Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Zobaczycie, za chwilę beacony będą niewidzialne. Rozmowa z Alexeyem Shabalovskiym.

17-06-2015, 08:40

Podobno Polska to Dolina Beaconowa. Tak mówią. Mówią też, że same beacony to jeszcze niewiele. O zastosowaniu beaconów, ale od strony tworzenia współpracującego z nimi oprogramowania, rozmawiamy z Alexeyem Shabalovskiym, współzałożycielem i wiceprezesem EMBIQ - jednego z pierwszych polskich software house’ów przygotowujących na zamówienie klientów aplikacje oparte o beacony.

robot sprzątający

reklama


Joanna Ryńska, Dziennik Internautów: Dziś niemal wszyscy chętnie zajmują się beaconami, zresztą DI także. A jak zaczęła się Wasza przygoda z tymi mikronadajnikami?

Alexey Shabalovskiy: Było to dość wcześnie, na początku 2014 roku, krótko po ogłoszeniu standardu iBeacon przez Apple’a. Słyszeliśmy o tym, ale do zastosowania nowego rozwiązania w naszych projektach zaprosił nas nasz partner z branży meblarskiej, który zapytał, czy umielibyśmy przygotować i wdrożyć oprogramowanie z wykorzystaniem beaconów - najpierw wersję demo na targi, a potem pełne rozwiązanie na całą Europę.

Często jest tak, że pomysł na wykorzystanie jakiejś technologii wychodzi od klienta?

Tak, jako software house, który nie oferuje własnych gotowych produktów, tylko tworzy oprogramowanie na potrzeby zamawiających, jesteśmy czasem stawiani przed zadaniem wykorzystania jakiejś nowinki technologicznej, o której klient usłyszał i chciałby ją mieć w swoim biznesie. Zdarza się, że nie ma jeszcze pomysłu, jak miałoby wyglądać wykorzystanie takiego rozwiązania i dopiero naszą rolą jest pokazanie mu możliwości.

Tak było też z klientem od mebli?

Niekoniecznie. Ten klient dobrze wiedział, czego chce, naszą rolą było ubranie pomysłu w technologię. Zaczęliśmy od aplikacji targowej - do mebli były przymocowane beacony, zwiedzający mieli na telefonach aplikację i dzięki temu telefon „sam” odkrywał informacje o konkretnych meblach, do których się zbliżał. Na targach pomysł ten wzbudził duże zainteresowanie. Naturalnym następstwem było przygotowanie takiego rozwiązania do obsługi całej sieci dystrybucyjnej.

Wtedy już mogliście promować się jako firma przygotowująca oprogramowanie z beaconami?

To nie do końca tak. W większości nasi klienci to albo firmy, które już wcześniej korzystały z naszych usług, albo przychodzące z polecenia innych klientów. Z takiej typowej reklamy mamy może 5% nowych kontraktów.

Czy tak samo jest z rozwiązaniami z beaconami?

Kiedy to rozwiązanie dopiero się pojawiło, poziom wiedzy był oczywiście znikomy - klienci słyszeli, że to urządzenie bezprzewodowe, ale nie bardzo rozumieli, jak działa i jak można je wykorzystać. Uświadamialiśmy więc odbiorcom, czym właściwie jest beacon i pomagaliśmy rozwijać pomysły. Dzisiejszy klient już dobrze to wie - najczęściej przychodzi z gotowymi pomysłami na funkcjonalności. Z drugiej strony, nawet osoby techniczne, które dobrze rozumieją zasadę działania na poziomie funkcjonalnym, nie do końca rozumieją poziom techniczny, np. nie wiedząc dokładnie, jak działa Bluetooth. Bywa, że musimy wyperswadować klientowi zastosowanie prądożerne i niestabilne, nienadające się do pracy z beaconami.

A na jakie cechy samych beaconów zwracacie uwagę jako wykonawca oprogramowania?

Przede wszystkim na stabilność działania. Pamiętajmy, że to pracujące ciągle mikrokomputery. Ważne jest, czy działają stabilnie, nie zawieszają się. Zwracamy uwagę na dokładność i responsywność pomiaru, prawidłowość identyfikacji, trwałość baterii. Bardzo ważne są dla nas również narzędzia dla programistów dostarczane przez producenta, szczególnie w przypadku zastosowań w niekonwencjonalnych produkcjach.

Czy korzystacie zawsze z konkretnego rozwiązania?

Mamy swego sprawdzonego dostawcę - jednego ze znanych polskich producentów - bo jego urządzenia dobrze spełniają nasze oczekiwania i jakościowe, i cenowe. Jeśli klient życzy sobie beaconów od innego dostawcy - jesteśmy na takie wdrożenie przygotowani. Zwykle odradzamy klientowi zakup tanich urządzeń z niepewnego źródła. Tania produkcja może oznaczać liczne, głównie przykre niespodzianki podczas wdrożenia aplikacji. Przyznam, że pomagamy przy wyborze dostawcy beaconów także dla własnego bezpieczeństwa i spokoju. Jako dostawca rozwiązania, to my jesteśmy na pierwszej linii ognia. Jeśli coś źle działa, to klienta nie interesuje wtedy, czy to beacon jest niestabilny, czy coś jest nie tak z aplikacją - widzi, że nie działa i oczekuje od dostawcy oprogramowania szybkiego rozwiązania problemu.

