Program Norton 360 wyłącza się w dniu, w którym kończy się subskrypcja. Użytkownik jest pozostawiony bez jakiejkolwiek ochrony, nawet tej nie w pełni aktualnej – zauważył Czytelnik Dziennika Internautów. Spytaliśmy firmę Symantec o sens takiego modelu. Przedstawicielka firmy twierdzi, że wyłączenie firewalla i skanera ma na celu... dobro użytkownika.
reklama
Pan Adam pisze w liście do DI:
Jestem użytkownikiem programu Norton 360. W dniu dzisiejszym skończył się okres aktualizacji pobierania danych poprzez LiveUpdate i program zrobił coś czego się nie spodziewałem, wyłączył się. Nie działa firewall i skaner.
Używałem dotychczas wielu programów np Norton System Works, Panda Antivirus i jak okres abonamentowy dobiegł końca wyłączała się opcja aktualizacji pobierania nowych sygnatur ale program zawsze działał. Tylko informował że baza wirusów jest nieaktualna od x dni a ewentualne skanowanie dysku będzie dokonywane "starą" bazą sygnatur.
W Norton 360 wyłączyło się prawie wszystko, czyli to, co zostało zakupione w pudełku i pobrane przez rok poprzez LiveUpdate. Dodam że opłaciłem klika dni temu przez przelew aktualizację na kolejne 2 lata ale z dzisiejszego punktu widzenia był to błąd. Nigdy bym się nie spodziewał że można wyłączyć legalny program. Na kody do programu czekam i czekam. Brak słów. (...) Jak teraz mam sprawdzać pocztę elektroniczną oczekując na kody do programu w sytuacji gdy wszystkie zabezpieczenia nie działają. Proszę spytać o to firmę Symantec Polska.
Dziennik Internautów spytał, a odpowiedzi udzieliła nam Antje Weber, Consumer Public Relations Manager firmy Symantec.
Przede wszystkim Antje Weber potwierdziła, że Norton 360 wyłącza swoje funkcje po wygaśnięciu okresu subskrypcji. Dodała jednak, że zanim to nastąpi, klienci są informowani o tym fakcie na kilka tygodni przed wygaśnięciem licencji poprzez specjalne okienko w programie.
To jednak nie odpowiada na pytanie, dlaczego Symantec wyłącza możliwość korzystania z programu "pudełkowego" i pobranych wcześniej aktualizacji, za które użytkownik zapłacił. Antje Weber w takich słowach tłumaczy postępowanie firmy:
Program ochronny to nie tylko firewall i antywirus, ale również szereg innych mechanizmów zabezpieczających użytkownika oraz jego dane - np. zabezpieczenie przeglądarki internetowej, ochrona przed oprogramowaniem szpiegowskim, przechwyceniem komputera przez cyberprzestępców i włączeniem go do sieci "bot" czy przed nowymi zagrożeniami. Aktualizacje dodają nie tylko nowe sygnatury, ale również usprawniają efektywność wszystkich technologii.
Krajobraz zagrożeń zmienia się dzisiaj tak dynamicznie, że minimalny poziom ochrony, tym bardziej bez aktualizacji, nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa. W 2008 roku dziennie wykrywaliśmy 12000 nowych zagrożeń. Bynajmniej zagrożenia te nie ograniczają się wyłącznie do tradycyjnych wirusów czy robaków. Ryzyko, że użytkownik zostanie zaatakowany przez nowe zagrożenie, bez najnowszych aktualizacji i kompletu technologii zabezpieczających, jest bardzo wysokie. Wystarczy wejść na normalną z pozoru stronę internetową, aby nieświadomie ściągnąć złośliwe oprogramowanie.
W sytuacji, w której nie ma już aktualizacji, a w tle działa wyłącznie antywirus oraz firewall, użytkownik może mieć wrażenie, że nadal jest chroniony. Ale tak naprawdę jest to złudne i mylne przeświadczenie. Użytkownik naraża się jeszcze bardziej na atak. Z kolei po wygaśnięciu funkcjonalności użytkownik wie dokładnie, że już nie jest chroniony i powinien zaktualizować oprogramowanie. W dodatku ma kilkadziesiąt dni na odnowienie subskrypcji.
Z powyższego wynika, że firma Symantec uważa, iż lepszy jest brak nawet minimalnej ochrony niż niezaktualizowany antywirus i firewall. Użytkownik zyskuje dzięki temu "świadomość zagrożenia", ale czy takie uświadamianie na coś się przydaje? Poza tym świadomość to jedno, a prawo użytkownika do korzystania z opłaconego już produktu to drugie.
Zapytaliśmy jeszcze, czy Symantec ma zamiar zmienić model swojego działania.
- Nie planujemy zmieniać tego modelu – stwierdza Antje Weber, - bo przy braku działania wszystkich technologii i przede wszystkich bez aktualizacji użytkownicy są szczególnie narażeni na ryzyko infekcji. Przy minimalnym poziomie ochrony użytkownicy mają mylne przeświadczenie, że nadal są chronieni. W efekcie nie aktualizują już swojego oprogramowania. To najprostsza droga do infekcji złośliwym oprogramowaniem. Dzisiaj, kiedy codziennie powstaje tak dużo zagrożeń, nie chcemy wprowadzać użytkowników w błąd, że nadal są chronieni.
Na koniec trzeba dodać, że firma Symantec poprosiła o kontakt do naszego Czytelnika, aby jak najszybciej dostarczyć mu kod, na który on ciągle oczekuje.
A jednak niebezpiecznie...
O powyższą sytuację spytaliśmy Piotra Koniecznego, współpracującego z redakcją specjalistę ds. bezpieczeństwa. Stwierdził on, że jeśli Norton 360 rzeczywiście informował wcześniej o tym, że się wyłączy, to jest to wobec użytkownika uczciwe. Trudno jednak w tej sytuacji mówić o zwiększaniu bezpieczeństwa.
- Nie można powiedzieć, że komputer czy użytkownik z przestarzałym, nieaktualizowanym oprogramowaniem jeszcze bardziej naraża się na atak (niż ten sam użytkownik bez tego oprogramowania) - dalej bowiem jest z taką samą siłą chroniony przed starymi atakami.
Specjalista zauważa jednak pewien wyjątek.
- Jedyna sytuacja, w której powyższe stwierdzenie jest prawdą, to przypadek, gdzie w produktach Symanteca (silnie integrujących się z usługami komputera) wykryto krytyczne błędy (pozwalające na ataki zdalne) - łatwiejsze w wykorzystaniu niż systematycznie odkrywane błędy w samym systemie operacyjnym Windows. Poważny producent, w takim przypadku poinformuje wszystkich swoich klientów o błędzie - nawet tych, którzy nie przedłużyli licencji, a istnieje prawdopodobieństwo, że nie odinstalowali produktu - podsumował Konieczny.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|