Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Od wielu tygodni głośno o wezwaniu przez prawników Sapkowskiego CD PROJECT do zapłaty 60 milionów złotych na rzecz pisarza ze względu na to, że Sapkowski za mało się wycenił za prawa do gry w uniwersum Wiedźmina, które pisarz stworzył. Czy roszczenia są zasadne? Czy Wiedźmin to “własność” Sapkowskiego, czy raczej franszyza kulturowa, nad którą kontrolę ma już tylko „popkultura” i spece od marketingu?

konto firmowe

reklama


Dobra. Temat trwa już od wielu, wielu tygodni. Najpierw było jak u Hitchcocka – wielkie trzęsienie ziemią: dość pokrętnie i niezbyt elegancko napisany list od prawników Sapkowskiego z żądaniem 60 milionów, który zatrząsł mediami.

Ale potem daleko już było do klasyki gatunku: napięcie zamiast narastać, z kolejnymi tygodniami spadało. Obecnie mało kto już o sprawie wspomina. A więc blef, czy będzie pozew? Czekamy…

Sapkowski: inteligentni ludzie nie grają?

Wydaje się, że Sapkowskiego przyćmił sukces gry opartej na motywach świata i postaci stworzonych w powieściach o Wiedźminie. Mowa oczywiście o grach Wiedźmin 1, 2, 3, stworzonych przez polską firmę CD PROJECT, które stały światowym hitem, i przyniosły milionowe dochody wspomnianej polskiej spółce (CD PROJECT). Tymczasem twórca Wiedźmina, Sapkowski, zażądał “żałosnych” 35 tys. złotych, nie wierząc w sukces gry, bo przecież „inteligentni ludzie”, z którymi zadawał się wspomniany pisarz, nie grają.

“Znam parę osób, które w tę grę grało, ale niewiele takich osób znam, bo obracam się raczej wśród ludzi inteligentnych” – cytat za Polygamia.pl

Żeby nie dublować informacji prasowych, odwołuję się do kilku relacji prasowych na ten temat:

Wiedźmin: książka czy gra, kura czy jajko?

Jak twierdzi Sapkowski:

“Wszystkie moje przekłady były dużo wcześniej niż gra, wszystkie. I to gra wykorzystała moją popularność, a nie ja wykorzystałem popularność gry” – cytat za Polygamia.pl

Tymczasem nie jest to prawdą, bo, jak podaje Polygamia.pl

>>“dużo wcześniej” po angielsku przełożono tylko jeden tom opowiadań, a dopiero po premierze gier zaczęto tłumaczyć kolejne części sagi. Zapomina też o tym, kiedy “Wiedźmin” trafił na listę bestsellerów New York Timesa (podpowiedź: miesiąc po premierze Dzikiego Gonu)… <<

Jak skomentował to Adrian Chmielarz na Facebooku:

Nie jestem pewien, czy pan Andrzej potrafi korzystać ze zdobyczy nauki i techniki, ale oferuję swoje usługi tak czy owak. Poniżej obrazek z Google Trends na którym widać, że:

a) przed Wiesławiem I generalna populacja światowa nie interesowała się przesadnie książkami Sapka;
b) drgnęło przy Wiesławie I;
c) drgnęło mocniej przy Wiesławie II Lepszym;
d) uderzyło piorunem przy Wiesławie III Najlepszym.
e) i drga do dzisiaj w rytm owego Wiesława

No plis.

 

sapkowski wiedźmin trends chmielarz

 

Podstawa żądania 60 mln od CD PROJECT

Sapkowski formalnie ma podstawy prawne do zadania podwyższenia. Zgodnie bowiem z art. 44 prawa autorskiego (ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Dz.U.2018.1191 t.j. z dnia 2018.06.21):

Art.  44.  [Podwyższenie wynagrodzenia twórcy przez sąd]

W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd.

Niestety polskie orzecznictwo odnoszące się do przepisu wspomnianego artykułu jest dosyć ubogie (mam na myśli oczywiście dostępne, opublikowane orzeczenia). Co może sugerować, iż przepis ten jest stosunkowo rzadko stosowany jako podstawa do kreowania roszczeń w postępowaniach sądowych.

W zasadzie jest jeden wyrok, który daje nam pewne poszlaki co do interpretacji przesłanek zastosowania nadzwyczajnej waloryzacji świadczenia, która przecież jest szczególnym wyjątkiem od wywodzącej się jeszcze z prawa rzymskiego zasady, że umów się dotrzymuje (pacta sunt servanda). A więc jak się umówiłeś na daną kwotę honorarium, to potem nie „kombinuj”, że jednak dostałeś za mało.  