Czy tworzenie aplikacji z beaconami czymś się różni od pracy nad innymi rodzajami oprogramowania?

Właściwie nie. Tak samo zaczynamy od precyzyjnego określenia wymagań funkcjonalnych, przygotowania projektu, następnie przechodzimy do implementacji, później testujemy, wdrażamy, a finalnie klient otrzymuje zamówiony produkt z gwarancją. Wyraźna różnica jest na początku, kiedy oprócz ustalenia tego, jak będzie wyglądała aplikacja, niezwykle istotne są także scenariusze użytkowe. Trzeba dokładnie określić, jak będziemy współpracować z beaconami, jak całe rozwiązanie ma reagować na pojawienie się użytkownika w ich zasięgu, ale też np. na opuszczenie ich strefy oddziaływania.

Na przykład?

Jeśli chodzi o wychodzenie z zasięgu, to prostym, ale niezwykle ciekawym zastosowaniem mogą być choćby beaconowe bransoletki dla dzieci. Kiedy telefon rodzica znajdzie się poza zasięgiem mikronadajnika (czyli dziecko wraz z beaconem oddali się za bardzo), aplikacja daje rodzicowi odpowiedni sygnał. Dla mnie osobiście to bardzo przydatne rozwiązanie w podróży, na plaży czy nawet na placu zabaw.

Jednak najczęściej spotykane zastosowania beaconów to handel i rozrywka. Czy macie na swoim koncie jakieś inne, ciekawe rozwiązania?

Identyfikacja przedmiotu czy miejsca (np. dzieła sztuki w muzeum), czy też naprowadzanie klienta (np. do półki z towarem) to te obszary, w których najłatwiej znaleźć zastosowanie dla tych urządzeń. Jednak naszym zdaniem duże możliwości niosą takie rozwiązania, w których działanie nadajnika nie ogranicza się do wysyłania sygnału. Beacon może być uzbrojony w dodatkowe czujniki, np. temperatury, wilgoci, ruchu, położenia, orientacji itp. Tu mamy cały obszar tzw. inteligentnego otoczenia, poczynając od rzeczy osobistych, przez domy, a kończąc na mieście. Zazwyczaj są to proste, ale niezwykle pomysłowe zastosowania, choćby taki beacon w ulubionym kwiatku może przypominać właścicielowi o podlewaniu, a zamontowany przy misce pupila - o terminowym karmieniu. Tego rodzaju zastosowań jest nieograniczona liczba.

Co powiedziałbyś beaconowym entuzjastom, a co sceptykom?

Właściwie dokładnie to samo - że ta dzisiejsza nowinka technologiczna za chwilę wtopi się w otoczenie. Kiedy rynek się nasyci, stanie się naturalna i oczywista. Nikt nie będzie pisał poematów o tym, jak działa technologia - na podobnej zasadzie w otoczenie wtopił się zasięg telefonii komórkowej. Jeszcze kilka lat temu w salonach operatorskich wisiały jako duma i chluba mapy zasięgu sieci. Dziś już nie, bo zasięg to nic nadzwyczajnego. Tak samo niewidzialne będą wszelkiego rodzaju technologie krótkiego zasięgu bezprzewodowego. Będziemy z nich korzystać w sklepach czy muzeach w sposób nieuświadomiony. Będziemy oczekiwać wręcz, że telefon sam będzie nam mówił, jaki obraz oglądamy czy gdzie znajdziemy ulubiony produkt. Świat uzbroi się w beacony także w zakresach innych niż handel, kultura i rozrywka - tylko wtedy już nie będzie nas to tak ekscytować. Nie będziemy analizować, czy nasz inteligentny samochód, mieszkanie, budynek działa dzięki Wi-Fi, Bluetoothowi, beaconowi, RFID czy jeszcze innemu, dziś nieznanemu rozwiązaniu. Za parę lat te urządzenia będą wszędzie, w sposób naturalny zostaną osadzone w naszym otoczeniu, a ich wykorzystanie będzie zupełnie zwyczajne.

Dziękujemy za rozmowę.

 

Nasz rozmówca:

Alexey Shabalovskiy. Współwłaściciel i dyrektor techniczny EMBIQ Sp. z o.o., gdzie zarządza zespołem programistów. Doświadczony programista, ekspert technologii mobilnych, związany z branżą początków jej istnienia. Jeszcze na studiach tworzył aplikacje mobilne na pierwsze smartfony z systemem Symbian. Kierował działem rozwoju platformy systemów w jednej z polsko-japońskich spółek branżowych. Przez ponad 5 lat współtworzył mobilną wersję największego polskiego komunikatora GG, m.in. jako twórca i kierownik Działu Aplikacji Mobilnych. 

Autorka fotografii powyżej: Katarzyna Sontowska


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *