Walcząca z P2P organizacja RIAA po raz pierwszy przyznała, że ma świadomość, iż piraci są największymi fanami muzyki. Czy zatem organizacja zaprzestanie walki z nimi? Oczywiście nie!
reklama
Od dawna mówi się o tym, że walka z piractwem może być bezsensowna. Wynika to m.in. z faktu, że osoby pobierające muzykę z sieci P2P są największymi fanami muzyki i nierzadko kupują nie tylko wiele płyt, ale także koszulki i inne gadżety związane z artystami. Ostatnie badania organizacji American Assembly wykazały, że użytkownicy P2P mogą kupować nawet o 30% więcej muzyki niż osoby stroniące od P2P.
Przemysł muzyczny zazwyczaj się do tych argumentów nie odnosił, ale to zmieniło się w poniedziałek. Reprezentująca amerykańskie wytwórnie organizacja RIAA poruszyła temat na swoim blogu.
- Niektóre komentarze wprowadzają w błąd, twierdząc, że ludzie używający usług P2P, jak BitTrorent, kupują więcej muzyki niż nie-użytkownicy (...) W rzeczywistości porównanie jest nieuczciwe - jest to porównywanie ludzi, którzy są zainteresowani muzyką z ludźmi, którzy mogą być w ogóle nie zainteresowani muzyką - pisze na blogu RIAA Joshua Friedlander odpowiedzialny w organizacji za badania i analizy.
Szczerze powiedziawszy, pan Friedlander nie obalił żadnej tezy. Ma on 100% racji, twierdząc, że porównujemy różne grupy osób, ale właśnie w tym jest sęk - specyficzna grupa fanów muzyki nierzadko pokrywa się z grupą piratów.
Friedlander przytacza w swoim blogowym wpisie dane i wnioski firmy analitycznej NPD. Firma ta przyznaje, że użytkownicy P2P to dla przemysłu rozrywkowego najważniejsi klienci. Analitycy NPD są jednak zdania, że to bycie fanem czyni z człowieka pirata, a nie odwrotnie. NPD wątpi więc w to, aby P2P mogło promować legalną muzykę.
Powyższa opinia NPD również niczego nie obala. Szczerze powiedziawszy, trudno jest określić, czy fanostwo napędza piractwo, czy też jest odwrotnie. W zjawiskach społecznych takie zależności są bardziej złożone. Nadal jednak nie można kwestionować tego, że atakując piratów, przemysł muzyczny występuje przeciwko swoim klientom.
Innymi słowy, można powiedzieć tylko tyle - piraci to osoby konsumujące muzykę w dużych ilościach. Można z nimi walczyć, ograniczając tę "niepłatną" konsumpcję, ale nie jest pewne, czy przyniesie to wzrost sprzedaży muzyki. Ostatnie doświadczenia z Japonii pokazują raczej, że groźby wysokich kar za piractwo nikogo do kupowania muzyki nie zachęcą, a mogą tylko zniechęcić do konsumpcji muzyki w ogóle.
Joshua Friedlander z RIAA zauważa jeszcze, że u piratów stosunek między całą kolekcją muzyczną a muzyką nabywaną odpłatnie może być mniej korzystny niż u nie-piratów. To prawda i nikt temu nie przeczy. Wyobraźmy sobie jednak, że mamy dwóch klientów.
Który klient przyniesie przemysłowi rozrywkowemu więcej przychodu? Nie zdziwiłbym się, gdyby RIAA wskazała, że to właśnie "niepirat" przyniósł większe przychody. RIAA mogłaby nawet twierdzić, że pirat, co prawda, przyniósł przychód za 5 płyt, ale spowodował też straty warte 10 płyt ;-)
RIAA to dziwna organizacja. Jest ona w stanie kreatywnie manipulować statystykami i nawet dokonywać takich cudów, jak ściganie za naruszenia praw autorskich pomimo śmierci naruszającego.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|