Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

SLD chce swojego Wikileaks? Na ile ono będzie przejrzyste?

02-08-2012, 14:02

Sojusz Lewicy Demokratycznej chce stworzyć Centrum Monitoringu Nepotyzmu wzorowane na Wikileaks. Sekretarz partii Krzysztof Gawkowski powiedział Dziennikowi Internautów, że partia będzie w stanie opublikować nawet materiały kompromitujące dla SLD. Hmm... uwierzycie w to?

Sojusz Lewicy Demokratycznej ogłosił pomysł stworzenia "własnego Wikileaks" w czasie poniedziałkowej konferencji prasowej.

Roboczo projekt ten określono jako Centrum Monitoringu Nepotyzmu. Specjalna strona internetowa ma publikować uzyskane z różnych źródeł informacje na temat przypadków nepotyzmu i klientelizmu, które to zjawiska mają się łączyć szczególnie z PO i PSL-em.

Sam pomysł uruchomienia klona Wikileaks nie jest nowy, ale do tej pory zabierały się za to głównie media. Najpierw telewizja Al Jazeera uruchomiła własną "anonimową skrzynkę na dokumenty, potem Wall Street Journal uruchomił serwis SafeHouse. Dezerterzy z Wikileaks uruchomili własny projekt OpenLeaks, no i były jeszcze klony Wikileaks stworzone przez Anonymous.

Czytaj: Gazety pominą Wikileaks i otworzą się na przecieki?

Teraz jednak za "ujawnianie przecieków" chce się zabrać partia polityczna. W kontekście polskiej sceny politycznej nie wzbudza to dobrych skojarzeń. Z informacji, jakie uzyskał Dziennik Internautów, wynika jednak, że porównanie planowanego Centrum do Wikileaks nie jest całkiem trafne. Zadaliśmy kilka pytań Krzysztofowi Gawkowskiemu, sekretarzowi generalnemu SLD. Dowiedzieliśmy się m.in. że Centrum ma być "projektem obywatelskim".

- Nie opublikujemy niczego, co by mogło godzić w czyjekolwiek dobre imię bez wiarygodnego potwierdzenia (...) Centrum ma być projektem obywatelskim. Ma być przejawem dziennikarstwa obywatelskiego, tak aby obywatele mogli sami również przekazywać informacje i interweniować w danej sprawie. Dodajmy, że dziś nie mają oni takiej możliwości. Nie ma instytucji, do której mogliby się zwrócić z przypadkiem nepotyzmu. Jedynie media w miarę swoich możliwości publikują tego rodzaju informacje - stwierdził Gawkowski w komentarzu dla DI.

Można oczywiście dyskutować o tym, czy dziś obywatele nie mają możliwość interweniowania w danej sprawie, ale oczywiście nie zaszkodzi jakaś dodatkowa możliwość.

Bez zamiatania pod dywan?

Termin "dziennikarstwo obywatelskie" kojarzy się nieco inaczej niż "własne Wikileaks". Problem z Wikileaks polega m.in. na tym, że projekt ten wymaga przejrzystości od wszystkich, ale sam nie jest zbyt przejrzysty. Gawkowski twierdzi, że planowane Centrum będzie działało na bardziej otwartych zasadach.

- Tak jak każda działalność publiczna, ten projekt musi być przejrzysty i czytelny. Całość procesu analitycznego zostanie wskazana na portalu, tak aby każdy zgłaszający przypadki nadużyć wiedział, jaki będzie proces sprawdzania dostarczonej informacji. Dodatkowo chcemy każde zgłoszenie oznaczać i potwierdzać informacje o przyjęciu zgłoszenia. To już wymaga od nas olbrzymiej staranności czuwających nad całym procesem ludzi - mówił Gawkowski.

A gdyby do Centrum trafiły informacje nieprzychylne dla SLD? Gawkowski, odpowiadając na pytania DI, stwierdza, że partia byłaby w stanie je opublikować. Jego zdaniem unikanie "zamiatania spraw pod dywan" to prawdziwa siła formacji.

Czytelnicy DI sami ocenią to, czy Gawkowskiemu i SLD można wierzyć. My zwrócimy jedynie uwagę na to, że "zamiatanie pod dywan" daje we współczesnej przestrzeni informacyjnej efekty odwrotne od zamierzonych. Dobrym tego przykładem będzie choćby sprawa blogerki Kataryny, która wywołała setki publikacji, a przecież chodziło o jej uciszenie. Warto też przypomnieć o sprawie blogera z Mosiny. Były to przykłady tzw. efektu Streisand polegającego na tym, że próby ukrycia informacji powodują jej nagłośnienie.

Jeśli SLD jest tych zjawisk świadoma, to wie, że uruchomienie Centrum Monitoringu Nepotyzmu może być sięgnięciem po broń obosieczną. Jeśli natomiast partia tego nie wie, to może się o tym boleśnie przekonać w przyszłości.

Można jeszcze zastanawiać się nad tym, czy zjawiska takie, jak nepotyzm, da się w ogóle dokumentować. Czasem pewne sprawy załatwia się z burmistrzem czy wójtem na imprezie dożynkowej i nie ma na to dokumentów. Gawkowski twierdzi jednak, że można udokumentować nepotyzm.

Sonda
Centrum Monitoringu Nepotyzmu to będzie...
  • narzędzie walki politycznej
  • obiecujący, pro-obywatelski projekt
  • coś, co nie ma dla mnie znaczenia
wyniki  komentarze

- Udowodniliśmy to swego czasu. Na początku 2011 roku opublikowaliśmy Raport o zatrudnieniu w oparciu o mechanizmy polityczne w Ministerstwie Infrastruktury, kiedy jego szefem był polityk PO Cezary Grabarczyk. Pokazaliśmy wtedy całą siatkę powiązanych ze sobą politycznie i towarzysko ludzi pracujących w podległych mu spółkach i Ministerstwie. Jeśli chcemy rzeczywiście walczyć z różnego rodzaju "załatwiactwem", to nie możemy budować zaufania społecznego tak, jak od miesięcy czyni to Premier Donald Tusk, a jasno wskazywać miejsca, które stały się prywatnymi folwarkami polityków - podsumowuje Gawkowski.

Cóż... niebawem przekonamy się, jak to będzie wyglądało w praktyce. Centrum powinno ruszyć w sierpniu. 

Ja osobiście chętnie przyjrzę się Centrum Monitoringu Nepotyzmu, tak jak chętnie oglądam popisy cyrkowców. To może być dobra rozrywka, przekonamy się, do czego ludzie są zdolni, czasem będzie strasznie, a ostatecznie występ klauna może nam uświadomić jakąś istotną prawdę...

Czytaj: Obniżenie opłat kartowych pretekstem do politycznej licytacji


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *