od zamierzonego, że unijna biurokracja pogorszy sytuację zamiast ją polepszyć.
reklama
Na początku czerwca europosłowie osiągnęli porozumienie z Radą UE ws. dyrektywy dotyczącej dzieł osieroconych. Są to takie działa, których autorów nie można odnaleźć lub zidentyfikować. Prawo autorskie ogranicza zatem dostęp do tych dzieł, choć ewentualnych wynagrodzeń i tak nie byłoby komu przekazać.
Proponowane przepisy w zakresie dzieł osieroconych proponują ustalenie, że prawo do wykorzystania dzieł osieroconych będą miały instytucje publiczne (muzea, biblioteki itd.), wyłącznie w celach non-profit. Status dzieła osieroconego będzie można nadać danemu dziełu tylko po uważnych poszukiwaniach autora.
Dzieła osierocone będzie można publikować przez digitalizację, ale tylko w celach nieprzynoszących zysku. Jeśli autor dzieła nagle się odnajdzie, będzie mógł zażądać zmiany statusu dzieła oraz uzyska rekompensatę za jego wykorzystanie. Przepisy są skonstruowane tak, aby rekompensata nie była zbyt wysoka. Projekt dyrektywy można znaleźć na stronie Rady UE.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że propozycje są rozsądne. Coraz częściej jednak można spotkać się ze zdaniem, że dyrektywa w takim kształcie niewiele zmieni.
Ciekawą opinię w tym zakresie przedstawiła organizacja Knowledge Ecology International (KEI), która zajmuje się problemami upowszechniania zasobów wiedzy. Jej zdaniem najważniejsze wady unijnej dyrektywy są następujące:
Mówiąc najogólniej, zdaniem KEI dyrektywa wprowadza zbyt wiele barier.
Opinia KEI niewątpliwie jest cenna, choć trzeba na nią patrzeć przez pryzmat problemów, jakie wiążą się z tworzeniem prawa. O wiele łatwiej jest powiedzieć "uwolnijmy dzieła osierocone", niż stworzyć przepisy, które zrealizują ten cel, nie zostawiając pola do nadużyć. Czytając projekt dyrektywy, można odnieść wrażenie, że jej autorzy chcieli dobrze się zabezpieczyć na wypadek, gdyby autor dzieł osieroconych się odnalazł.
Mimo to trzeba powiedzieć, że KEI wskazuje właściwy kierunek zmian i ma rację co do tego, że dopiero wykorzystanie dzieł w przedsięwzięciach for-profit byłoby silnym impulsem dla ich dostępności. Trzeba też mieć na uwadze, że unijna biurokracja to istne szaleństwo, a możliwości zmagania się z tym szaleństwem są dla bibliotek i muzeów ograniczone. Z pewnością ta dyrektywa mogłaby być lepsza.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|