Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Z 25-procentowym udziałem w amerykańskim rynku muzycznym iTunes zdecydowanie prowadzi. Jego dominacja na rynku muzyki cyfrowej jest już jednak znacznie większa.

robot sprzątający

reklama


Zakupy muzyki w formie plików MP3 to wygodny sposób na stworzenie własnych, niepowtarzalnych składanek. Kupowanie albumów, zabezpieczonych przed możliwością kopiowania, skutecznie to uniemożliwiało. Dla wielu osób jeszcze lepszym, bo darmowym, sposobem na tworzenie własnych kolekcji muzycznych jest nielegalne ich pobieranie poprzez sieci p2p.

Mimo takich możliwości sprzedaż muzyki w formie cyfrowej dynamicznie rośnie, odbierając rynek tradycyjnym albumom. Dane dotyczące udziału muzyki cyfrowej w całym rynku muzycznym, które podał niedawno Dziennik Internautów, znalazły także potwierdzenie w badaniach firmy NPD Group. 65 procent rynku wciąż należy do albumów na CD, pozostała część to muzyka cyfrowa. Warto przy tym podkreślić, że jej udział systematycznie rośnie - w 2007 wynosił on 20 procent.

NPD podaje, że sprzedaż muzyki cyfrowej rośnie w tempie 15-20 procent rocznie, przy jednoczesnym takim samym spadku sprzedaży muzyki w formie tradycyjnej. Firma spodziewa się zrównania udziałów w sprzedaży obu form muzyki już w przyszłym roku.

Zdecydowanym liderem rynku jest iTunes, należący do firmy Apple. Udział sklepu w całym rynku muzycznym wynosi 25 procent (14 procent w 2007 roku). Za nim plasuje się sieć Walmart (sprzedaje zarówno płyty, jak i pliki) z 14-procentowym udziałem. iTunes pozostaje także zdecydowanym liderem, jeśli chodzi jedynie o sprzedaż muzyki cyfrowej - z 65-procentowym udziałem zdecydowaniem wyprzedza drugi pod tym względem Amazon (8 procent).

Jest wciąż za wcześnie, by obwieścić koniec ery płyt z muzyką. Wciąż stanowią one większość na rynku. Nie zmienia to jednak faktu, że jego dynamika jest ogromna, pojawiają się nowi gracze, nowe modele biznesowe. Wytwórniom muzycznym trudno obok tego faktu przechodzić obojętnie. Klęskę DRM zaczyna dostrzegać już nawet RIAA, reprezentująca interesy przemysłu muzycznego.

Otwartym pozostaje także pytanie, czy walka z piractwem powinna przebiegać zgodnie z modelem amerykańskim (nakładanie bardzo wysokich kar, których internauci nie są w stanie zapłacić) czy europejskim (kary niskie, w granicach możliwości finansowych zwykłych ludzi). Trudno też oczekiwać, że samymi procesami i wysokimi karami finansowymi uda się ograniczyć zjawisko pobierania zabezpieczonych plików z internetu.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *