Stresującą wizyta policji przeżył mężczyzna, który użył Google do wyszukiwania informacji o szybkowarach. Potraktowano go jak potencjalnego terrorystę, ale niebezpieczne wyszukiwania podobno nie zostały znalezione dzięki PRISM.
Dziennik Internautów dość często pisze o tym, że problemem elektronicznej inwigilacji jest wysokie ryzyko pomyłki w ocenianiu ludzi. Czy można założyć, że człowiek szukający szybkowaru to terrorysta?
Policja z hrabstwa Suffolk w USA dokonała takiego właśnie założenia. Jej funkcjonariusze złożyli niezapowiedzianą wizytę pewnemu mężczyźnie, który wyszukiwał w internecie informacji o bombach szybkowarowych i plecakach. Później jego żona również szukała szybkowarów.
Mężczyzna nie był terrorystą. Podobnie jak wiele innych osób, zastanawiał się nad tym, jak w ogóle można zrobić bombę z szybkowaru. Takie właśnie bomby zostały użyte w czasie ataku terrorystycznego w Bostonie.
Policjanci odwiedzili mężczyznę z rana, witając go z odznakami w dłoniach. Obejrzeli mieszkanie i zaczęli zadawać pytania - gdzie jest żona, skąd pochodzą jego rodzice itd. W pewnym momencie padły pytania kluczowe o... szybkowary i bomby.
Mężczyzna przyznał, że posiada specjalne urządzenie do gotowania ryżu (tzw. rice cooker). Policjanci spytali, czy da się z tego zrobić bombę. Mężczyzna odparł, że jego żona używa tego artefaktu do przygotowywania komosy ryżowej. Policjanci chcieli wiedzieć "czym do cholery jest ta kamosa".
Wreszcie policjanci spytali wprost, czy mężczyzna robił bombę szybkowarową. Odpowiedział im, że nie, ale pewnie również oni byli ciekawi, jak taka bomba działa. Wreszcie panowie dali za wygraną i odjechali, odpuszczając sobie przeszukanie dwóch pokojów.
Szybkowar - fot. Shutterstock.com
Taki opis wydarzeń przedstawiła Michele Catalano, żona mężczyzny i zawodowa dziennikarka, na blogu w Medium.com.
Michele Catalano sądziła, że policja z własnej inicjatywy zainteresowała się tym, co wyszukuje w Google jej rodzina. Pojawiły się sugestie, że jest to dowód na ogromną skalę inwigilacji i korzystanie z takich narzędzi, jak PRISM. Według policji z hrabstwa Suffolk sprawa miała się inaczej.
Stróże prawa wydali oświadczenie, że podejrzane wyszukiwania zostały dostrzeżone przez pracodawcę, który wcześniej zwolnił męża Michele Catalano. Najwyraźniej mężczyzna czytał o bombach szybkowarowych w pracy, a jego szef później to zauważył i doniósł gdzie trzeba. Możliwe, że policja w ogóle nie brała pod uwagę "prywatnych" wyszukiwań rodziny Catalano.
Nie tylko policja może się mylić w ocenie tego, czy ktoś jest terrorystą. Po atakach w Bostonie internauci zrobili obławę na niewinnego 17-latka z czarnym plecakiem, który był przypadkowym widzem sfotografowanym przez reportera. Więcej na ten temat w tekście pt. Internauci szukali terrorystów, czasem krzywdząc niewinnych.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Ubuntu Edge: Małe szanse na zebranie 32 mln dolarów, ale i tak będzie sukces
|
|
|
|
|
|