Wczoraj rano opisaliśmy serwis WorkHome.pl, przestrzegając przed nieostrożną rejestracją. Wreszcie odpisał nam jego właściciel, który twierdzi, że został zniesławiony, a jego serwis okazał się niewypałem i on sam "machnął ręką" na tę sprawę. W aktualizacji dodaliśmy kolejny komentarz prawnika dotyczący ciekawej kwestii praw autorskich.
reklama
Wczoraj rano opublikowaliśmy tekst o serwisie WorkHome.pl, który namawia internautów do rejestracji kończącej się zawarciem umowy o dzieło. Porównaliśmy go do słynnego Pobieraczka, bo również w tym przypadku sama rejestracja wystarczy, by zawrzeć umowę, nie całkiem korzystną dla internauty.
Udało nam się nawiązać kontakt z właścicielem serwisu Panem Adrianem Oleszczukiem. W korespondencji z nami stwierdził on, że został przez Dziennik Internautów zniesławiony, choć nie wyjaśnił na czym to zniesławienie miałoby polegać. Odpowiedział jednak na pytania istotne dla sprawy. Wynika z nich m.in. że "machnął ręką" na całe przedsięwzięcie WorkHome.pl. Wybrane odpowiedzi zamieszczamy poniżej w oryginalnej pisowni.
* * *
DI: Ilu osobom Pana firma wypłaciła już wynagrodzenia z tytułu wykonanej umowy?
AO: Napisze tylko iz system workhome.pl do takiej rekrutacji sie nie sprawdzil. Zbyt duzo osob ma w glebokim powazaniu czytanie czegokolwiek. Moze nalezaloby wysylac do nich piktogramy.
DI: Wiele osób uważa, że Pana serwis - WorkHome.pl - powstał wyłącznie w celu dokonywania wyłudzeń. Co Pan odpowie na tę krytykę?
AO: No tak, wiekszosc nie moze sie mylic tak jak to bylo z plaska ziemia i sloncem krecacym sie wokol ziemi. Cel serwisu jest oczywisty a wszystkie informacje sa na nim zawarte dosc klarownie dlatego takie zarzuty sa nie dosc ze dla mnie niezrozumiale to na dodatek obrazliwe.
DI: Czy byłby Pan gotów na wprowadzenie dwustopniowego procesu rejestracji, aby wykluczyć rejestracje przypadkowe lub nieprzemyślane?
AO: Na ten moment z racji wspomnianych w pkt.1 serwis nie przyjmuje zadnych rejestracji, nie ma co prawda o tym informacji na stronie jednak funkcje rejestracyjne zostaly wylaczone juz jakis czas temu wystarczy sprobowac sie zarejestrowac). Serwis mial za zadanie w pelni automatycznie prowadzic rekrutacje, tlumaczenie umowy kazdemu z osobna zautomatyzowane by byc nie moglo. Nawet jesli przeslalbym maila do kazdej z osob z opisem praw i obowiazkow napisanych ludzkim jezykiem to i tak wiekszosci nie bedzie sie chcialo go przeczytac. Pokazuje to fakt iz wiele osob po wypelnieniu danych nie wie gdzie jest panel edycyjny pomimo iz otrzymuja taka informacje w mailu ktory ma moze 10 zdan. Poza tym badzmy powazni, to nie przedszkole a umowa nie zostala zamieszczona po to by kazdego indywidualnie telefonicznie prosic o zapoznanie sie z nia. Co do samej umowy mamy dowolnosc formuowania umow cywilnoprawnych a ta w zaden sposob nie narusza w moim mniemaniu interesu zleceniobiorcy.
DI: Ile osób pozwała Pana firma w związku z naruszeniami umów?
AO: Tak naprawde to machnalem na to reka a sprawe zalozylem raptem kilku osobom ktore wybitnie daly mi sie we znaki (mniej niz 3). Mysle jeszcze nad sprawami o znieslawienie dla kilku osob. W razie checi moge przeslac prnt screen z panelu epu z zaczerniona jedna sprawa ktora nie tyczy sie portalu workhome.pl.
DI: Jaki jest sens klauzuli poufności w umowie, skoro warunki umowy i tak są dostępne w internecie, w ogólnodostępnym pliku.
Umowa ta sluzyla mi do zawierania tejze umowy na pismie jednak proces rekrutacji byl zbyt wolny a klauzula to pozostalosc z formy pisemnej. Jednakze klauzula ta pozwoli mi jak sadze rozprawic sie z krzykaczami internetowymi ktorzy tak chetnie oczerniaja mnie na jednym z forow internetowych, musze jednak skonsultowac moj pomysl z prawnikiem.
* * *
We wczorajszym tekście na temat WorkHome.pl zamieściliśmy komentarz prawnika Michała Kluski, ale dodatkowo sprawę skomentował dla Dziennika Internautów Olgierd Rudak, prawnik i redaktor naczelny serwisu Lege Artis.
Olgierd Rudak zauważył, że w umowie WorkHome.pl jest mowa o tym, że "Zamawiający nabywa bez ograniczeń terytorialnych i czasowych (...) wyłączne majątkowe prawa autorskie". Tymczasem zgodnie z art. 53 Prawa autorskiego umowa o przeniesienie autorskich praw majątkowych wymaga zachowania formy pisemnej pod rygorem nieważności.
- Aczkolwiek od razu dodam, że w odniesieniu do takiej umowy ów skutek dotyczy tylko kwestii przeniesienia praw, bo całej reszty raczej nie - chyba że te pozostałe elementy byłyby nierozerwalnie powiązane z prawami - powiedział Olgierd Rudak redakcji DI24.pl
Nawet jeśli omówiona przez Olgierda Rudaka kwestia nie jest kluczowa, warto zwrócić na nią uwagę. Uświadamia to, że nie w każdej sytuacji zawarcie umowy można sprowadzić do elektronicznej rejestracji, a oferty pracy w internecie bardzo często dotyczą właśnie praw autorskich.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|