Sprawca ataku na niemiecką szkołę inspirowany grami?
Z ustaleń niemieckich mediów wynika, że sprawca poniedziałkowego ataku na szkołę w Emsdetten miał słabość do wojennych gier komputerowych. Wzbudziło to wśród niemieckich polityków dyskusję nad ewentualnym zakazem sprzedaży gier wideo, które zwierają elementy przemocy.
W ubiegły poniedziałek 18-letni Niemiec, znany jako Bastian B. napadł na swoją dawną szkołę. Zamaskowany i uzbrojony wszedł na teren placówki i strzelał na oślep. Posiadał imponującą ilość broni i ładunków wybuchowych. Osaczony przez policję najpierw bronił się, a potem popełnił samobójstwo. W wyniku jego napadu ucierpiało wiele osób, w tym 16 policjantów.
Wolfgang Bosbach, przedstawiciel partii CDU, uważa że najwyższy czas aby zakazać sprzedaży brutalnych gier. Polityk przytoczył wyniki badań, które wskazują na szkodliwość tego typu gier. Stwierdził również, że "nie są one potrzebne", a z drugiej strony potrzebne są przepisy, które będą chronić dzieci przed przemocą.
Za ograniczeniem agresywnych gier jest również Christa Stewens, minister do spraw rodziny w Bawarii. Propozycje Christy Stewens rozciągają się zresztą również na zakazanie gier wojennych takich jak paintball. Agresywne gry są jak na razie zabronione w Bawarii, ale próby przyjęcia podobnych rozwiązań w całym kraju nie powiodły się.
Niemiecka opozycja nie zgadza się z przedstawicielami CDU. Zdaniem Volkera Becka z partii Zielonych, sprawa Bastiana B. powinna być dokładnie zbadana, aby bez wątpliwości móc orzec, że był on inspirowany grą. Politycy powinni natomiast - zdaniem Becka - debatować raczej nad tym, w jaki sposób komputery mogą być używane, aby nie wyrządzać krzywdy najmłodszym.
O konieczności zakazania sprzedaży gier z elementami agresji mówi się już od dawna w USA. Dyskusja na ten temat rozgorzała tam w zeszłym roku, kiedy dwudziestolatek, Devin Moore, dokonał brutalnych morderstw w sposób identyczny, jak miało to miejsce w scenariuszu gry GTA.
W USA mimo wszystko do zakazu sprzedaży brutalnych gier nie doszło. Ich producenci powołują się na pierwsza poprawkę do konstytucji Stanów Zjednoczonych, która stanowi o wolności słowa. Często również sądy stwierdzają, że gry nie są bardziej agresywne niż programy telewizyjne, co ma stanowić wystarczający argument za tym, aby ich sprzedaży nie ograniczać.