Mam tu na myśli wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 8 lipca 2016 r., sygn. akt I ACa 1432/15, utrzymujący wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 24 marca 2015 r., sygn. akt I C 391/10 (oddalający powództwo współautorki biografii pt. „Jak być zawsze młodą, piękną i bogatą” – Grażyna Wolszczak-Sikora, Iwona L. Konieczna).

Sprawa dotyczyła współautorstwa biografii pewnej znanej aktorki teatralnej (G. S.). Zatrudniła ona młodą ambitną dziennikarkę i redaktorkę (Iwona L. K.) do wspólnego napisania swojej biografii – jako znanej artystki. Biografia powstała, a zaproponowane przez samą dziennikarkę wynagrodzenie za przeniesienie praw majątkowych oscylowało w okolicy 5 tys. złotych. Natomiast dochód ze sprzedaży książki wyniósł ponad 100 tys., przy czym ponad 80 tys. przypadło samej aktorce, która była bohaterką biografii i współautorką książki, napisanej wspólnie z dziennikarką. Obydwie Panie były wyszczególnione na okładce jako autorki.

Dziennikarka (Iwona L. K.) wniosła pozew przeciwko aktorce (G.S.) i wydawcy (E.M., po śmierci następca prawny: T. M.), eskalując szereg roszczeń w tym o brak notki biograficznej o sobie w książce, co było zastrzeżone w umowie, jak również domagała się podwyższenia wynagrodzenia o 55 tys. zł podkreślając jej znaczny wkład w napisanie książki (współautorstwo z opisywaną w biografii celebrytką, G.S.).

Iwona L. K. w trakcie procesu sugerowała nawet, że jej wkład we wspólne dzieło był dużo większy od G.S., nie wniosła jednak do sądu o ustalenie innych udziałów niż domyślne 50% (podstawa), a jedynie powoływała się właśnie na rażącą dysproporcję, o której mowa we wspomnianym przepisie artykułu 44 prawa autorskiego oraz na fakt, że ostateczny kształt książki, redakcja, styl oraz wkład „objętościowy” jej części tekstu leżał głównie po jej stronie.

Tymczasem nawet na spotkaniach autorskich z celebrytką G.S., bohaterką napisanej wspólnie biografii, postać powódki (dziennikarki) jest marginalizowana, bo gwiazdą jest jednak aktorka, a nie powódka, która – przypomnijmy – samam zaproponowała cenę umowną za przeniesienie swojej części majątkowych praw autorskich do wspólnej książki na wydawnictwa – pozwanego wspólnie ze współautorką, aktorką teatralną (celebrytką, o której była sporna książka biograficzna).

Ważnym elementem stanu faktycznego był również fakt, iż powódka złożyła też oświadczenie o odstąpieniu od umowy przeniesienia autorskich praw majątkowych autorskich, powołując się na artykuł 56 prawa autorskiego.

Art.  56.  [Odstąpienie od umowy lub jej wypowiedzenie przez twórcę]

1.  Twórca może odstąpić od umowy lub ją wypowiedzieć ze względu na swoje istotne interesy twórcze.

2.  Jeżeli w ciągu dwóch lat od odstąpienia lub wypowiedzenia, o którym mowa w ust. 1, twórca zamierza przystąpić do korzystania z utworu, ma obowiązek zaoferować to korzystanie nabywcy lub licencjobiorcy, wyznaczając mu w tym celu odpowiedni termin.

3.  Jeżeli odstąpienie od umowy lub jej wypowiedzenie następuje po przyjęciu utworu, skuteczność odstąpienia lub wypowiedzenia może być przez drugą stronę umowy uzależniona od zabezpieczenia kosztów poniesionych przez nią w związku z zawartą umową. Nie można jednak żądać zwrotu kosztów, gdy zaniechanie rozpowszechniania jest następstwem okoliczności, za które twórca nie ponosi odpowiedzialności.

4.  Przepisu ust. 1 nie stosuje się do utworów architektonicznych i architektoniczno-urbanistycznych, audiowizualnych oraz utworów zamówionych w zakresie ich eksploatacji w utworze audiowizualnym.

Zarówno sąd okręgowy w Warszawie, jak i – w drugiej instancji na skutek apelacji rozgoryczonej powódki – oddalił wszystkie roszczenia powódki (wyrok jest prawomocny) .

