Jak co roku, trwają spory, czy ważniejsze są święta wielkanocne czy te związane z Bożym Narodzeniem. Zwolennicy polewania wodą uważają, że "zmartwychwstanie" jest ważniejsze od "narodzenia". Z kolei zwolennicy szperania pod świąteczną choinką w celu znalezienia prezentów będą przekonywać, że rodzinna atmosfera ich święta przemawia na korzyść w tym odwiecznym sporze. Według mojej skromnej opinii wynik rozważań jest remisowy bez wskazania na jakąkolwiek ze stron. I nie inaczej jest z pewnymi porównaniami, jeśli chodzi o rynek kapitałowy.
reklama
Przez wiele lat podchodziłem z daleko posuniętą rezerwą do wszelkiego rodzaju rankingów czy ratingów. Gdy tylko widziałem komunikat, że komuś podniesiono, a innemu podmiotowi obniżono rating, zaraz zapalała mi się czerwona lampka. Otóż znowu ktoś chce się wykazać przed swoim kierownikiem, że potrafi zaistnieć w świecie mediów. Stąd moja rezerwa do wszelkiego rodzajów rankingów w stylu A+ czy CCC minus. Takie skrzywienie na polskim rynku, gdzie więcej było ideologii niż merytoryki, nie mogło pozostać bez śladu na podobnych doniesieniach ze świata. I nie musiałem długo czekać na potwierdzenie.
Na początku ostatniego przedświątecznego tygodnia agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła perspektywę ratingu USA ze stabilnej na negatywną. Ekonomiści utrzymali ocenę kredytową USA na poziomie AAA, ale obniżyli perspektywy. Agencja w komunikacie podała, że gospodarka amerykańska jest zróżnicowana i silna, ale istnieje ryzyko presji inflacyjnej. Pomimo wzrostu produkcji przemysłowej w I kwartale tego roku USA są jedynym krajem z oceną AAA, który ma tak wysoki deficyt budżetowy i rosnący dług publiczny.
Rozdzwoniły się do mnie telefony. Skrzynka e-mail zaczęła cierpieć ze względu na przeciążenie korespondencją. Zarówno tą "chcianą" i pożądaną, jak również tą "niechcianą" , której jedyne miejsce to kosz na śmieci. Najczęściej zadawanym mi pytaniem było, co ja o tym wszystkim sądzę i jaką mam opinię do powstałych zdarzeń. Jak zwykle, starałem się zachować spokój. Argumentowałem, że to nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy jakieś medialne "wydarzenie" decyduje o zachowaniach inwestorów. Oczywiście, że mam świadomość, że ciężko jest komuś wytłumaczyć, aby zachowywać spokój w sytuacji, kiedy DJIA spadał o -1,31%, WIG 20 tracił 1%, niemiecki DAX 1,9% a francuski CAC 2,5%.
Jak pokazały następne dni, nerwy należy trzymać na wodzy, a decyzje podejmować w przemyślany i rozsądny sposób. Dlaczego? Jeszcze przed rozpoczęciem świąt wielkanocnych rynki z chwilowej zapaści spowodowanej ratingową "obsuwanką" wyszły obronną ręką. Najpierw opanowano sytuację. Następnie zaprezentowano wyjście z trudnej sytuacji, aby przeprowadzić kilka kontrataków poprawiających poziomy notowań dla giełdowych indeksów. Skąd my to znamy?
Idąc śladem wyższości jednych świąt nad innymi, można zastanowić się nad wyższością inwestowania w dywidendy wypłacane jeden raz na rok wobec dywidend wypłacanych w systemie kwartalnym. Na początek weźmy dywidendę z polskiego rynku. Akcja należy do sektora spożywczego. Spółka dywidendę wypłaca prawie "od zawsze". Rok temu jedna akcja tej spółki na warszawskiej giełdzie kosztowała 513 PLN. Na koniec minionego tygodnia cena osiągnęła 710 PLN za akcję. Porównanie wspomnianych poziomów cenowych daje około 38% stopy zwrotu. Do tego należy dołożyć efektywność dywidendy na poziomie 9,25% w ujęciu rocznym.
