Amerykańskie prawo niesłusznie przedkłada ochronę praw autorskich ponad prawo do badania produktów i mówienia o ich wadach. Tak uważa Electronic Frontier Foundation, która postanowiła powalczyć o sprawę przed sądem.
reklama
Dziennik Internautów wielokrotnie pisał o tym, że w Stanach Zjednoczonych prawo zabrania obchodzenia rozwiązań technicznych, które służą ograniczeniu dostępu do materiałów chronionych prawem autorskim. Innymi słowy amerykańskie prawo zabrania obchodzenia zabezpieczeń antypirackich określanych też jako DRM.
Takie prawo rodzi wiele absurdów. Zabezpieczenia antypirackie (DRM) zwykle nie powstrzymują piractwa natomiast mogą utrudnić legalny dostęp do dzieł. Poza tym producenci maszyn chcą zabronić majstrowania przy tych maszynach powołując się na możliwość słuchania pirackiej muzyki (np. w ciągniku). Pisaliśmy również o tym, że DRM może utrudnić np. modyfikowanie legalnie kupionych gier tak by nie przestały działać gdy producent zaprzestanie wsparcia.
Organizacja Electronic Frontier Foundation długo krytykowała ten stan rzeczy. Opisywała przypadki, gdy DRM uniemożliwiało np. prowadzenie badań naukowych. Wreszcie Fundacja postanowiła coś z tym zrobić. Wczoraj poinformowała, że pozwała rząd USA w związku z przepisami ustawy Digital Millennium Copyright Act (DMCA).
Zdaniem EFF wspomniane przepisy są niezgodne z Pierwszą Poprawką do konstytucji USA. Ta poprawka gwarantuje wolność słowa, a zdaniem EFF przepisy chroniące DRM ograniczają możliwość tworzenia nowych dzieł czy nawet mówienia o niektórych produktach. To prawo ogranicza możliwość majstrowania przy urządzeniach, które posiadamy. Utrudnia konwersję dzieł do innych formatów cyfrowych, a zatem uniemożliwia np. remiksowanie filmów. Problemy prawne pojawiają się również przy niezależnych badaniach bezpieczeństwa takich produktów jak komputery, samochody i urządzenie medyczne.
- Proces twórczy wymaga budowania na tym co już wcześniej nastąpiło, a Pierwsza Poprawka chroni nasze prawo do transformowania utworów w celu wyrażania nowego przekazu, a także do badania i mówienia o kodzie komputerowym, który kontroluje tak wiele w naszym świecie - mówił Kit Walsh, prawnik EFF. Dodał on, że zwykli ludzie ryzykują zrujnowanie się lub nawet więzienie, jeśli tylko podejmą próbę korzystania z tej niby przysługującej im swobody.
W sprawie, która trafiła do sądu okręgowego dla Dystryktu Kolumbii, EFF reprezentuje Andrew Huanga, informatyka i wynalazcę, a także jego firmę Alphamax LLC. Ta firma opracowała rozwiązania do edycji strumieni wideo, które mogłyby otworzyć drogę do innowacyjnego wykorzystania płatnych treści. Niestety samo korzystanie z tej technologii byłoby naruszeniem przepisów ustawy DMCA.
Drugą osobą występującą w pozwie jako powód jest Matthew Green, ekspert od bezpieczeństwa komputerowego. Badał on m.in. rozwiązania istotne dla bezpieczeństwa transakcji finansowych, dzięki czemu wszyscy możemy wiedzieć na ile są one niezawodne. Niestety ten badacz ryzykuje złamanie prawa niemal za każdym razem gdy prowadzi swoje badania.
Matthew Green i Andrew Huang opublikowali na swoich blogach oświadczenia dotyczące wniesionego pozwu.
- Te przepisy naruszają moje, gwarantowane przez Pierwszą Poprawkę prawo do zbierania informacji i mówienia o pilnej kwestii istotnej dla interesu publicznego - bezpieczeństwie komputerowym. Proszę sędziego o wykreślenie kluczowych części tych przepisów, aby nie można było wykorzystać ich przeciwko mnie lub komukolwiek innemu - stwierdził Green.
Pełną treść pozwu wniesionego do sądu znajdziecie na stronie EFF.
Ta sprawa sądowa nie będzie łatwa. Dlaczego? Bo istnieje zagrożenie dla interesów ogromnych spółek - koncernów nagraniowych, producentów aut itd. Niestety duże firmy zawsze zachowują się jak psychopaci. Prawdopodobnie w toku tego sporu usłyszymy z ich strony różne, nawet bardzo absurdalne argumenty o konieczność utrzymania zabezpieczeń.
Pamiętajmy też, że te same spółki starają się wywrzeć nacisk na inne kraje, aby wprowadzić prawo chroniące DRM. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia przy okazji międzynarodowych umów ACTA i TPP.
W ubiegłym roku w USA przyjęto zasady dotyczące wyjątków od prawa chroniącego DRM. W ramach przeglądu dokonywanego przez U.S. Copyright Office ustalono, że będzie można omijać zabezpieczenia pojazdów w celu naprawiania, modyfikowania i majstrowania przy nich. To nie oznacza, że można majstrować swobodnie. Istnieje tylko możliwość skorzystania z wyjątku, czyli trzeba umieć uzasadnić, że faktycznie zaistniała szczególna sytuacja prawna. W praktyce badacze muszą pracować wspólnie z prawnikami i czują na sobie dodatkową presję.
Nie myślcie, że firmy będą zawsze wdzięczne badaczom za znalezienie luk w ich produktach. Duże korporacje potrafią użyć gróźb prawnych aby uciszyć badacza znajdującego istotną dziurę. Badaczy zwykle nie stać na kosztowne procesy z korporacjami, więc prawo zaczyna działać przeciwko interesowi publicznemu i w interesie korporacji.
Wróćmy tu do wyjątków dotyczących pojazdów. Producenci aut i ciągników starali się przekonywać amerykańskie władze, że nie można dopuścić do omijania zabezpieczeń w pojazdach. Dlaczego? Bo jest ryzyko, że ktoś w ciągniku będzie słuchał pirackiej muzyki! To z kolei zrujnuje przemysł nagraniowy, ucierpi gospodarka i wszyscy to odczujemy. Trzeba być naprawdę naiwnym by kupić taką argumentację, ale producentom pojazdów zależało na jednym - aby zachować wyłączne prawo do grzebania w pojazdach swojej produkcji.
Być może nie byłoby tego wyjątku dla pojazdów, gdyby nie pewien szczególny zbieg okoliczności. W ubiegłym roku świat dowiedział się o aferze Volkswagena. Nagle wszyscy się obudzili i zrozumieli, że produkty dużych korporacji mogą być nie tylko wadliwe. One mogą być specjalnie modyfikowane, aby ominąć przepisy i realizować interes firmy. Ten skandal najlepiej pokazał, że społeczna odpowiedzialność biznesu to fikcja. Społeczeństwo musi mieć narzędzia do niezależnego badania produktów. Jeśli nie korzystamy z tych narzędzi ze strachu przed naruszeniem praw autorskich to coś jest nie tak.
Na koniec dodajmy, że amerykańskie prawo pro-DRM może wpływać i na nas. To prawo zabrania ripowania DVD co niestety wpływa na dostępność oprogramowania do ripowania DVD na świecie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
W Sejmie e-papierosy i TTIP, a w pracy Pokemony? Przegląd (e)prawny 22.07.2016
|
|
|
|
|
|