Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

(akt.) Dziennik demaskuje autorkę znanego bloga...

25-05-2009, 11:02

Identyfikacja tożsamości blogerki o pseudonimie Kataryna nie stanowi już problemu. Wszystko za sprawą publikacji Dziennika, w której podano wystarczające informacje, by Kataryna utraciła anonimowość. Zdaniem komentującego tę sytuację prawnika można mówić o naruszeniu prawa do prywatności. Z doniesień samej blogerki wyłania się natomiast obraz szantażującej ją gazety. W aktualizacji dodaliśmy kolejne opinie prawników, mówiących o prawie autora do anonimowości.

robot sprzątający

reklama


Kataryna to jedna z najpopularniejszych polskich blogerek, której cięty język godził często w polską scenę polityczną. Na swoim blogu wyraziła niedawno opinię na temat ministra Czumy, na co bardzo ostro zareagował jego syn. Sytuacja ta wzbudziła ogromne zainteresowanie prawdziwą tożsamością Kataryny, tym bardziej, że syn ministra zaczął grozić autorce popularnego bloga procesem.

Po tym zdarzeniu dziennikarzom gazety Dziennik udało się zdobyć numer telefoniczny Kataryny i przeprowadzić z nią wywiad, który został opublikowany online. W wywiadzie tym autorka popularnego bloga zaznacza kilkakrotnie, że nie chce ujawniać swojej tożsamości z różnych powodów, m.in. by oddzielić swoją pracę od prywatnych opinii, a także z obawy przed procesem, jakim grozi jej Krzysztof Czuma. 

Dwa dni później na łamach Dziennika pojawił się prowokacyjny tekst pt. Wiemy, kim jest Kataryna. Dziennikarze gazety nie podają w nim personaliów Kataryny, takich jak imię i nazwisko, ale ujawniają na tyle dużo danych dotyczących jej osoby, że nawet początkującemu internaucie, który wie, co to Google, w zupełności wystarczą one do identyfikacji blogerki.

Tym samym Dziennik zrobił to, czego Kataryna się obawiała – ułatwił synowi ministra Czumy oskarżenie blogerki. Dziennik nie tylko pośrednio ujawnił dane swojego rozmówcy, ale zrobił to przede wszystkim wbrew woli Kataryny.

Nie nam rozstrzygać, czy było to naruszeniem etyki dziennikarskiej. W opublikowanych na łamach Dziennika tekstach poświęconych Katarynie da się wyczuć nutę rozgoryczenia dziennikarzy, a także ton moralizatorski, przede wszystkim w odniesieniu do faktu, że kobieta ta pisze  anonimowo. Mimo to stała się opiniotwórczym twórcą internetowym, z którego zdaniem liczy się i żywo komentuje ogromna liczba internautów.

Według prawnika Olgierda Rudaka to, co zrobił Dziennik, jest zgodne z prawem prasowym. Może jednak naruszać prawo do prywatności, jakie przysługuje każdemu z nas. Prawnik tak opisywał sytuację w e-mailu do Dziennika Internautów:

Prawo prasowe nie zakazuje ujawniania informacji, co do których dziennikarz dotarł w toku "dziennikarskiej pracy operacyjnej". Dziennikarzowi nie wolno opublikować informacji uzyskanej od innej osoby, jeśli ta osoba zastrzegła to ze względu na tajemnicę służbową czy zawodową (art. 14 ust. 5 pr.prasowego). W tajemnicy należy także zachować tożsamość autora materiału prasowego, listu do redakcji czy innych informacji, jeśli autor sobie tego życzy.

Warto dodać, że można zwolnić dziennikarza z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej tylko w ściśle określonych przypadkach (np. popełnienia niektórych, szczególnie ciężkich przestępstw, jak zabójstwo czy zamach na integralność terytorialną kraju).

Osobną sprawą jest jednak poszanowanie prywatności i prawo do zachowania tożsamości przez dowolną osobę, które to dobra można wywodzić z art. 23 kc. Kataryna nie popełniła żadnego przestępstwa, nie ciążą na niej inne zarzuty - jej cała "wina" to kontrowersyjność opierająca się na wypowiadaniu się na tematy publiczne, do czego przecież ma bezdyskusyjne prawo.
Inną sprawą jest kwestia ew. odpowiedzialności "Dziennika" za naruszenie jej dóbr osobistych; trzeba pamiętać, że odpowiedzialność ponosi ten tylko, kto narusza dobra osobiste innej osoby w sposób bezprawny.

Bardzo ciekawie sprawę z Dziennikiem opisuje sama Kataryna. Na swoim blogu napisała, że od dziennikarki Dziennika, Sylwii Czubkowskiej, dostała wczoraj SMS takiej treści:

 

Pani Katarzyno bardzo proszę o poważne rozważenie naszej propozycji. Nie chcemy bezpardonowo ujawniać Pani tożsamości i iść na rękę Czumom. Wolimy by zgodziła się Pani na ten coming out na Pani warunkach włącznie z zatrudnieniem Pani jako naszej publicystki. Ale proszę nas zrozumieć to "frustrujące wiedzieć i nie móc napisać". Wiem, że Pani tożsamość zna Fakt a przez nich nie zostanie Pani tak dobrze potraktowana - proszę tego nie traktować jako szantażu. Naprawdę nie chcemy Pani skrzywdzić.

