Rynek komputerów osobistych w krajach rozwiniętych przeżywa kryzys. Duża niepewność co do stanu gospodarki odstrasza nie tylko firmy i osoby prywatne od dokonywania zakupów, ale także agencje rządowe i ministerstwa. Po obu stronach Atlantyku trwają gorączkowe prace nad szukaniem oszczędności, by przywrócić zaufanie. Wymiana sprzętu IT schodzi na dalszy plan, nie jest traktowana bowiem priorytetowo.

Czytaj także: Dell z Baidu stworzą smartfony i tablety

Mimo to Dell z umiarkowanym optymizmem patrzy na swoje wyniki, oczekując, że pozytywne tendencje w Azji i Europie się utrzymają. Firma spodziewa się obecnie wzrostu przychodów o 1-5 procent, mimo że rynki wschodzące zanotowały ich zwiększenie już o 14 procent. Odpowiadają one jednak za tylko 28 procent wszystkich wpływów. Europa, Stany Zjednoczone i Japonia są tutaj w wyraźnym kryzysie, ciągnąc wyniki całej firmy w dół.

Firma może dodatkowo zyskać na zawirowaniach związanych z Hewlettem-Packardem. Przypomnijmy, że amerykański koncern ogłosił 18 sierpnia, że zamierza poszukać strategicznych alternatyw dla swojego działu komputerów osobistych, co później zostało sprecyzowane jako wydzielenie osobnej firmy lub też sprzedaż. Dell podkreślił, że nie zamierza opuszczać rynków pecetów.

Czytaj więcej: Michael Dell: Pozostajemy na rynku pecetów

Steve Schuckenbrock, dyrektor działu usług Della, powiedział agencji Reuters, że w najbliższym czasie spodziewane są kolejne przejęcia celem umocnienia pozycji firmy, a także wejścia na nowe rynki. W ciągu ostatnich 18 miesięcy Dell dokonał 10 akwizycji, na które wydał 6 miliardów dolarów. Wszystko po to, by zdywersyfikować portfolio swoich produktów. Ma to służyć jako zabezpieczenie przed dalszym spowolnieniem na rynku komputerów. Firma będzie raczej zainteresowana przejmowaniem mniejszych i średnich firm, które łatwiej jest zintegrować.