Antypirackie prawo trzech ostrzeżeń może upaść we Francji, ale są nowe pomysły, takie jak podatek kulturowy od smartfonów i tabletów. Groźby drakońskich kar mogą być więc zamienione na mniej odczuwalne opłaty, ale obowiązkowe dla wszystkich.
reklama
W sierpniu ubiegłego roku pojawiły się pierwsze sygnały świadczące o tym, że najsurowsze prawo antypirackie w Europie - francuskie prawo Hadopi, nazywane też "prawem trzech ostrzeżeń" - może upaść. Minister kultury Aurélie Filippetti powiedziała wprost, że utrzymanie specjalnej antypirackiej agencji jest kosztowne, a nie wydaje się przynosić żadnych korzyści.
Teraz koniec Hadopi wydaje się jeszcze bliższy, co jednak nie będzie dla Francuzów całkiem dobrą wiadomością.
Wczoraj były szef Canal+ Pierre Lescure przedstawił prezydentowi Francois Hollande'owi swój raport dotyczący polityki kulturalnej w erze treści cyfrowych. Raport zawiera blisko 80 propozycji (zob. Culture-acte 2 : 80 propositions sur les contenus culturels numériques).
Dokument proponuje m.in. zlikwidowanie agencji Hadopi, która była odpowiedzialna za wysyłanie listów do internautów-piratów i ewentualne ściganie tych ludzi. Raport Lescure'a zauważa też, że proponowane kary dla piratów są zbyt surowe. Zamiast maksymalnej kary 1500 EUR raport proponuje kary w wysokości ok. 60 EUR, które mogłyby rosnąć dopiero w przypadku osób stale przyłapywanych na piractwie.
Poza tym zdaniem Lescure'a ściganie piractwa nie powinno mieć charakteru postępowania karnego i nie powinno angażować zasobów policyjnych.
Powyższe propozycje brzmią rozsądnie, ale raport ma też swoją ciemną stronę. Proponuje on m.in. nałożenie "podatku kulturowego" na smartfony i tablety. Ten podatek miałby być "niewielki", do 1% ceny.
Realizacja takiego pomysłu oznaczałaby nowe wpływy albo do budżetu państwa, albo na konta organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ). Nietrudno się domyślić, że mowa o ogromnych pieniądzach, a sprzedaż smartfonów i tabletów przecież ciągle rośnie. Nie jest pewne, czy twórcy faktycznie coś by zyskali dzięki temu podatkowi.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że kupując choćby czyste płyty, już teraz płacimy tzw. podatek od piractwa, określany też jako opłaty copyright levies. Może się wydawać, że są to stosunkowo niewielkie kwoty, ale sam ZAiKS w roku 2011 otrzymał z tego tytułu ponad 3 mln zł. W Polsce proponowano w przeszłości, by podatek od piractwa objął aparaty fotograficzne. Wtedy również wydawcy chcieli 1%.
Trzeba przyznać, że propozycja nowego francuskiego podatku jest jeszcze śmielsza. Nie jest to jednak pierwsza we Francji propozycja opodatkowania jakiejś nowej technologii. Politycy w tym kraju są znani np. z chęci wprowadzenia specjalnych podatków dla Google.
Nie tylko nowy podatek wzbudza obawy. Raport Lescure'a, co prawda, zaleca likwidację Hadopi, ale proponuje przeniesienie obowiązku walki z piractwem na CSA - francuskiego regulatora radia i telewizji. To mogłoby oznaczać, że organ ten zyskałby większą kontrolę nad komunikacją w internecie.
Zdaniem obywatelskiej grupy La Quadrature du Net raport Lescure'a jest w rzeczywistości krokiem na drodze do ustanowienia nowych form blokowania i filtrowania treści, podobnych do tych, jakie były proponowane w USA przy okazji ustawy SOPA. Porzucenie Hadopi może mieć charakter fasady, która będzie początkiem rozwiązań równie albo jeszcze bardziej uciążliwych.
Również zmniejszenie kar pieniężnych za naruszenia i zrezygnowanie z pomocy policji może być początkiem karania na większą skalę, w sposób bardziej zautomatyzowany. Istnieje więc ryzyko, że choć Hadopi zginie i groźba ostrych kar odejdzie w zapomnienie, na francuskie społeczeństwo zostaną nałożone nowe koszty walki z piractwem.
Czytaj także: ZAiKS i S-ka: Miliony niewypłacone artystom i miliony za czyste nośniki
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|