Przychody artystów rosną – tak wynika z danych opublikowanych przez szwedzkiego badacza Daniela Johanssona. Nie jest więc prawdą, że okradani przez internautów muzycy muszą żebrać. Z drugiej strony rzeczywiście spada rola wytwórni nagraniowych. Czy można więc mówić, że piractwo pomaga artystom, szkodząc wytwórniom?
reklama
Przedstawiciele przemysłu muzycznego lubią mówić o swojej biedzie w czasach piractwa. W sposób szczególny lubią mówić o milionach traconych z powodu internetowych piratów. Przy okazji padają zmyślone liczby. Dziennik internautów kilkakrotnie zwracał uwagę na ten problem. Ostatnio w tekście pt. Antypirackie prawo będzie kosztować, ale ile?
W atmosferze upadku wytwórni i artystów warto przyjrzeć się tym danym, które mogą rzetelniej opisać sytuację na rynku. Bardzo ciekawe wyliczenia zaprezentował ostatnio Daniel Johansson. Wynika z nich m.in., że przychody przemysłu nagraniowego w Szwecji w latach 2000-2008 utrzymywały się na podobnym poziomie, a w ostatnich latach nieznacznie rosły.
Zmienia się jednak struktura przychodów. Rosną te związane z występami i publicznym odtwarzaniem utworów, a maleją przychody ze sprzedaży nagrań.
Rosną natomiast przychody samych artystów. Dla nich również zmienia się struktura przychodów, bo w ciągu ostatnich ośmiu lat zmalało znaczenie nagrań, a znacznie wzrosły przychody z występów na żywo. Warto zobaczyć wykresy w tekście Daniela Johanssona pt. The Swedish Music Industry in Graphs.
Dane przedstawione przez badacza oznaczają dwie rzeczy. Po pierwsze rynek się zmienia. Zmieniają się źródła przychodów, sposoby rozliczeń między wytwórniami i artystami, koszty dystrybucji itd. Zdaniem samego Daniela Johanssona wiadomości dla rynku są o tyle dobre, że wskazują na jego potencjał i możliwość dostosowania się do obecnej sytuacji.
Z drugiej strony nie jest pozytywny fakt, że dochody na rynku utrzymują się na podobnym poziomie od 8 lat. Nie jest też do końca dobre, że spadają przychody z nagrań, bo to najczęściej wytwórnie początkowo inwestują w artystów.
Niektóre media wykorzystały dane Daniela Johanssona aby dowodzić, że wymiana plikami w internecie nie szkodzi przemysłowi muzycznemu. Było to zbyt daleko idące wnioskowanie. Sam badacz podkreśla, że przedstawione liczby nie opisują wszystkich zjawisk, a już z pewnością nie odpowiadają na pytanie o wpływ P2P na rynek muzyczny.
Mimo to trudno się powstrzymać od interpretowania danych Johanssona w kontekście wymiany plików w sieci. Zdaniem komentatorów propirackich wykresy pokazują, że mimo rozwoju wymiany plików w sieci przemysł nie stracił. To może być zbyt daleko idący wniosek, bo dane Johanssona nie biorą pod uwagę m.in. inflacji.
Można się jednak pokusić o stwierdzenie, że wymiana plików może pomagać artystom w zarabianiu na koncertach. Już wcześniej w innych badaniach potwierdzono, że obecność nagrań danego artysty w sieciach P2P może stymulować jego popularność. To z kolei może się przekładać na zainteresowanie koncertami i zwiększenie przychodów w tym obszarze.
Poza tym badania Johanssona mogą uświadamiać coś innego, o czym nie wszyscy chcą myśleć. Może być tak, że dobro rynku muzycznego nie jest tożsame z dobrem wydawców. Dzięki internetowi powstają nowe formy dystrybucji muzyki, które pozwalają artystom obejść się bez wytwórni. Nie jest więc wykluczone, że gorsza sytuacja wydawców to po prostu efekt zmian na rynku, a nie efekt działań określonej grupy społecznej.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*