Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Bitcoin - waluta hakerów przyszłością gospodarki

Forsal.pl 12-06-2011, 15:04

Bitcoin startował dwa lata temu jako sen sieciowych anarchistów o pieniądzu odpornym na inflację i niezależnym od politycznych nacisków. Od tamtej pory jego wartość skoczyła z 20 centów do ponad 20 dol.

Już ponad dekadę temu Napster zmienił zasady gry panujące w świecie show-biznesu, pozwalając ludziom ściągać muzykę i filmy z internetu zupełnie za darmo. Wkrótce potem Wikipedia zrewolucjonizowała dostęp do zasobów wiedzy i informacji, a ostatnio portal WikiLeaks podważył monopol klasycznych mediów na kontrolę władz. Teraz szykuje się kolejna internetowa rewolucja. Tym razem w obiegu finansowym. Zwiastuje ją bitcoin (BTC), nowa, stworzona przez grupę tajemniczych internetowych hakerów cyberwaluta, która może stać się pierwszą realną sieciową alternatywą dla rozliczeń w dolarach czy euro.

Zrozumienie, jak dokładnie działa projekt Bitcoin, nie jest proste i wymaga od osoby przyzwyczajonej do papierowego pieniądza albo bankowych przelewów otwarcia się na całkiem wysoki poziom abstrakcji. Fizycznie bitcoin nie jest bowiem ani monetą, ani nawet wirtualną sumą zapisaną na naszym bankowym koncie. Bitcoin to raczej unikalny ciąg cyfr zapisywany na twoim komputerze. Na przykład 15VjRaDX9zpbA8LVnbrCAFzrVzN7ixHNsC. Jeśli chcesz użyć go do zapłaty za jakiś towar albo usługę w internecie, znajdujesz sklep akceptujący takie transakcje i przelewasz wirtualny pieniądz na adres odbiorcy. W odróżnieniu od tradycyjnego systemu bankowości elektronicznej po drodze nie ma jednak żadnego centralnego serwera, który gromadzi i weryfikuje te dane. Wszystko odbywa się na tej samej zasadzie co ściąganie muzyki z sieci w systemie peer-to-peer (P2P).

Tysiące komputerów zwykłych użytkowników połączonych na zasadzie darmowego oprogramowania (tzw. open source) zastępują w tym wypadku bazy danych utrzymywane przez banki czy firmy obsługujące karty kredytowe. To one na podstawie specjalnego algorytmu notują, że X przekazał pieniądz do Y, a ten z kolei dalej do Z. Kiedy płacimy, unikalny kod użytej monety zostaje zapisany na komputerze sprzedawcy. A system automatycznie sprawdza, czy kombinacja liczb rzeczywiście należała do danego komputera. Wszelkie podróbki i fałszerstwa są więc w praktyce wykluczone. W realnym świecie sklep przyjmie płatność, jeśli położymy na ladzie wyciągniętą komuś z portfela stuzłotówkę. Gdy mamy do czynienia z kryptowalutą, nie ma możliwości obrotu skradzionym pieniądzem.

Wirtualne fedrowanie

Bitcoina od dolara, euro czy złotego odróżnia jeszcze jedna rzecz. Nie emituje go ani amerykański Fed, ani EBC, ani nawet żaden pomniejszy bank centralny na którejś z karaibskich wysp. Nikt też odgórnie nie ustala jego kursu ani w żaden sposób nie gwarantuje wartości takiego pieniądza. Skąd więc biorą się tajemnicze bitcoiny? Najkrócej mówiąc: z kilku tysięcy komputerów o bardzo wysokich mocach obliczeniowych rozmieszczonych na całym świecie i podłączonych do sieci. Tylko w niewielkim stopniu przypominają one zwykłe pecety. Najczęściej są zmontowanymi własnym sumptem przez komputerowych pasjonatów wielkimi hybrydami z superszybkimi kartami graficznymi. Ich zadaniem jest bezustanne przetwarzanie skomplikowanego matematycznego algorytmu. Wiele z nich tak się podczas tego procesu nagrzewa, że musi być trzymana na przykład na balkonie, by zapewnić technicznemu monstrum odpowiednie chłodzenie. Co 10 minut na zasadzie losowej jeden z kilku tysięcy komputerów odkrywa nowego bitcoina.

Generowanie wirtualnych monet ruszyło w 2009 roku i dziś jest ich w obiegu nieco ponad 6 mln. Nie będą jednak odkrywane w nieskończoność. Algorytm został napisany w ten sposób, że system może wygenerować najwyżej 21 mln bitcoinów. Ta liczba zostanie osiągnięta w 2034 roku i wówczas program uzupełniania podaży pieniądza przestanie działać. Ma to być niezawodny sposób na uniknięcie widma inflacji i uczynienia z bitcoina globalnej, niezależnej od nikogo, wiarygodnej waluty przyszłości. Skąd to wszystko wiemy? Wprost z manifestu opublikowanego w 2009 roku przez oficjalnego twórcę projektu Bitcoin Satoshiego Nakamoto. Nakamoto prawdopodobnie nie istnieje, bo w realu nikt go nigdy nie widział, ale przedsięwzięcie reprezentuje kilku blogerów z różnych krajów świata. Ich nazwiska niewiele zresztą czytelnikowi powiedzą. Najbardziej znany Gavin Andresen mieszka w Amherst w amerykańskim stanie Massachusetts i prowadzi blog.

Więcej szczegółów w serwisie Forsal.pl w artykule pt. Bitcoin - waluta hakerów przyszłością gospodarki

Rafał Woś

Forsal.pl

 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *