Nie wiemy, jakie jest polskie stanowisko w sprawie blokowania stron internetowych, bo rząd albo tego stanowiska nie zna, albo je zgubił, albo chciałby je przed nami ukryć. W każdym razie jest to taka informacja, której organizacja pozarządowa nie mogła poznać pomimo złożenia kilku wniosków o dostęp do informacji publicznej.
To jest tekst z cyklu "absurdy dostępu do informacji publicznej w Polsce".
Czytelnicy DI zapewne pamiętają, że w ubiegłym miesiącu Rada UE poparła globalny sojusz przeciwko wykorzystywaniu dzieci. Sojusz ten zakłada wzmocnienie wysiłków prowadzących do ścigania pedofilów (to dobrze) oraz sięganie po środek, jakim jest blokowanie stron internetowych (to gorzej).
Wraca zatem przerabiany wielokrotnie temat zgody na cenzurę internetu w imię ochrony dzieci. Choć cel działania jest szczytny, proponowany środek zaradczy jest niebezpieczny dla wolności słowa i demokracji. Tutaj nasuwa się ciekawe pytanie - co polski rząd myśli o blokowaniu stron? Czy doczekamy się takiego blokowania w Polsce?
Wypowiedzi premiera Donalda Tuska nie są w tym przypadku jakąś istotną informacją. Czasem był on zwolennikiem blokowania, innym razem twierdził, że jest przeciw. Ulubionym podejściem premiera jest bycie przeciw i jednoczesne działanie na rzecz blokowania.
Zadajmy więc inne pytanie - jakie stanowisko przedstawiono na posiedzeniu Rady UE, gdy zgadzano się na ten sojusz? Do tych informacji próbowała dotrzeć Fundacja Panoptykon. Pytania zostały skierowane do różnych ministerstw, a otrzymane odpowiedzi były... zaskakujące.
Przy okazji Fundacja Panoptykon dowiedziała się, że niektóre ministerstwa blokowania nie popierają, ale to niczego nie zmienia. Nie jest bowiem istotne to, co powie przedstawiciel ministerstwa w e-mailu do fundacji. Liczy się to, co przedstawiciele Polski mogli lub mieli powiedzieć na posiedzeniu Rady UE i tego właśnie nie można się dowiedzieć (zob. Zablokowane informacje o polskim stanowisku w sprawie… blokowania).
Fundacja Panoptykon ustaliła, że minister Michał Boni proponował spotkanie członków Komitetu do Spraw Europejskich oraz Komitetu Rady Ministrów do Spraw Cyfryzacji w celu wypracowania stanowiska rządu w sprawie blokowania. Takie spotkanie być może się odbyło, ale na chwilę obecną nikt nie ma co do tego pewności i nie wiadomo, co ustalono.
Generalnie można odnieść wrażenie, że jedynym ministerstwem, które przejmuje się tym problemem, jest Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.
- Mimo wysłania już czterech wniosków o udostępnienie informacji publicznej, wciąż nie znamy polskiego stanowiska odnośnie Globalnego Porozumienia. Nie wiemy też, jaka jest generalna opinia rządu w sprawie blokowania stron - podsumowuje Fundacja Panoptykon.
To wszystko pokazuje, dlaczego w Polsce standardy przejrzystości są dalekie od potrzeb społeczeństwa informacyjnego.
Powinien nas oburzać już sam fakt, że rząd nie mówi otwarcie o tym, co sądzi o blokowaniu stron WWW. Obywatele powinni wiedzieć, po której stronie sporu o blokowanie stoi ekipa rządząca. Brak informacji w tym zakresie jest w pewnym sensie gorszy od radykalnego stanowiska.
Można oczywiście zrozumieć to, że czasem polityk nie chce się przyznać przed obywatelami do swoich poglądów. Wówczas jednak wkracza organizacja pozarządowa i żąda dostępu do informacji publicznej. Wydaje się, że już powinniśmy poznać prawdę, ale jej nie poznamy. A dlaczego? Bo dokumentów nie ma. Nie z powodu ich utajnienia albo coś w ten deseń. Tych dokumentów po prostu nikt nie ma.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|