Prawnicy rzekomo ścigający piratów sami produkowali filmy porno i wrzucali je na The Pirate Bay. Potem pozywali ludzi za sfabrykowane naruszenia, celowo wprowadzając sędziów w błąd co do okoliczności sprawy. Mogli na tym zarobić miliony dolarów.
reklama
W Stanach Zjednoczonych doszło do aresztowania dwóch prawników zajmujących się copyright trollingiem. Paul Hansmeier oraz John L. Steele prowadzili opisywaną już w DI firmę Prenda Law. Działała ona według klasycznego scenariusza - zdobywała adres IP rzekomego pirata i występowała do operatora o jego identyfikację. Potem rzekomy pirat dostawał list z "propozycją nie do odrzucenia". Dowiadywał się, że pozew w związku z naruszeniem praw autorskich został już złożony, ale można uniknąć procesu i bardzo wysokiego odszkodowania za jedyne 3-4 tysiące dolarów.
W roku 2013 jeden sędzia z Kalifornii Otis Wright oddalił pozwy Prenda Law wskazując w nich próby ewidentnego wprowadzania sądu w błąd. Potem na jaw wyszły kolejne nadużycia prawników. Straszyli nie tylko pozwem, ale również poinformowaniem rodziny i sąsiadów internauty o tym, że jest on podejrzany o ściąganie pornografii. Poza tym firma manipulowała pozwami by uzyskać dane internautów i od dawna podejrzewano, że sama umieściła torrenty na The Pirate Bay.
Teraz okazuje się, że prawnicy rzeczywiście mogli sfabrykować piractwo po to, żeby później je ścigać. Oznacza to, że oszukiwali sądy i to na dużą skalę. W związku z tymi podejrzeniami zostali aresztowani.
O aresztowaniu prawników doniosła najpierw Minneapolis Star-Tribune. Następnie sąd ujawnił akt oskarżenia, w którym wymieniono aż 18 zarzutów (m.in. krzywoprzysięstwa, prania pieniędzy oraz przestępstw komputerowych). Dokument z aktem oskarżenia udostępniła Ars Technica.
Co złego zrobili prawnicy? Od dawna było wiadomo, że zarabiali pieniądze na wyszukiwaniu "piratów" rzekomo udostępniających filmy pornograficzne. Do tych osób kierowano propozycje "ugody" (często nie przejmując się tym, czy osoba była faktycznie winna). Sam copyright trolling nie był jednak przestępstwem, natomiast Hansmeier i Steele prowadzili biznes w sposób mało przejrzysty. Ich firma formalnie należała do prawnika z Illinois, który zmarł w roku 2015. De facto właścicielami firmy byli Hansmeier i Steele, którzy założyli inne "firmy fasadowe" np. AF Holdings LLC, Ingenuity 13 LLC, Guava LLC i in.
Firmy fasadowe były fikcyjnymi klientami prawników - rzekomymi posiadaczami praw autorskich. W rzeczywistości jednak prawnicy mieli problem z pozyskaniem klientów z branży porno. Zaczęli więc sami produkować filmy pornograficzne, które nigdy nie weszły na rynek, ale za to trafiały na The Pirate Bay.
Nietrudno zrozumieć, że skoro prawnicy byli producentami i "dystrybutorami" filmów to w istocie wszystkie sprawy kierowane do sądów miały charakter wielkiego przekrętu. Nawet jeśli ktoś pobrał te filmy to w istocie skorzystał z pliku udostępnionego przez producentów. Prawnicy z Prenda Law przedstawiali sprawę jako naruszenie, kierowali do ludzi propozycje ugody i mogli liczyć na zarobek o wiele lepszy niż ze sprzedaży filmów porno. Ostatecznie mogli się przyczynić do skierowania do sądów 200 oszukańczych pozwów, dzięki którym udało się bezprawnie wyłudzić dane posiadaczy 3 tys. adresów IP.
Jakby tego było mało, prawnicy przed sądami zaprzeczali swoim powiązaniom z Prenda Law oraz z firmami fasadowymi utworzonymi w celu wyłudzania pieniędzy. Zdarzało się, że sami gubili się w swoich kłamstwach. W akcie oskarżania wskazano kilkanaście przykładów, kiedy Hansmeier i Steele kłamali przed sądem.
Ta działalność prowadzona w latach 2011-2014 mogła przynieść prawnikom przychód liczony w milionach dolarów.
Zobacz także: Naruszenia praw autorskich w internecie. Aspekty prawne i procedury dochodzenia roszczeńPublikacja prezentuje rozwiązania praktycznych problemów, pojawiających się w sprawach dotyczących naruszenia praw autorskich od chwili rozpoczęcia poszukiwania ochrony do egzekucji pozytywnego wyroku.* |
Przedstawiciel prokuratury Andrew Luger nie bez powodu postanowił upublicznić ustalenia organów ścigania. Zauważył on, że ta sprawa podważa zaufanie do całego środowiska prawniczego. W tym przypadku prawnicy byli jednocześnie swoimi klientami i po prostu preparowali okoliczności, które były pretekstem do pozywania i żądania pieniędzy.
Osobiście dodałbym, że ta sprawa podważa sens istnienia praw autorskich w obecnym kształcie. Prawo zostało spaczone w takim stopniu, że twórcy bardziej opłaca się "spieniężać naruszenia" niż po prostu działać na rynku. Prawnicy z Prenda Law zauważyli to wypaczenie i wykorzystali dla siebie. Pytanie brzmi, czy robili tak tylko oni?
W Polsce również jest problem z copyright trollingiem. Nie twierdzę, że polskie przedsięwzięcia tego typu mają ten sam charakter co Prenda Law. Niemniej należy je uważnie badać i nie powinno się nad nimi przechodzić do porządku dziennego.
Niedawno w polskim Sejmie dyskutowano o copyright trollingu. Fundacja Nowoczesna Polska wypuściła raport opisujący to zjawisko oraz przedstawiający polskie przykłady masowych wysyłek pism z wezwaniami do zapłaty. W Polsce toczy się obecnie śledztwo dotyczące jednej kancelarii, a poza tym trwają postępowania dyscyplinarne dotyczące prawników uwikłanych w masowe żądanie pieniędzy w związku z naruszeniami praw autorskich.
To zjawisko niewątpliwie wymaga badania, ale sprawa Prenda Law dowodzi jednej rzeczy. Wcale nie jest tak, że każdy odbiorca pism jest "złym piratem" a prawnik wzywający do zapłaty to zawsze "uczciwy pełnomocnik". Przy copyright trollingu w grę wchodzą duże pieniądze, co niestety jest dla niektórych osób impulsem do porzucenia skrupułów.
--
* - Linki afiliacyjne. Kupując książki poprzez te linki wspierasz funkcjonowanie redakcji Dziennika Internautów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Code Europe - nowa międzynarodowa konferencja na mapie wydarzeń IT w Polsce
|
|
|
|
|
|