Nie wnikając w szereg innych roszczeń wytoczonych w procesie, obok swoistego roszczenia o „waloryzację” umownego wypłaconego wynagrodzenia za przeniesienie praw do wspólnej książki, zarówno sąd I jak i II instancji stwierdził, że absolutnie nie było podstaw do podwyższenia wynagrodzenia na podstawie art. 44 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Sąd uznał również, że nie doszło do skutecznego odstąpienia od umowy na podstawie art. 56 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

W szczególności Sąd Apelacyjny w uzasadnieniu wyroku oddalającym apelację dziennikarki i utrzymującym tym samym w mocy wyrok Sądu Okręgowego (wydany w I instancji), oddalający powództwo Iwony L. K. przeciwko aktorce G. S. i wydawcy, stwierdził:

Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy wykazał, że G. S. podejmowała intensywne wysiłki nakierowane na wypromowanie przedmiotowej książki i zapewnienie ekonomicznego sukcesu tego przedsięwzięcia, wykorzystując w tym celu własną rozpoznawalność. Materiał ten nie stanowi natomiast dowodu na podejmowanie przez pozwaną lub E. M. działań naruszających autorskie prawa osobiste powódki. W szczególności pozwana nie przypisywała sobie wyłącznego autorstwa książki.

Powódka natomiast z jednej strony deklaruje, że zależało jej na powodzeniu dzieła, sukcesie rynkowym, a z drugiej strony próbuje wyciągać prawne konsekwencje wobec pozwanych za to, że w celu zapewnienia dziełu powodzenia aktorka i wydawczyni zaakceptowały reguły rządzące tym segmentem rynku księgarskiego i wykorzystały w promowaniu książki niewątpliwy atut, jakim była duża wówczas rozpoznawalność G. S.

Odnosząc się natomiast wprost do przesłanek zastosowania przepisu art. 44 prawa autorskiego, Sąd Apelacyjny trafnie zauważył, że:

Sukces utworu może być wynikiem działalności samego autora, który stworzył dzieło wybitne, jego nazwiska czy pozycji artystycznej; o sukcesie przesądzać może też aktywność nabywcy praw autorskich, przejawiająca się w umiejętności przeprowadzenia kampanii reklamowej i “sprzedania” utworu. Znaczenie mogą mieć także okoliczności niezależne od stron umowy, np. utrafienie w aktualną modę czy zapotrzebowanie społeczne. W związku z tym podkreśla się w doktrynie, że dopiero mając na względzie wszystkie te okoliczności, można ocenić, czy dysproporcja pomiędzy wynagrodzeniem twórcy a osiąganymi korzyściami jest rażąca. Podkreślić też trzeba, że aby doszło do rażącej różnicy, nie wystarczy zwykły sukces rynkowy dzieła, ale musi zaistnieć przypadek zupełnie wyjątkowy, w którym każdy rozsądnie i sprawiedliwie oceniający uzna, że wynagrodzenie autora było ewidentnie zbyt niskie i gdyby strony miały tego świadomość w momencie zawierania umowy, nie zawierałyby jej na ustalonych warunkach (T. Grzeszak, Roszczenia autora, s. 286-287; E. Traple, Umowy o eksploatację, s. 62). Przyjmuje się, że dysonans pomiędzy wynagrodzeniem twórcy a korzyściami płynącymi dla nabywcy praw lub licencjobiorcy, uzasadniający zastosowanie art. 44 pr. aut., musi być łatwo zauważalny i godzący w dobre obyczaje.

Natomiast odnosząc się do konkretnego stanu faktycznego, Sad Apelacyjny ocenił, że:

O sukcesie utworu przesądziła osoba głównej bohaterki i współautorki, G. S. oraz jej osobiste zaangażowanie w pozyskanie sponsorów i patronów medialnych a następnie osobiste intensywne promowanie wydanej książki zarówno przez udzielanie wywiadów w prasie i telewizji, jak i poprzez osobiste spotkania z czytelnikami organizowane w różnych miastach. Zalew różnego rodzaju poradników dla kobiet jest faktem, który można uznać za powszechnie znany i nie wymagający dowodu. Powódka nawet nie próbowała dowodzić, że wskazana książka przebiłaby się w tak bogatej ofercie, gdyby nie była reklamowana przez pozwaną i gdyby nie stanowiła połączenia poradnika z opowieściami dotyczącymi życia pozwanej, gdyby nie obiecywała czytelniczce wejścia w intymny świat znanej i lubianej aktorki, która dzieli się swoimi radami i tajemnicami. Zgromadzony materiał dowodowy wskazuje, że zainteresowanie książką było związane tylko i wyłącznie z osobą pozwanej, jako popularnej i cieszącej się sympatią kobiet aktorki. 

