Nowy szef Mozilli musiał odejść, bo w 2008 roku wsparł inicjatywę antygejowską. Trudno o lepszy dowód na to, że internet nigdy nie zapomina.
reklama
Brendan Eich został szefem Mozilli 24 marca, a wczoraj przestał nim być. Eich był od dawna związany z Mozillą i sądzono, że będzie to zorientowany na kwestie techniczne szef. Niestety wybranie go na funkcję CEO wzbudziło ogromne kontrowersje, które nie miały żadnego związku z jego kompetencjami, czy to technicznymi, czy biznesowymi.
Dawno temu, bo w roku 2008, Brendan Eich przekazał tysiąc dolarów na wsparcie tzw. Propozycji 8 w Kalifornii. Było to poprawka do konstytucji Kalifornii, która wyeliminowała prawo par tej samej płci do zawierania małżeństw. Potem i tak została uznana za niezgodną z Konstytucją państwa.
Co ciekawe, w roku 2008 Brendan Eich nie miał większych kłopotów z powodu swojej "antygejowskiej darowizny". Pierwsze problemy pojawiły się dopiero w roku 2012, kiedy to informacja o darowiźnie zaczęła się rozprzestrzeniać po Twitterze. Przedstawicielowi Mozilli przypięto etykietkę homofoba, zaczęto go nazywać "świętoszkiem", mówiono iż działa na rzecz otwartej sieci, ale nie rozumie otwartego społeczeństwa itd.. Sytuację opisywał m.in. LA Times.
Brendan Eich będzie zapamiętany jako najkrócej urzędujący, antygejowski szef Moziili
Brendan Eich nie próbował udawać, że nagle stał się przyjacielem homoseksualistów. Podkreślał, że jako człowiek ma prawo do swoich poglądów i te poglądy nie muszą wpływać na pracę w Mozilli. Jego zdaniem nawet w małej firmie, gdzie pracuje 20 osób, możemy znaleźć osoby o bardzo różnych poglądach.
Sprawa z czasem przycichła, ale Eich został wybrany na szefa Mozilli i znów podniosły się głosy osób oburzonych jego "homofobią". Eich znów powtarzał, że jego poglądy nie mają nic do rzeczy. Oczywiście nie zgadzali się z tym ludzie broniący praw mniejszości seksualnych albo do tych mniejszości należący. Przykładowo firma Rarebit ogłosiła, że wycofuje się z Firefox Marketplace, bo nie może wspierać fundacji prowadzonej przez człowieka takiego jak Eich.
Warto w tym miejscu zauważyć, że Mozilla jako organizacja oficjalnie wyrażała wsparcie dla społeczności LGBT, ale najwyraźniej to nie wystarczyło. Osobiste poglądy Eicha zaczęły być utożsamiane z poglądami Mozilli. Wczoraj dało to ostateczny efekt. Mozilla poinformowała, że Brendan Eich zdecydował się odejść ze stanowiska CEO. Mitchell Baker we wpisie na blogu raz jeszcze podkreśliła, że Mozilla popiera różnorodność i akceptuje wszystkich.
Sytuacja jest ciekawa z dwóch powodów. Po pierwsze jest to przykład na to, że "internet nie zapomina". Robisz coś dziś, a wiele lat później możesz być z tego powodu pozbawiony stanowiska. Wystarczy, że informacja o Twoim czynie żyje w sieci.
Druga ciekawostka to tzw. paradoks tolerancji. Polega on na tym, że dbając o tolerancję nie możemy mieć tolerancji dla osób i poglądów nietolerancyjnych. Nawet homoseksualiści nie mogą zaprzeczyć, że Eich został pozbawiony stanowiska z powodu swoich osobistych poglądów. Czy pomoże to w tępieniu takich poglądów? Niekoniecznie, ale może zachęcić do bardziej anonimowego wspierania różnych inicjatyw.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|