W czasie, gdy około pięć tysięcy samolotów znajdowało się w przestrzeni powietrznej Stanów Zjednoczonych lub leciało w ich kierunku, doszło do bardzo poważnej awarii systemu obsługi lotów Federalnej Agencji Transportu Lotniczego (FAA), znajdującego się w Atlancie. Przestało działać łącze komunikacyjne łączące centrum w Atlancie z drugim w Salt Lake City.

Całą obsługą musiało zająć się drugie z nich, które jednak ze względu na swoje ograniczone możliwości, a także skalę ruchu w powietrzu, nie było w stanie utrzymać punktualności lotów.

Rzeczniczka FAA poinformowała, że żaden z radarów nie został unieruchomiony, a podczas awarii utrzymano łączność ze wszystkimi samolotami, znajdującymi się w powietrzu. Opóźnienia dotknęły przede wszystkim samoloty oczekujące na start z amerykańskich portów lotniczych. Konieczne było bowiem zmniejszenie liczby maszyn w powietrzu, by centrum w Salt Lake City mogło zacząć pracować w normalnym trybie.

We wtorek w godzinach wieczornych sytuacja zaczęła wracać do normy, a opóźnienia większe niż 15-minutowe miały samoloty na trzech nowojorskich lotniskach - JFK, LaGuardia oraz Newark, a także w Atlancie. Obecnie wszystkie loty odbywają się według rozkładów.

Nie jest znana przyczyna awarii. Jak podaje USATODAY system komputerowy jest już wysłużony, a wtorkowa awaria nie jest jedyną, jaka zdarzyła się w ciągu ostatnich miesięcy. Rzeczniczka FAA potwierdziła, że Agencja planuje niedługo jego wymianę. Przedstawiciele linii lotniczych domagają się, by nastąpiło to jak najszybciej, gdyż każde opóźnienie lotu oznacza wymierne straty dla firm. Nie podano producenta ani nazwy obecnego systemu.