Agencja Social Lama zamieściła na Facebooku ogłoszenie o tym, że poszukuje ludzi mogących ciężko harować na bezpłatne, 6-miesięczne praktyki. Wywołało to falę oburzenia, a pracownicy agencji nie byli w stanie załagodzić kryzysu w zarodku.
reklama
Kształtowanie wizerunku w serwisach społecznościowych jest traktowane bardzo poważnie. Należałoby się jednak zastanowić nad tym, czy negatywne opinie w social media da się jakkolwiek kontrolować? Najwyraźniej nie radzą sobie z tym sami eksperci od social media, czego dowodem jest wpadka agencji Social Lama.
Przedstawiciel agencji Social Lama, Kamil Mazuruk, zamieścił na Facebooku ogłoszenie o bezpłatnych, 6-miesięcznych praktykach dla studentów, którzy "chcą i mogą ciężko harować w obszarze mediów społecznościowych". Te praktyki dają "sporą szansę zatrudnienia", ale oczywiście niczego nie gwarantują. Poniżej zrzut wspomnianego ogłoszenia.
Ogłoszenie wywołało najpierw pięć negatywnych komentarzy. Pierwszy komentujący stwierdził, że powinno się takie oferty traktować jako przestępstwo. Inny dodał, że przez 6 miesięcy praktykant ma zapewne "żywić się żwirem", a kolejna komentująca osoba zauważyła, że chodzi najwyraźniej o 6 miesięcy darmowego harowania.
Po tych pięciu komentarzach Kamil Mazuruk postanowił zabrać głos. Stwierdził, że praktyki mogą trwać dowolny okres, on sam pracował za darmo przez półtora roku i jakoś dał sobie radę "o samym żwirze". Zasugerował też, że osoby mające trudności ze znalezieniem pracy najwyraźniej nie mają "dobrych praktyk" w CV.
Wydaje się, że po interwencji speca od social media temperatura dyskusji powinna spaść. Łatwo jednak się domyślić, że powyższy komentarz tylko ją podgrzał, a potem zobaczyło go więcej osób, nie tylko na Facebooku.
Zrzut z przebiegiem dyskusji trafił na Wykop, gdzie został wykopany ponad 1360 razy. Temat poruszył też Bartosz Węglarczyk (prowadzący Dzień Dobry TVN), który na Facebooku przedstawił opinię, że bezpłatne staże mają sens, jeśli ich uczestnik nie robi komuś kawy, ale naprawdę czegoś się uczy.
W całej tej sprawie są dwa ciekawe wątki. Bezpłatne praktyki czy staże to jest temat rzeka, który zawsze będzie kontrowersyjny. Drugi wątek dotyczy tego, że właśnie agencja social media wywołała burzę w social media. Kiedy Kamil Mazuruk odpowiadał na pierwsze negatywne komentarze, wyraźnie nie wyczuł związanego z tym zagrożenia. Na oburzenie komentujących zareagował tylko przedstawianiem własnych racji i wywyższaniem się. To z reguły daje opłakane efekty.
Nieco łagodniejszy był ton oświadczenia, jakie pojawiło się później na facebookowej stronie agencji Social Lama. W tym oświadczeniu agencja dała do zrozumienia, że wcale nie chodzi o ciężkie harowanie, a zamieszczone wcześniej ogłoszenie było nieprecyzyjne.
- Nie bez powodu szukamy praktykanta na trzecim roku studiów – czyli osoby, która często może poświęcić swój czas jedynie 1-2 dni w tygodniu, częściowo też zdalnie, w określonym wymiarze godzin, do którego zawsze elastycznie się dostosowujemy - czytamy w oświadczeniu agencji.
Agencja stwierdza też, że nieprecyzyjne wyrażenia w zamieszczonym wcześniej ogłoszeniu wynikały z "pewnej konwencji", jaką zastosowano w ogłoszeniu. Cóż... najwyraźniej wybór tej konwencji nie był najszczęśliwszą decyzją.
Osobiście mam wrażenie, że "eksperci od social media" oraz "eksperci od internetu" często zapominają o jednej szczególnej właściwości internautów. Tak naprawdę internauci nie tworzą grupy o określonych cechach. Pisałem o tym w przeszłości, zaznaczając, że internauta to po prostu człowiek korzystający z sieci. Samo bycie internautą nie oznacza konkretnych poglądów, wieku czy płci, szczególnie dzisiaj.
W ramach tej niejednorodnej grupy internautów mogą się okresowo tworzyć "grupy walki o sprawę". Dzieje się to często w sposób niekontrolowany. Dlatego właśnie nie da się panować nad internautami, a próba wpływania na ich opinię może dać skutek odwrotny od zamierzonego. Milczenie też nie daje dobrego efektu. Internet nie jest medium, w którym istnieje mówca i odbiorcy. Nie jest to medium do ogłaszania decyzji. Internet to medium dyskusji. Kryzys da się częściowo załagodzić tylko dyskusją z uwzględnieniem racji strony przeciwnej.
Nie chcę sugerować, że usługi świadczone w social media nie mają sensu. Oczywiście ktoś musi robić te strony fanowskie, dbać o ich treść, promować je, tworzyć aplikacje itd. Można jednak poważnie wątpić w to, czy możliwe jest skuteczne działanie w obszarze np. łagodzenia opinii, za co choćby nasz rząd był w stanie płacić.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Sprzedaż płyt winylowych szybko rośnie. Dlaczego piractwo ich nie wykończy?
|
|
|
|
|
|