(…)

Pozwana G. S. udowodniła rozmiar swojego zaangażowania w promowanie książki. To właśnie rozpoznawalne, “medialne” nazwisko pozwanej, jej pozycja zawodowa, wykreowany już uprzednio pozytywny wizerunek warunkowały zainteresowanie klientów tą pozycją książkową. Słusznie pozwana zwraca uwagę na fakt, że to ona znalazła sponsorów oraz pozyskała liczących się patronów medialnych dla tego przedsięwzięcia. To pozwana rozbudzała zainteresowanie książką udzielając przedstawicielom mediów licznych wywiadów na ten temat. Wreszcie to pozwana odbyła znaczną liczbę spotkań promocyjnych z czytelnikami w różnych zakątkach kraju. To jej obecność na tych spotkaniach zapewniała frekwencję i przez to zwiększała sprzedaż książki.

(…)

Nie budzi zatem wątpliwości trafność stanowiska pozwanej, która podnosi, że bez jej nazwiska i bez jej zaangażowania sukces wskazanej książki byłby wątpliwy. Tak też musiała uważać powódka, która odrzuciła propozycję wynagrodzenia ustalonego jako udział w zyskach, a ponadto żywiła nadzieję, że również sama wypromuje się korzystając z rozpoznawalności pozwanej. Zauważyć trzeba, że w toku procesu powódka nie zaoferowała żadnego materiału dowodowego, który zmierzałby do wykazania, że książka została sprzedana w nakładzie kilkunastu tysięcy egzemplarzy również na skutek okoliczności związanych z osobą powódki – jej talentem, szczególną atrakcyjnością dzieła wynikającą z jej wkładu twórczego, względnie, że sukces jest wynikiem okoliczności innego rodzaju i nie jest związany z wysiłkami i osobowością pozwanej.

Sąd Apelacyjny uznał też, za nietrafny zarzut naruszenia art. 56 prawa autorskiego, który stanowi, że twórca może odstąpić od umowy lub ją wypowiedzieć ze względu na swoje istotne interesy twórcze (ust. 1):

Jak wskazuje doktryna, pod pojęciem istotnych interesów twórczych należy rozumieć interesy o charakterze osobistym a samo uprawnienie twórcy powinno być traktowane jako szczególne. Interesy twórcze należy ograniczać do interesów o charakterze osobistym. Mogą one wynikać ze szczególnej więzi łączącej twórcę z utworem lub wiązać się z potrzebą ochrony dobrego imienia, godności czy czci twórcy Interesy natury ekonomicznej, nawet jeśli są istotne, nie powinny stanowić podstawy odstąpienia ani wypowiedzenia umowy na podstawie art. 56 ust. 1 pr. aut. Analiza przepisu wskazuje ponadto, że interesy twórcze muszą być narażone na szwank w sposób istotny. Przy ocenie stopnia narażenia interesów można odwoływać się do mierników subiektywnych twórcy, mając równocześnie na uwadze kryteria o charakterze obiektywnym. Jako przykłady usprawiedliwiające odstąpienie od umowy na wskazanej podstawie prawnej podaje się sytuacje, kiedy decyzję autora poprzedziła np. zmiana przekonań politycznych, społecznych, religijnych, intelektualnych, artystycznych, naukowych (Barta. System prawa prywatnego. Tom 13, 2013). Wskazuje się, że twórca ma możliwość wycofania z rynku dzieła, które przestało odpowiadać jego koncepcjom. Jednocześnie wyklucza się możliwość podważenia umowy opierającą się na motywach czysto majątkowych, np. z powodu zbyt niskiego wynagrodzenia. Podkreśla się ponadto, że motywy uzasadniające przyznane w art. 56 pr. aut. prawo powinny być ujmowane obiektywnie.

