Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Wydawcy książek też mogą tolerować piractwo

21-06-2011, 13:05

Kilku autorów książek publicznie przyznało, że nie ma nic przeciwko udostępnianiu kopii książek w sieci. Podobnie może być jednak z wydawcami, o czym przekonał się pewien autor książki pierwotnie będący przeciwnikiem piractwa.

Paulo Coelho to chyba najlepszy przykład "propirackiego" autora. Nie tylko nie ma on nic przeciwko pobieraniu książek z sieci, ale wręcz zachęca ludzi do pobierania swoich książek. Ostatnio autor przypomniał o swoich poglądach i podał przykład znanej mu osoby z Rosji, która najpierw przeczytała piracką wersję "Alchemika" i dopiero potem kupiła książkę. W sumie w Rosji sprzedało się 12 mln egzemplarzy "Alchemika".

Oczywiście można powiedzieć, że z punktu widzenia autora piractwo może być bardziej znośne niż z punktu widzenia wydawcy. Autor, którego dzieła są kopiowane, zyskuje cenną popularność. Dla wydawcy kapitał w takiej formie ma mniejsze znaczenie.

>>> Czytaj: British Library wchodzi do Google Books

Okazuje się jednak, że wydawca może mieć bardziej liberalne podejście niż autor. Taki przypadek został opisany w The Chronicle, w felietonie autorstwa wykładowcy filozofii, który podpisał się pseudonimem Clement Vincent - zob. My Battle With E-Pirates.

Vincent przyznał, że na jednej ze stron służących do dzielenia się plikami znalazł kopię swojej książki. Początkowo dziwił go fakt, że aż 123 osoby chciały pobrać książkę mało znanego filozofa. Potem wydało mu się, że ta piracka wersja książki jednak uderza w jego finanse. Zwrócił się zatem do swojego wydawcy z pytaniem, czy dział prawny nie mógłby się zająć usunięciem pirackiej wersji z sieci.

Na pytanie szybko odpowiedział prawnik, który stwierdził, że nie ma dowodu na bezpośredni związek między piractwem a sprzedażą drukowanych wersji książek. Prawnik stwierdził też, że pirackie wersje mogą sprzyjać reklamowaniu dzieła, co prowadzi do zwiększonej sprzedaży. Ostatecznie jednak wydawca spełnił wolę autora i zatroszczył się o usunięcie nieautoryzowanej kopii.

W tym momencie Vincent - jak na filozofa przystało - zaczął się zastanawiać nad faktycznym skutkiem swoich działań. Sprawdził, czy w sieci są dostępne inne książki wydawcy. Były dostępne. Najwyraźniej wydawca zajął umiarkowane stanowisko, z jednej strony starając się o sprzedaż książek, z drugiej strony nie walcząc z dostępnością ich kopii w sieci.

- Choćbym nawet mógł głosić zwycięstwo w mojej pierwszej salwie przeciwko e-piratom, teraz zastanawiam się, czy zaangażowanie w to nie było błędem. Ostatnio sprawdziłem otwarte morza internetu, wpisując tytuł mojej książki do przeglądarki ze słowami "free download". Wybrałem jedną z nich losowo i po kilku kliknięciach elektroniczna kopia mojej książki pokazała się na ekranie. To było zbyt łatwe. W moim konflikcie z piratami postanowiłem wycofać się z bitwy, przynajmniej na chwilę - podsumowuje filozof. 

>>> Czytaj: Płacę / nie płacę: Muzyka, filmy i gry w internecie (wideo)


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: The Chronicle