YouTube nie boi się TVN - aktualizacja
YouTube nie obawia się uruchomienia zapowiadanego wortalu multimedialnego grupy TVN. Polski nadawca obiecuje tymczasem, że nowe przedsięwzięcie wykroczy poza to, co oferują typowe serwisy filmowe. (tekst został zaktualizowany o autoryzowane wypowiedzi rzecznika TVN przesłane dopiero po wczorajszej publikacji)
reklama
ciąg dalszy...
FALA KASOWANIA NADCHODZI?
Rzeczniczka YouTube Małgorzata Rigoli nie jest nam w stanie odpowiedzieć, ile filmów do tej pory zniknęło z YouTube na życzenie TVN-u, bądź innych polskich nadawców oraz producentów.
- Nie monitorujemy tego zjawiska. Być może, że skontaktowali się z nami mniejsi producenci, a przypadek TVN-u był po prostu bardziej nagłośniony. Nie dysponujemy listą osób, które prosiły nas o usunięcie materiałów. Każdego traktujemy tak samo - bez względu, czy będzie to TVN, czy też student szkoły filmowej - tak samo to szanujemy. - powiedziała Dziennikowi Internautów dodając, iż wnioskami z prośbą o usunięcie konkretnych materiałów z YouTube zajmują się dedykowane zespoły w Irlandii, Indiach i Stanach Zjednoczonych.
Serwis sam nie kasuje żadnych materiałów, gdyż nie jest w stanie stwierdzić, czy dany klip został zamieszczony wbrew czy też za zgodą właściciela praw autorskich. Interwencja ze strony YouTube następuje dopiero po złożeniu przez niego pisemnej prośby.
Podobnie reaguje spółka o2.pl, do której należą serwisy filmowe Wrzuta.pl i Smog.pl. - Działamy zgodnie z prawem. Jeśli uprawnione podmioty - np. stacje TV - przesyłają prośbę o usunięcie materiałów do których mają prawa, to je niezwłocznie usuwamy. - powiedział Dziennikowi Internautów Darek Kołtko, rzecznik o2.pl. Czy do jego firmy zgłaszał się już TVN bądź inny nadawca, nie chciał jednak ujawnić.
Karol Smoląg twierdzi, że monitoring prowadzony przez TVN obejmie wszystkie najważniejsze wortale filmowe.W przypadku stwierdzenia naruszenia interesów firmy, właściciel strony otrzymuje pismo przygotowane przez prawnika z żądaniem usunięcia danych materiałów. Według informacji nadawcy, w skutek działań nadawcy z serwisów wideo zniknęło do tej pory ok. tysiąc plików.
- Nie jest możliwe, abyśmy jednego dnia podjęli działania wobec administratorów wszystkich stron, na których mogą się znajdować nasze materiały. - mówi Smoląg - Zaczęliśmy od serwisów, które wg badań gromadzą największą ilość materiałów i są najpopularniejsze wśród polskich internautów. Możemy przyjąć, że naszej kontroli będą poddawane wszystkie najważniejsze serwisy.