W kontekście przesłanki odstąpienia twórcy od umowy ze względu na istotne interesy twórcze warto w tym miejscu przypomnieć sprawę procesu między akwarystami – blogerami dotyczącymi wycofania artykułów z bloga poświęconego hodowli endemicznych ryb pochodzących z afrykańskiego jeziora Malawi. Miałem udział w reprezentacji jednej ze stron tego procesu, w tym przed Sądem Najwyższym, co doprowadziło do ważnego wyroku Sądu Najwyższego. Sprawę opisałem m. in. w artykule pt. „Autorskie prawo do wycofania utworu z Sieci?” na łamach mojego serwisu NoweMEDIA.org.pl – Prawo Nowych Technologii. Artykuł został opublikowany również w czasopiśmie adwokatury („Palestra”) oraz w kilku innych prestiżowych czasopismach (w różnych wersjach pod różnymi tytułami).

Jak to jest z Sapkowskim?

Przede wszystkim należałoby ustalić czego tak naprawdę dotyczyły umowy twórcy Wiedźmina z CDA Project SA (jak wiemy było ich wiele). Bo przecież jeżeli mowa o utworach Sapkowskiego, to możemy mówić ewentualnie o prawie do poszczególnych postaci czy ewentualnie charakterystycznych elementów świata powieści Sapkowskiego. Natomiast prawo autorskie nie chroni samej treści (tylko formę).

Więc jeżeli weźmiemy te „klocki” i zbudujemy inspirując się książkami historię na motywach z literatury o Wiedźminie, to oczywiście powstaje nowy niezależny utwór, zarówno w formie konkretnej nowej fabuły, jak i całego dzieła audiowizualnego (np. filmy przerywniki w grze) czy – przede wszystkim – programu komputerowego (gry komputerowej). Swoją drogą warto przeczytać mój artykuł o cienkiej granicy między plagiatem a inspiracją.

Jest więc różnica między elementami świata Sapkowskiego, jak np. konkretne postaci i przynależne im cechy wyrażone literacko a zwizualizowane w grze od gry jako nowej całości inspirowanej uniwersum literackiego Wiedźmina.

Nie można więc zdecydowanie przekładać wartości dochodu ze sprzedaży gry do wartości licencji na korzystanie np. z konkretnych postaci czy nawet nazw, które mogą być chronione autorsko. Nie ma tu więc prostego przełożenia 1:1. A inspiracja nie jest plagiatem, choć oczywiście jest często cienka linia między jednym a drugim (przeczytaj: Granica między inspiracją a plagiatem).

Oczywiście w świetle przepisu art. 44 prawa autorskiego formalnie Sapkowski ma podstawy prawne dla swoich żądań. Teoretycznie, także faktyczne. Przy wykładni przepisów prawa natomiast oczywiście w pierwszym rzędzie jest wykładnia literalna. Ale to nie wystarcza. Zwłaszcza, przy tak mocnym wyjątku od naczelnej zasady prawa cywilnego – prawa zobowiązań, iż „umów się dotrzymuje” (pacta sunt servanda).

Oto bowiem prawo nie działa w próżni, a oprócz podstawowej wykładni literalnej, jest też wykładnia funkcjonalna i systemowa. Mówi się tez o ratio legis danej ustawy, danego przepisu. Trochę mniej prawniczo, a bardziej filozoficznie można na to wszystko nałożyć coś co nazwiemy „duchem prawa”.

Oczywiście to działa mniej w systemach prawa pozytywnego (taki obowiązuje w Europie kontynentalnej, w tym w Polsce), opartych ścisłej na literze prawa, prawie stanowionym (np. formalnie nie ma u nas precedensów ani możliwość przejścia sędziego z systemu prawa unormowanego na system equity, czyli odsuwam przepisy ustawy i zasądzam wyłącznie według zasad słuszności i własnego zdania, sumienia, odczucia – jak to jest np. w Wielkiej Brytanii – tzw. system common law), ale już Rzymianie, którzy stworzyli podwaliny prawa cywilnego, które do działają do dziś, mawiali, ze prawo to czynienia tego co dobre i słuszne – boni et equi (oraz, przypomnijmy: umów się dotrzymuje – pacta sunt servanda).

Zatem pomyślmy. Początkujący pisarz SF. Wydaje mało znaną książkę, która się nie sprzedaje, mało kto go zna i jego twórczość. Zachwycony tym, że ktokolwiek chce coś z nią zrobić, podpisuje kontrakt na wydanie gry z wykorzystaniem świata z tej książki. Oczywiście daje licencje za grosze, a nawet za darmo, bo w ogóle się cieszy, że będzie miał „marketing” swojego działa dzięki znanej firmie produkującej gry.

