Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Użytkownik awansował na członka społeczności

29-04-2006, 01:57

Wiele serwisów informacyjnych pisało wczoraj o 100 milionach zarejestrowanych użytkowników w Skype. Niklas Zenstrom cieszył się i dziękował tzw. społeczności. Niedawno też, przy okazji kolejnych beta testów IE7, Microsoft prosił społeczność o pomoc. Czyżby słowa konsument, klient, użytkownik powoli wychodziły z użycia na rzecz... członka społeczności?

Od pewnego czasu zastanawiam nad tym, czy słowo społeczność jest odpowiednie do określenia grupy konsumentów. Z pewnością jest to słowo efektowne i może w jakiś sposób odnosi się do ludzkiej potrzeby działania w grupie, ale czy zawsze jest adekwatne do stanu faktycznego?

Przyznam, że nie mam pojęcia, kto użył tego określenia jako pierwszy. Mam jednak wrażenie, że słowo społeczność zrobiło furorę dzięki ruchowi wolnego oprogramowania. Przyjrzyjmy się więc temu, jak działa taka społeczność.

Fani wolnego oprogramowania mają często wspólne poglądy, wspólne cele i są w stanie podejmować różnego rodzaju trudy aby swoją społeczność wspierać. Zauważmy jednak, że członek takiej społeczności dostaje również coś w zamian. Ba! Dostaje bardzo dużo - np. system operacyjny, zestaw narzędzi programistycznych, graficznych, muzycznych, internetowych... i wiele, wiele innych.

Ale słowa społeczność używa również, prawdopodobnie całkowite przeciwieństwo ruchu open source, czyli firma Microsoft. Nie raz juz spotkałem się na blogach prowadzonych przez pracowników z Redmond z określeniami "IE community" lub "Windows Community".

W tym przypadku nie mamy raczej do czynienia ze wspieraniem jakiejś idei, czy grupy ludzi działających także na naszą korzyść, ale ze wspieraniem konkretnej firmy i jej stricte komercyjnych produktów. Każdy objaw bezinteresownego zaangażowania jest tu praktycznie rzecz biorąc pomaganiem komuś w robieniu pieniędzy.

Z pewnością znajdą się ludzie, którzy stwierdzą, że system Windows to również pewna idea (że chodzi przyjazność użytkownikowi i tym podobne cuda). Nie zmienia to jednak faktu, że za wyznawanie tej idei trzeba płacić i są to sumy w polskich realiach niemałe. Członek społeczności nie dostaje nic z racji uczestniczenia w projektach. Mało tego - nie dość, że nic nie dostaje, to musi jeszcze płacić za coś, co powstało dzięki jego pomocy, opiniom, testom itd.

Nawet w przypadku wspomnianego Skype użycie słowa społeczność wydaje się bardziej uzasadnione. Użytkownikiem tego komunikatora może zostać każdy, a oprogramowanie można sobie pobrać dowolną ilość razy całkowicie za darmo. Członkowie społeczności rozmawiają pomiędzy sobą za darmo - opłaca się!

Dla kontrastu podajmy inny przykład - publiczne beta testy jednego z produktów firmy Kaspersky Lab. W tym przypadku wszyscy są zachęcani do testowania produktu, który później (po ulepszeniu z wykorzystaniem wiadomości zebranych w czasie testów) będzie dostępny jako produkt komercyjny... tutaj Kaspersky również odwoływał się do społeczności.

Oczywiście ani ja, ani ktokolwiek inny nie może zabronić Microsoftowi stosowania słowa społeczność. Brzmi ono dobrze i pozwala na wprowadzenie upragnionego podziału "my" i "oni" (przy czym jedna strona identyfikuje się z ideą, druga z marką). Dzięki temu coraz częściej na forach i grupach dyskusyjnych pojawiają się ludzie, którzy zaciekle bronią zalet Windowsa, często nazywając miłośników Linuksa... fanatykami.

Oczywiście znajdą się też argumenty za tym, że używanie słowa społeczność jest w przypadku produktów Microsoftu uzasadnione. Trzeba przyznać, że ludzie Ci mają pewne wspólne interesy. Nie ma wątpliwości co do tego, że dominacja stron "IE only" w internecie lub przewaga mediów w formacie WMA byłaby dla nich korzystna.

Ale zostawmy to na boku. Pytanie, jakie zadałem sobie po tym wszystkim brzmi następująco (spróbujcie odpowiedzieć): czy firmom produkującym komercyjne oprogramowanie udało się przekonać konsumentów, że są "członkami społeczności"? Mnie wydaje się, że słowo społeczność staje się pewnym magicznym zaklęciem, i co najlepsze... ta magia naprawdę działa.

I jeszcze (nieco oderwana od całości) myśl na koniec. Wczoraj w DI pisałem o rozdaniu nagród w konkursie Firefox Flicks. Ciekawe, czy dożyjemy czasów, w których członkowie "IE Community" będą poświęcać swój czas i energię na tworzenie reklam Internet Explorera... ?

Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *