Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Ostatnio organizacje mające chronić prawa autorskie wraz z mediami zaczęły kolejną antypiracką nagonkę. Tym razem pisze się o "nielegalnych" serwisach hostingowych i portalach z linkami. Tymczasem nielegalne są zazwyczaj jedynie działania użytkowników, a nie administratorów. To tak, jakby za pobicie kijem baseballowym obwiniać producenta pałki.

Ponieważ w epoce Web 2.0 treści na portalach zazwyczaj tworzą użytkownicy i trudno wymagać od administratorów, by monitorowali to, co np. miliony użytkowników zamieszczają lub mogą zamieszczać w ich serwisach, wprowadzono w Polsce (jak i w wielu innych krajach na świecie, w tym w krajach UE i w Stanach Zjednoczonych) odpowiednie przepisy wyłączające odpowiedzialność administratorów (usługodawców udostępniających użytkownikom tylko pewną infrastrukturę) za to, co robią użytkownicy na portalach. Oczywiście pod pewnymi warunkami.

I tak, zgodnie z artykułem 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, "nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę, nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych" (tzw. procedura "notice and takedown").

Z powyższego wynikają m. in. następujące konsekwencje:

  1. Usługodawca nie musi prewencyjnie przeglądać czy filtrować zawartości dostarczanych przez usługobiorców.
  2. Jest zwolniony z odpowiedzialności za dane przechowywane przez użytkowników - o ile działa zgodnie z powyższą procedurą.
  3. Usługodawcy należy wskazać konkretne treści (a nie np. żądać usunięcia wszystkiego, co nielegalne - bo to by niweczyło założenie opisane w punkcie pierwszym).

Oczywiście czasami, mimo spełnienia formalnie przesłanek z tego artykułu, właściciel portalu i tak może zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Stanie się to wtedy, gdy pomimo spełnienia wymogów obowiązującej procedury "notice and takedown", poprzez treści, które sam zamieszcza w ramach serwisu (treści, które redaguje, na które sam ma rzeczywisty i bezpośredni wpływ), zachęca do łamania prawa.

Takie działania mogą się przejawić choćby poprzez sugestywne nazwanie poszczególnych działów serwisu, tytułów forów itp. Na przykład: dział seriale i cracki. Wtedy można zarzucić mu pomocnictwo lub podżeganie do naruszania praw autorskich. Jego odpowiedzialność jest jednak wtedy za działania własne ("namawianie do złego"), a nie za działania użytkowników - dlatego nie mają wtedy zastosowania żadne "bezpieczne zatoki".

Przekonał się o tym choćby ostatnio właściciel serwisu isoHunt, który przegrał proces właśnie ze względu na zarzut pomocnictwa i podżegania, a nie za to, że jego użytkownicy zamieszczali w serwisie pliki torrent czy linki do serwisów hostingowych z kopiami nielegalnych plików.

Jednakże robienie na portale nagonki tylko dlatego, że można umieszczać na nich pliki (usługi hostingowe) lub użytkownicy mogą w postach zamieszczać linki do różnych zewnętrznych treści (wszelkie fora dyskusyjne - chyba że mają w nazwie wprost "warez" i od razu wiadomo, o co tak naprawdę chodzi), uważam za nieporozumienie. Dotyczy to również faktu zamknięcia forum z linkami na Lubelszczyźnie. O nieznanych kulisach tej sprawy napiszę zresztą niedługo w osobnym artykule.

Zatem duża część stron, które stały się celem antypiratów, działa zgodnie z prawem i a ich właściciele często stosują odpowiednie procedury. Procedury takie stosował m.in. serwis OdSiebie.com, który mimo tego został jednak zamknięty i trwa postępowanie przygotowywacze przeciwko jego właścicielom. W tym kontekście warto przypomnieć historię zamknięcia strony Napisy.org – serwisu z napisami do filmów w 2007 roku. Była to spektakularna akcja policji, w której funkcjonariusze otrzymali odznaczenia od BSA, ZPAV i FOTA za walkę z piractwem. Z tego, co wiem, podejrzanym wciąż jednak nie przedstawiono zarzutów. Być może sprawę nawet umorzono. Tylko za to Policja nie dostanie "Złotych Blach" i dlatego z pewnością się tym nie "pochwali".

O narastającej nagonce "antypiratów" świadczą choćby działania FOTY opisane jakiś czas temu w Dzienniku Internautów, a dzisiaj pisze o tym Gazeta Prawna (gratulacje refleksu). Świadczy o tym też choćby dzisiejszy list "do wydawców w sprawie wspólnych działań na rzecz usuwania treści z nielegalnych serwisów" (pogrubienie red.).

W moim mniemaniu tego typu akcje wpisują się doskonale w piękny obraz kreowania narodowej psychozy walki z piractwem w naszym kraju. Ja tylko pytam: czy nie lepsza byłaby edukacja i atrakcyjniejsze dla konsumenta modele e-biznesowe? Niestety, wygląda na to, że nasi dystrybutorzy są już tak biedni, że nie mogą sobie pozwolić na żadne działania poza bezkompromisową walką z "nielegalnymi" (sic!) serwisami:

Polscy dystrybutorzy przez piratów tracą około 380 mln zł rocznie. – Za chwilę okaże się, że większość firm legalnie działających w tej branży padnie, więc musimy zaostrzyć walkę z piractwem – mówi szef FOTA Mariusz Kaczmarek.

[Gazeta Prawna]

Dlatego zgodnie z sugestiami FOTA nawołuję: usługodawcy hostingowi, administratorzy forów, zawierajcie jak najszybciej umowy licencyjne, bo polscy dystrybutorzy padną, a organizacje działające na rzecz twórców, producentów i dystrybutorów nie będą miały na utrzymanie swojej kosztownej, ale zapewne niezbędnej biurokracji. Słowem: grozi nam wielka fala bezrobocia w przemyśle mediowym.

A tak poważnie koryguję: zazwyczaj nielegalne są działania użytkowników, a nie serwisy jako takie. Dlatego tak ważna jest moim zdaniem edukacja, żeby nauczyć przede wszystkim zwykłego usera poszanowania prawa. Przypuszczalnie nie uda się to jednak ze względu na próbę przenoszenia "starych" modeli cenowych do nowego modelu gospodarki elektronicznej. Dopóki więc dobra kultury nie stanieją istotnie w obliczu rewolucji informacyjnej, dopóki nie staną się bardziej dostępne na bardziej otwartych zasadach, nie spodziewam się żadnych realnych korzyści (i to dla żadnej ze stron) ze stosowanych obecnie w naszym kraju i na świecie modeli walki z piractwem.

Rafał CisekA tak swoją drogą, skąd ma polski użytkownik iPoda ściągać legalnie muzykę, skoro to jest niezgodne z prawem unijnym. Wygląda jednak na to, że ci najwięksi mogą prawo łamać...

Rafał Cisek, radca prawny, współpracownik Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej (CBKE), twórca serwisu prawa nowych technologii NoweMEDIA.org.pl, ekspert w zakresie prawnych aspektów komunikacji elektronicznej.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. Samsung



fot. HONOR








fot. Freepik