Posiadanie oprogramowania antywirusowego jest koniecznym warunkiem swobodnego i w miarę bezpiecznego korzystania z komputera oraz internetu. Mnogość zagrożeń sprawia, że trzeba na bieżąco aktualizować nie tylko bazę wirusów, ale także sam program z nimi walczący. Najważniejszym graczem na rynku jest firma Symantec, udostępniająca takie produkty, jak Norton 360, Norton Internet Security czy Norton AntiVirus.

Czytaj także: Wyciekła część kodu antywirusa firmy Symantec

Powszechną praktyką jest udostępnianie bezpłatnych wersji oprogramowania, by później zaproponować wersję pełnopłatną. Wydawać by się mogło, że najprostszym sposobem przekonania kogoś do zakupu jest uświadomienie mu korzyści, jakie będą płynąć z posiadania wersji pełnej. Oprogramowanie musi być przede wszystkim przydatne i skuteczne. W przypadku antywirusowego musi więc wykrywać zagrożenia. I tutaj pojawia się ciekawy problem.

Do sądu w San Jose (stan Kalifornia) wpłynął pozew Jamesa Grossa przeciwko firmie Symantec - podaje agencja Reuters. Zarzuca on jej, że wprowadza w błąd swoich użytkowników. Powód twierdzi, że testowe oprogramowanie wykrywa rzekomo poważne zagrożenia w postaci wirusów czy zagrożenia prywatności, niezależnie od tego, jaki jest faktyczny stan danego komputera. W ten sposób ma wytworzyć wrażenie, że konieczne jest zapewnienie ochrony w trybie ciągłym.

"Ujawnianie" zagrożeń służyć ma promocji takich narzędzi, jak Norton Utilities, PC Tools Registry Mechanic i PC Tools Performance Toolkit. Dzięki nim użytkownik ma zapewnić swojemu komputerowi odpowiedni poziom zabezpieczeń.

O tym, czy taka jest faktycznie praktyka Symanteca, będzie musiał zadecydować sąd.

Czytaj także: Huawei chce przejąć udziały Symanteca w spółce joint venture