Reuters i Yahoo proszą czytelników o zdjęcia
Agencja Reuters wraz z portalem Yahoo, uruchomiła stronę która pozwala naocznym świadkom ważnych wydarzeń na publikacje zdjęć zrobionych za pomocą własnego aparatu lub telefonu komórkowego. Nagrodą za zdjęcia będzie nie tylko publikacja w poczytnym serwisie, ale również wynagrodzenie pieniężne.
Yahoo i Reuters chcą zachęcić reporterów-amatorów do nadsyłania zdjęć poprzez witrynę "You Witness". Jest ona dostępna w portalu Yahoo oraz na stronach agencji Reuters.
Reuters dokona selekcji nadesłanych zdjęć oraz ich edycji. Następnie te fotografie będą mogły trafić do serwisu informacyjnego agencji Reuters i serwisu Yahoo News, będącego jednym z najbardziej poczytnych internetowych serwisów wiadomości. Jest więc prawdopodobne, że zrobione przez amatorów zdjęcia obejrzą miliony ludzi.
William Ho z firmy Current Analysis uważa, że właśnie teraz nadchodzi czas, kiedy każdy z nas może konkurować z zawodowymi reporterami. Mimo, że już niejednokrotnie ważne wydarzenia były uwieczniane np. na kamerach telefonów komórkowych, to ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Teraz rozdzielczość obrazu jaką oferują telefony i amatorskie aparaty jest dużo większa i dostarczony przez amatora materiał może być cenny.
Należy podkreślić, że Yahoo i Reuters nie są zainteresowane tylko zdjęciami nagłych wydarzeń takich jak katastrofy czy zamachy terrorystyczne. Mile widziane będą również fotografie z imprez sportowych i kulturalnych. Właściwie na publikacje moze liczyć autor każdego zdjęcia, które będzie mogło stanowić ilustracje do jakiejś wiadomości.
Reuters i Yahoo w tej chwili pracują nad planem ewentualnych wynagrodzeń dla reporterów-amatorów.
Materiały naocznych świadków są cenne szczególnie wtedy, gdy zdarzy się coś niespodziewanego i na miejscu nie ma jeszcze reporterów. Media mają świadomość tej wartości i starają się publikować zdjęcia zrobione przez amatorów. Czyni tak m. in. CNN, ale autorzy zdjęć nie otrzymują wynagrodzeń. Reuters już wcześniej płacił za "gorące zdjęcia", a teraz wręcz zachęca do ich nadsyłania. Nie jest wykluczone, że w przyszłości ta tendencja rozwinie się także na "gorące teksty" napisane przez naocznych świadków ważnych wydarzeń.