Stanowiło to dwie trzecie kont, które założone zostały z wojskowych domen. Nie wiadomo jednak, czym wymieniali się pracownicy amerykańskiego wojska.
Gdy w styczniu br. zamknięty został serwis MegaUpload, niewielu zastanawiało się nad tym, czy ktoś trzymał tam pliki, do których posiadał prawa autorskie. Część internautów takowe dane tam przechowywała, w momencie zamknięcia serwisu straciła jednak do nich dostęp. Dlatego też zespół prawników pracuje nad tym, by internautom umożliwić ich pobranie. Na to jednak muszą zgodzić się władze Stanów Zjednoczonych.
W procesie katalogowania danych, jakie internauci na serwerach trzymali, odkryto sporo kont użytkowników zarejestrowanych z domen rządowych. Na liście widnieją Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Skarbu, Edukacji, FBI, Senat czy NASA. Pracownicy tych instytucji posiadają 1058 kont, z czego 344 o charakterze premium, czyli płatnych. Za ich pośrednictwem wymienili się ponad 15 tysiącami plików - podaje TorrentFreak.
To jednak nic w porównaniu z liczbą użytkowników amerykańskiego wojska. Z domen do niego należących założono 15.634 kont, z czego aż 10.223 stanowiły płatne. Wojskowi internauci wymienili się za ich pośrednictwem blisko 341 tysiącami plików.
Nie wiadomo, czym dokładnie wymieniali się pracownicy rządowych instytucji. Trudno jednak byłoby uwierzyć w to, że przedmiotem tych transakcji były dokumenty państwowe. Jest to tak samo prawdopodobne, jak to, że większość z wymienianych plików stanowiły dane, do których posiadali oni prawa autorskie.
Zapewne nigdy się tego nie dowiemy. No, chyba że Wikileaks wkroczy do akcji.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|