Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Czy TTIP może powstrzymać postępowania antymonopolowe, np. przeciwko Google?

20-03-2015, 12:02

Konkurenci Google skarżą się na giganta Komisji Europejskiej i to wymusza na firmie wprowadzanie zmian do algorytmów wyszukiwania. Wiemy też, że postępowanie KE miało znaczenie dla rynku przeglądarek. Pytanie brzmi, czy porozumienie TTIP nie powstrzyma podobnych działań KE w przyszłości?

robot sprzątający

reklama


Nie trzeba być eurosceptykiem, by dostrzegać, że władze Unii Europejskiej czasami prezentują rozdwojenie jaźni. Widać to również w przypadku Komisji Europejskiej i jej podejścia do zagranicznych korporacji. Generalnie Komisja chce regulować działania korporacji, chce dbać o dobry rynek i konsumentów. Objawem tego są różne wdrażane regulacje, postępowania antymonpolowe oraz zgłaszane pomysły. Przykładowo Günther Oettinger, komisarz ds. gospodarki cyfrowej i społeczeństwa, jest zwolennikiem wprowadzania w całej Unii tzw. google-podatku, czyli opłaty dla wyszukiwarek za korzystanie z treści chronionych prawami autorskimi. 

Jednocześnie Komisja Europejska broni porozumienia TTIP, które ma zapewnić "ochronę inwestycji". W tym miejscu należałoby zadać ciekawe pytanie. Czy TTIP nie będzie narzędziem do podważania postępowań antymonpolowych? Czy Komisja Europejska nie zamknie sobie drogi do realizacji swoich własnych zamiarów? 

"Antykonkurencyjne asymetrie"

Oczywiście nie znamy odpowiedzi, bo negocjacje TTIP są niejawne. Proponuję jednak zajrzeć do artykułu trzech ekonimistów, jaki pojawił się 12 marca na łamach Washington Post pt. Why Obama’s key trade deal with Asia would actually be good for American workers.

Ten artykuł nie dotyczy TTIP, ale dotyczy "bratniej" umowy TPP, która jest negocjowana pomiędzy USA a krajami z regionu Azji i Pacyfiku (m.in. Australia, Chile, Japonia, Meksyk, Nowa Zelandia i in.). W artykule, który zachwala TPP czytamy...

Jeśli TPP przejdzie, stworzy mocny wzór dla przyszłych umów handlowych (...) które przesuną USA bliżej rozwiązania konfliktów, z którymi WTO nie może sobie poradzić. Weźmy na przykład Qualcomm, osiągającego sukcesy wytwórcę z San Diego, produkującego chipsety do bezprzewodowej komunikacji, który połowę swoich globalnych przychodów osiąga w Chinach. Znaczny udział przedsiębiorstwa w chińskim rynku chipów przyciągnął uwagę chińskiego rządu, który stara się wyciągnąć od firmy 1 miliard dolarów kar za rzekome praktyki antykonkurencyjne. W USA, gdzie Qualcomm również sprzedaje swoje chipsety, firmie nie grożą takie antymonopolowe kary. 

(...) 

Dzięki porozumieniu handlowemu, takiemu jak TPP, Qualcomm i inne amerykańskie firmy miałyby dostęp do mechanizmu rozstrzygania sporów na linii inwestor-państwo (...) Obecnie antykonkurencyjne asymetrie w światowym systemie handlu nieproporcjonalnie szkodzą amerykańskim firmom. Wydanie TPP ustanowiłoby ochronę przeciwko tym asymetriom. 

Podkreślam raz jeszcze, że to jest tekst o TPP, nie o TTIP. Niemniej możemy zobaczyć, w jaki sposób umowa handlowa podobna do TTIP jest promowana w USA. Należy teraz spytać, czy z tego samego powodu Stany Zjednoczone nie zabiegają o TTIP? Można się spotkać z poglądem, że umowy TTIP, TPP i TISA mogą być elementami jednego planu. Ten plan może "usuwać asymetrie" (tak powiedzieliby jego zwolennicy) albo może "podporządkować państwa korporacjom" (tak powiedzieliby przeciwnicy). 

Co z walką z monopolem?

Oczywiście nie wiemy, co jest w TTIP. Przeciwnicy porozumienia krytykują coś, czego właściwie nie znają. Zwolennicy zachwalają coś, czego właściwie nie znają. Najlepsza byłaby przejrzystość negocjacji, ale na chwilę obecną mamy tylko jej pozory.

Niemniej, w kontekście zapowiedzi dotyczących TPP, mamy prawo stawiać pewne pytania, np. czy TTIP będzie w stanie powstrzymać postępowania antymonopolowe przeciwko firmom? Nie chodzi nawet o to, czy te unijne postępowania są dobre czy złe. Pytanie brzmi, czy TTIP będzie na nie wpływać? 

Miesiąc temu Barack Obama otwarcie powiedział "Internet jest nasz" (tzn. jest amerykański). Prezydent USA całkiem otwarcie zarzucił Unii Euroepjskiej protekcjonizm i utrudnianie życia amerykańskim firmom z rynku IT. Zarzuty nie były całkiem bezpodstawne, natomiast my jako obywatele UE powinniśmy spytać, czy władze UE w ogóle wiedzą, czego chcą.

Czytaj także: Malmström o TTIP: "Konsultacje to nie referendum", czyli możecie sobie narzekać


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Freepik



fot. Freepik



fot. Freepik