 

Sonda
Czy anonimowość internautów jest niebezpieczna?
  • Tak, ale to nie powód, żeby ją ograniczać
  • Tak, należy ją ukrócić
  • Nie, ponieważ nikt w sieci ne jest anonimowy
  • Nie, ale profilaktycznie warto ją ukrócić
  • Nie i nie chcę by ją ograniczano
  • Nie mam zdania
wyniki  komentarze

Ton SMS-a może przerażać. Jeśli dziennikarka rzeczywiście go wysłała, to trudno nie traktować tego jako formy szantażu. Dziennik postawił się w pozycji kogoś, kto dysponuje bronią i nie zawaha się jej użyć. Ceną jest utrata anonimowości blogera, który mimo swojej popularności w sieci, wciąż nie jest osobą publiczną, tak jak politycy czy gwiazdy showbiznesu.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na inny tekst, który dziś pojawił się w Dzienniku: Utracona cześć Kataryny. Dziennikarz tej gazety poświęca dość dużo miejsca na krytykę konkretnej osoby, która - można już tak powiedzieć po wcześniejszych publikacjach Dziennika - nie jest już anonimowa. Trudno nie odnieść wrażenia, że Dziennik rozpoczął walkę z Kataryną. A może gazeta ta celuje ogólnie w anonimowość blogerów, która często - wydaje się wbrew zdrowemu rozsądkowi - idzie w parze z ich wpływem na opinie internautów. Chyba po raz pierwszy aż dwa teksty w poczytnym piśmie dotyczą blogera, jakich w naszym kraju jest wiele. Kataryna jest głośna, jest kontrowersyjna, ale bez problemu znajdziemy o wiele bardziej kontrowersyjne blogi.

Olgierd Rudak w całej sprawie czyni jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie, pytając na swoim blogu: Czy to Kataryny wina, że zrobiono z niej instytucję życia publicznego i czołową komentatorkę polityczną?

Od kilkunastu godzin tożsamość Kataryny nie stanowi już tajemnicy. Wkrótce przekonamy się, czy będzie to stanowiło dla niej przeszkodę w dalszym prowadzeniu swojego bloga i czy zdecyduje się na skierowanie pozwu przeciwko Dziennikowi za publikacje, które doprowadziły do pozbawienia jej anonimowości wbrew jej woli.

AKTUALIZACJA

Swój komentarz dotyczący powyższej sprawy przygotował dla Dziennika Internautów Marcin Błaszyk, prawnik kancelarii Urowska i Wspólnicy/SLC s.c., współautor bloga www.blaszyk-jarosinski.pl. Zwrócił on uwagę na to, że m.in. prawo autorskie daje Katarynie prawo do anonimowości.

To, co zrobił Dziennik, stanowi z całą pewnością ujawnienie danych osobowych blogerki. Ustalenie jej personaliów według tego, co Dziennik napisał, zajęło mi 5 sekund i to tylko dlatego tak długo, że zrobiłem literówkę w wyrazie fundacja, wpisując odpowiednią frazę w googlach.  

Czy jednak Dziennik postąpił niezgodnie z prawem i czy w szczególności naruszono Prawo prasowe, to zupełnie inna sprawa. Wydaje się, że można w tym przypadku mówić o naruszeniu dóbr osobistych, zwłaszcza że Kataryna wielokrotnie podkreślała, że chce zachować anonimowość.  

Co do samego prawa prasowego, to należałoby zwrócić uwagę na art. 14 ust. 6 tej ustawy, zgodnie z którym bez zgody osoby zainteresowanej nie można publikować informacji oraz danych dotyczących prywatnego życia, chyba że wiąże się to bezpośrednio z działalnością publiczną danej osoby. Przy czym przez działalność publiczną należy raczej rozumieć działalność związaną z wykonywaniem funkcji publicznych, nie zaś jakąkolwiek działalność prowadzoną przez osobę publicznie rozpoznawalną.  

Poza powyższym Kataryna jest dziennikarzem w rozumieniu Prawa prasowego i autorem artykułów prasowych (jej blog to prasa) i zgodnie z art. 15 ust. 1 tej ustawy ma prawo do zachowania w tajemnicy swojego nazwiska. Poza tym jest też twórcą materiałów na blogu - utworów w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych i w związku z tym przysługują jej autorskie prawa osobiste, a jednym z nich jest prawo do udostępnienia utworu anonimowo.  

Jako twórcy, którego prawa autorskie osobiste zostałyby naruszone, Katarynie przysługiwałoby prawo do dochodzenia roszczeń określonych w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych, łącznie z roszczeniem o zapłatę zadośćuczynienia.

Jeszcze inny, ciekawy komentarz dotyczący Kataryny przedstawia prawnik Piotr Waglowski w swoim serwisie Vagla.pl. Warto zapoznać się z jego artykułem. Tutaj przytoczymy fragmenty, które mogą być dobrym podsumowaniem tej sprawy. Piotr Waglowski zauważa:

Okazuje się, że jeden z przedstawicieli "wolnej prasy", p. Cezary Michalski, wydaje się być dumny z tego, że jego redakcja "zmusiła do milczenia Katarynę, najsłynniejszą polską blogerkę polityczną, ostatnio związaną bojem na śmierć i życie z rodziną Czumów, ojcem i synem". Mamy zatem nową funkcję prasy - zmuszanie ludzi do milczenia.

(...)

Zgodnie z Prawem prasowym prasa ma "urzeczywistniać prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej". Jeśli ujawnienie danych jednego komentatora prasowego przez innego oznacza jawność życia publicznego, to znaczy, że prawo do anonimatu musi zginąć na krwawym ołtarzu społeczeństwa informacyjnego.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *