Programy do ripowania DVD już od pewnego czasu znikają z sieci, bo Stany Zjednoczone tego chcą. Teraz amerykańskie konsorcjum AACS życzy sobie, żeby władze USA nacisnęły na państwo, w którym toczy się proces przeciwko twórcy programu AnyDVD HD. Czy to nie przesada?
To kolejny tekst z cyklu Absurdy własności intelektualnej (AWI).
* * *
Teoretycznie nie ma nic złego w tym, że zakupione na płycie treści chcesz skopiować na własny użytek. Możesz przecież ripować płytę CD po to, aby słuchać jej na innym urządzeniu. Możesz też ripować płytę DVD, aby mieć kopię zapasową ulubionego filmu. Niestety jak już kiedyś wspominałem, w USA przemysł filmowy uznaje ripowanie DVD za nielegalne i to pomimo, że ripowanie muzyki z CD jest uważane za legalne.
Co o ma do nas? W Polsce możesz kopiować legalnie kupione treści na własny użytek. Rzecz w tym, że potrzebujesz do tego odpowiedniego oprogramowania, a Stany Zjednoczone potrafią ograniczać jego dostępność. Już w 2014 roku pisaliśmy o tym, jak amerykański sąd zablokował strony z programem DVD Fab, mimo iż program ten nie jest produkowany przez firmę z USA. Działania przeciwko DVDFab sprawiły, że z sieci zniknęły kolejne programy do ripowania DVD.
Obecnie "przemysł" nadal walczy z ripowaniem DVD i chce nadać tej walce wymiar międzynarodowy. Świadczy o tym ciekawy dokument opublikowany przez TorrentFreak. Jest to pismo adresowane do asystenta amerykańskiego Przedstawiciela ds. Handlu (USTR). Nadawcą pisma jest AACS, czyli konsorcjum odpowiedzialne za zabezpieczenia płyt DVD.
AACS skarży się na działalność firmy Slysoft, która stworzyła dość popularny program AnyDVD HD. Autorzy listu straszą, że ten program pozwala stworzyć "nieograniczoną liczbę nieautoryzowanych kopii". Straszne! Co gorsza, to oprogramowanie umożliwia obejście zabezpieczeń przed kopiowaniem, a obchodzenie zabezpieczeń jest w USA naruszeniem.
Oczywiście AACS próbowało walczyć ze Slysoftem w sądzie. Już w roku 2007 sprawa została zgłoszona organom ścigania z Antigui, bo tam właśnie Slysoft ma swoją siedzibę. Niestety potrzeba było dużo czasu, aby postawić zarzuty właścicielowi Slysoft (Giancarlo Bettini).
Zarzuty postawiono dopiero w grudniu 2010 roku. Na proces trzeba było czekać kolejne dwa i pół roku. Bettini został uznany za winnego w roku 2014, ale oczywiście wniósł apelację, która ciągle czeka na rozpatrzenie. Przez ten cały czas Slysoft działa tak jak działał.
fot. Jean-Etienne Minh-Duy Poirrier
Dlaczego AACS zgłasza się z tym problemem do amerykańskiego urzędu? To proste. AACS chce, żeby amerykański Przedstawiciel ds. Handlu użył narzędzi międzynarodowego nacisku przeciwko państwu jakim jest Antigua i Barbuda. Narzędziem nacisku może być słynny raport Special 301 Watchlist. Jest to regularnie wydana przez USTR lista "pirackich" państw.
Ta lista państw-piratów jest traktowana niezwykle poważnie przez władze innych państw. Wróćmy pamięcią do roku 2010, kiedy to Polska została skreślona z tej listy. Uznano to za tak ważne, że komentował to osobiście minister kultury! Mówiono, że "sukces" był możliwy dzięki zaangażowaniu policji. Minister posunął się nawet do zapewniania, że dzięki skreśleniu z "listy piratów" do Polski zaczną przyjeżdżać najwięksi artyści!
Nie tylko polskie władze były w stanie podjąć jakieś działania, aby być skreślonym z listy. Wycieki Wikileaks potwierdziły, że raport USTR był używany do wywierania nacisków na Szwecję oraz na Hiszpanię.
Podsumowując - AACS chce, żeby amerykański rząd wytknął Antiguę palcem i powiedział całemu światu: "Patrzcie, to są piraci". Wszystko z powodu jednego programu do ripowania DVD.
Tę historię zaliczyliśmy do naszych absurdów własności intelektualnej. Już samą walkę z ripowaniem DVD można uznać za absurdalną. Przemysł filmowy i AACS automatycznie łączą ripowanie DVD z piractwem na dużą skalę, ale w rzeczywistości te zjawiska są luźno połączone. Ripowanie na własny użytek nie musi wiązać się z piractwem, podobnie jak aktu piractwa można dokonać bez przełamywania zabezpieczeń DVD (np. nagrywając film kamerą z telewizora lub w kinie).
Absurdalne jest również to, że zaledwie jeden spór sądowy o jedną tylko firmę miałby wywołać reakcję na poziomie międzynarodowym.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka.
AACS domaga się działań przeciwko Antigui. W przeszłości właśnie ten kraj planował uruchomienie rządowej pirackiej strony. Miało się to odbyć całkiem legalnie, gdyż Światowa Organizacja Handlu (WTO) zgodziła się na zniesienie praw własności intelektualnej odnoszącej się do amerykańskich dóbr o wartości 21 mln USD rocznie. Był to efekt sporu pomiędzy Antiguą i Stanami Zjednoczonymi o usługi hazardowe online. Do tej pory strony nie uruchomiono. Skoro jednak Antigua mogłaby za zgodą WTO "piracić" amerykańskie produkcje, to czy USTR powinien wytykać temu krajowi przyzwalanie na piractwo?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|