No i bam: jest hit, ogromne przychody dla producenta gier. Młody pisarz był nieznany, nie doświadczony (życiowo, „branżowo”, itp.), a żadna ze stron nie spodziewała się ogromnego sukcesu biznesowego adaptacji książki w grze i obiektywnie trudno było to przewidzieć, trudno było liczyć czy spodziewać się choćby znacznych szans na sukces. W takiej sytuacji wydaje się oczywiste potencjalne roszczenie młodego pisarza SF na podstawie art. 44 prawa autorskiego.

No i teraz mamy Sapkowskiego. Gwiazdora. Doświadczonego pisarza, doświadczonego życiowo człowieka, niemłodego już. Który lekceważy branżę, bo jest na tyle zadufany w sobie, że twierdzi, iż ludzie mądrzy nie grają w gry komputerowe. Raz, że nie jest to prawda (mam 42 lata jestem mądry i gram w gry komputerowe), dwa że nawet gdyby to była prawda (statystyka mówi, że ludzi głupich jest zawsze więcej niż mądrych), to nijak się to ma do oceny biznesowej, bo przecież rynek gier komputerowych jest potężny, budżety produkcji przewyższają często budżety hollywoodzkich filmów, a GTA V czy Ostatnio Red Dead Redemption 2 w ciągu kilku pierwszych dni sprzedaży przyniosły przychód prawie po miliardzie dolarów.

Więc to jest jednak osobisty problem Sapkowskiego, że nie uwierzył w grę. Z drugiej strony zastanówmy się, czy gra się dobrze sprzedała ze względu na książki, czy dobry marketing i to, że dobrze została zrobiona, że po prostu jest to dobra ciekawa gra.

Zgodnie natomiast z art. 355 § 2 Kodeksu cywilnego, należytą staranność dłużnika w zakresie prowadzonej przez niego działalności gospodarczej określa się przy uwzględnieniu zawodowego charakteru tej działalności. Zatem taki wyjadacz jak Sapkowski, podpisując umowe, powinien oceniać prawa i obowiązki stron z taką należytą starannością, jakiej powinniśmy wymagać od profesjonalisty.

Natomiast z przedstawionego przez Chmielarza wykresu wynika, że to jednak gra dała książkom Sapkowskiego drugie życie. Sam Sapkowski pokrętnie to przyznaje, oczywiście równocześnie odwracając przysłowiowego kota ogonem, że gry przyniosły mu nową falę rozgłosu. Na pytanie czy „wyszło mu na dobre, że wyszły gry”, tak odpowiedział:

“50/50. Trochę oczywiście, bo nie oszukujmy się, na pewno była jakaś tzw. grupa czytelnicza, która stała się targetem dla moich książek dopiero wtedy, gdy ktoś zagrał w grę i po tym sięgnął po książkę. Umówmy się, że zgadzam się, że taka była. Tylko jak z kolei zacznę porównywać, jaki target odpadł, w postaci takiej, że powiedzieli, że nie będą czytać książek napisanych “na podstawie gry”, to nie wiem, czy nie będzie 50/50” – cytat za Polygamia.pl

Na koniec, w szerszym kontekście całej sprawy „Wiedźmina” jako kreacji literackiej Sapkowskiego oraz równoległego uniwersum kultowej serii gier CD PROJECT, polecam również ciekawe materiały z konferencji pt. Wirtualne światy z perspektywy prawa (tam bezpłatnie całe nagrania video z wystąpień prelegentów).

Przypominam również, że często jest bardzo cienka granica między inspiracją a plagiatem, o czym pisałem przy okazji sprawy Reserved – "Granica między inspiracją a plagiatem".

 

mec. Rafał CisekRafał Cisek, radca prawny, współpracownik Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej (CBKE), twórca serwisu prawa nowych technologii NoweMEDIA.org.pl, ekspert w zakresie prawnych aspektów komunikacji elektronicznej i prawa nowych technologii. Jego specjalizacje to m.in. prawo e-commerce, ochrona dóbr osobistych w internecie, prawo autorskie, prawo prasowe. Jest pełnomocnikiem procesowym i obrońcą w tego rodzaju sprawach (cały kraj). Sporządza też opinie prawne, audyty oraz doradza w bieżącej działalności wielu podmiotom gospodarczym, zwłaszcza w zakresie działalności w Internecie lub w związku z nowymi technologiami. Najnowsza pasja to pilotaż bezzałogowych statków powietrznych. W ramach projektu DronFILMS.com.pl tworzy profesjonalne produkcje filmowe.

KANCELARIA PRAWA GOSPODARCZEGO


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *