Stworzenie mapy internetu z urządzeniami końcowymi - tak ambitny cel postawiły sobie służby amerykańskie (NSA) i brytyjskie (GCHQ). Realizacja celu mogła niestety pozbawić Niemców prywatności. To tylko jeden z nowszych i wciąż ciekawych wycieków od Snowdena
.reklama
Wycieki na podstawie dokumentów od Edwarda Snowdena jeszcze nie ustały. Ba! Są one nawet coraz ciekawsze.
Niemiecki Spiegel poinformował wczoraj o przejrzeniu kolejnych tajnych dokumentów, które opisywały program o nazwie Treasure Map (mapa skarbów). Celem programu jest stworzenie mapy internetu, która obejmuje nie tylko główne kanały komunikacji, ale nawet urządzenia końcowe indywidualnych użytkowników. Ta mapa miałaby być aktualizowana w czasie "niemal rzeczywistym".
Czy da się stworzyć taką mapę? Nie wiadomo, ale agenci mogli próbować. Dokumenty, jakie widział Spiegel wspominają o współpracy w ramach tzw. Sojuszu Pięciorga Oczu (Five Eyes), a więc przy mapie miały współpracować USA, Wielka Brytania, Kanada, Australia i Nowa Zelandia. Te kraje mogą oczywiście mapować swoje własne sieci, ale najwyraźniej się do tego nie ograniczyły.
Według niemieckiej gazety "mapa skarbów" zawiera informacje o niemieckich sieciach, do których agenci mogli jakoś uzyskać dostęp. W dokumencie jest mowa o dwóch "systemach autonomicznych", oznaczonych jako Deutsche Telekom AG oraz Netcologne. Dokumenty sugerują, że sieci tych firm są pod obserwacją i nie jest wykluczone, że ta obserwacja obejmuje urządzenia użytkowników. Firmy zostały już wcześniej powiadomione o odkryciach gazety i przeprowadziły u siebie dochodzenia, ale najwyraźniej nie wykryły żadnych śladów szpiegowania (zob. Treasure Map: The NSA Breach of Telekom and Other German Firms).
Trzeba mieć na uwadze, że Deutsche Telekom to ogromny operator, który uczestniczy także w obsłudze ruchu międzynarodowego. Rzecznik firmy przyznał, że uzyskanie dostępu do sieci tego operatora przez zagraniczną agencję wywiadowczą byłoby po prostu "nie do zaakceptowania".
Nie tylko Niemcy mają powody, aby przejmować się najnowszymi wyciekami. Serwis The Intercept poinformował, że Nowa Zelandia pracowała nad systemem masowej inwigilacji dokładnie w tym momencie, gdy rząd tego kraju zapewniał obywateli, że takiego programu nie ma (zob. NEW ZEALAND LAUNCHED MASS SURVEILLANCE PROJECT WHILE PUBLICLY DENYING IT).
Masowa inwigilacja w Nowej Zelandii miała być realizowana w ramach programu o nazwie Speargun. Miał on polegać na przechwytywaniu informacji z kabla podmorskiego, z którym Nowa Zelandia łączy się ze światem.
Co ciekawe, premier Nowej Zelandii - John Key - w czasie tego weekendu przyznał, że służby Nowej Zelandii miały jakieś pomysły w zakresie masowej inwigilacji, ale ten plan został zarzucony. Nie zgadza się to z dokumentami od Snowdena. Z nich wynika, że projekt Speargun był realizowany przynajmniej do jakiegoś stopnia.
W ujawnionych dokumentach odnotowano też, że wdrożenie projektu Speargun wymaga zmian w prawie. W Nowej Zelandii rzeczywiście rozważano zmiany prawa, które według rządu miały tylko doprecyzować przepisy dotyczące uprawnień służb. Wtedy właśnie padały oświadczenia premiera, że zmiany prawa nie służą masowej inwigilacji. W ramach ciekawostki warto jeszcze zaznaczyć, że dyskusja o tym prawie narosła w reakcji na bezprawne szpiegowanie Kima Dotcoma. Dotcom, chcąc nie chcąc, przyczynił się też do ujawnienia skandalu brownie points.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|