Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Steve Jobs trzymał przy łóżku list od Billa Gatesa

29-01-2012, 11:09

Twórca Microsoftu napisał list do Jobsa, gdy ten był już w bardzo słabej kondycji zdrowotnej - przyznał Gates w rozmowie z brytyjskim "The Telegraph".

robot sprzątający

reklama


Pomimo gigantycznej konkurencji między Microsoftem a firmą Apple twórcy obu korporacji mieli się ostatecznie pogodzić - poinformował The Telegraph. Bill Gates zapewniał, że wspólna niechęć szefów największych firm jest wyolbrzymiana.

Czytaj także: Ultrabooki wyprzedzą tablety?

- Nie musieliśmy ogłaszać żadnego pokoju. Nie byliśmy wcześniej na żadnej wojnie - powiedział twórca Microsoftu. - Stworzyliśmy świetne produkty i konkurencja zawsze była pozytywną rzeczą. Nie było tu czego wybaczać. Pomimo to niedługo przed śmiercią Jobsa Gates wysłał mu list, który prawdopodobnie wiele znaczył dla legendarnego wizjonera.

Po śmierci Jobsa jego żona miała zadzwonić do Gatesa, któremu tłumaczyła, że "biografia nie oddaje tego, jakim szacunkiem darzył go twórca firmy Apple". Powiedziała, że docenił mój list i trzymał go przy sobie w swoim łóżku - ujawnił Gates w rozmowie z The Telegraph.

Miliarder miał w liście wspomnieć m.in. o dzieciach Jobsa, ale również gigantycznym szczęściu, jakie obaj mieli, tworząc świetne produkty. Wzajemną niechęć informatycznych gigantów naświetlić miała w ostatnim czasie biografia przygotowana przez Waltera Isaacsona. Twórca firmy Apple miał w niej powiedzieć m.in. o tym, że Gates "nie ma wyobraźni i nigdy niczego nie wynalazł".

Czytaj także: Apple nie ignoruje problemów w Foxconnie?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

Kinect zagości w laptopach?

Źródło: The Telegraph