A jak to wygląda na tle innych "okazji" dywidendowych? W tym celu przejrzałem notowania wielu akcji, gdzie emitenci również niemal "od zawsze" płacą dywidendę, ale w systemie kwartalnym. Do porównań posłużyły mi: 1 akcja z sektora energetycznego, 1 akcja z sektora usług oraz 1 akcja z sektora nieruchomości. Kolejny wspólny mianownik - w każdym przypadku dywidenda rok temu była odpowiednio o 1% wyższa niż aktualnie dla akcji z sektora energetycznego, o 1,7% wyższa rok temu niż aktualnie dla akcji z sektora usług. Z kolei akcja z sektora nieruchomości w ciągu 12 miesięcy obniżyła dywidendę prawie o 14%. I tu mamy pierwszy sygnał alarmowy polegający na tym, że chociaż dywidendy są utrzymywane, to jednak systematycznie zmniejszane.
Drugi niekorzystny czynnik (jeśli popatrzyć na inwestycję z terenu Polski), to zachowanie kursu walutowego. Rok temu kurs jednego dolara USA przygotowywał się do przeskoczenia bariery 3 złotych. Od maja do sierpnia miło było otrzymywać systematycznie, dajmy na to co tydzień, dywidendy, bo niektóre z nich wpływały na rachunek na poziomie powyżej 3,2 PLN za dolara USA. Ostatnio kurs dolara USA zawitał na poziom 2,71 złotego. Nie jest przyjemnie zajmować pozycję dywidendową na poziomie 3,25 PLN za dolara USA i otrzymać wypłatę na poziomie 2,75-2,8 PLN za dolara USA. I tutaj mamy drugi sygnał alarmowy. Nie wszystko jest złotem, co się świeci. Niekiedy niektóre inwestycje należy rozłożyć w czasie, aby otrzymać odpowiednią nagrodę. Natomiast porady w stylu "trzeba było kupić kontrakt zabezpieczający i nie narzekać", to ja wysyłam na śmietnik. Po fakcie to najmądrzejszy potrafi być tylko polski licencjonowany mistrz świata albo specjalista od wieszczenia totalnej katastrofy. A kiedy ich pomysły nijak mają się do rzeczywistości, to modlą się jedynie o to, aby cały otaczający światek doznał amnezji.
A co do stóp zwrotu - zmniejszane dywidendy, umacniający się złoty względem dolara USA i efekty widać. Stopa zwrotu z akcji z sektora energetycznego po przeliczeniu na złote z uwzględnieniem standardowych kosztów (prowizje maklerskie, podatek dochodowy) w ciągu ostatnich 12 miesięcy przyniosła -9,23% z uwzględnieniem przeliczonych kwartalnych dywidend. Akcja z sektora usług przyniosła +27% stopy zwrotu a akcja z sektora nieruchomości osiągnęła stopę zwrotu na poziomie 0,2%, oczywiście z uwzględnieniem kwartalnych dywidend. Czy zatem na tej podstawie można wyciągnąć wniosek, że zamiast inwestować na rynku, gdzie dostępne są dywidendy miesięczne i kwartalne, lepiej inwestować na rynku, gdzie dywidendy dostępne są jedynie w ujęciu rocznym? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Bo za pół roku może (oczywiście, że nie musi) się okazać, że akcja notowana na polskiej giełdzie jest w odwrocie, a akcje wypłacające dywidendy kwartalne czy miesięczne są cennym przedmiotem pożądania inwestorów.
I tak można pozostawić problem wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami wielkanocnymi. Problem wyższości jednych świąt nad drugimi na kolejny rok pozostaje nierozwiązany.
Andrzej Filipek
Jest specjalistą w opracowaniu portfeli inwestycyjnych zbudowanych z akcji notowanych na NYSE i systematycznie wypłacających dywidendy. Pracuje jako Analityk Finansowy oraz komentator ekonomiczny.
Treść powyższej analizy jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora i nie stanowi "rekomendacji" w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*