Internauci przyzwyczaili się już do wszechobecnych reklam w internecie, także pokazywanych podczas oglądania programów czy filmów on-line. Taka jest cena udostępniania większości zawartości za darmo. Jak jednak wynika z badań przeprowadzonych przez Ipsos Media CT nie wszędzie takie reklamy są mile widziane - podaje Ars Technica.

82 procent ankietowanych w lutym Amerykanów nie miało nic przeciwko reklamom podczas dostępnych za darmo w Sieci programów telewizyjnych, 75 procent stwierdziło z kolei, że akceptowalne są także reklamy podczas oglądania filmów on-line. Jednak już 52 procent badanych było przeciwnych reklamom pojawiających się w treściach tworzonych przez samych użytkowników (jak chociażby filmy na YouTube).

Jak zauważa firma badawcza może stanowić do pewien problem dla takich serwisów, jak m.in. YouTube, które wprowadzając u siebie dłuższe i bardziej profesjonalne "produkcje", które mogłyby generować dochody z reklam. Obecnie 3 procent filmów dostępnych na YouTube ma reklamy.

W świetle wyników badań osoby odpowiedzialne za strategie marketingowe powinny dobrze się zastanowić, w jaki sposób "sprzedać" taki kontent, by nie miało to negatywnego wpływu na postrzeganie serwisu jako całości. Specjaliści nie przewidują jednak, by ten segment rynku reklamy szybko się rozwijał - w ciągu najbliższych 5 lat ma on przynosić zaledwie 4 procent wpływów generowanych przez filmy czy programy dostępne w Sieci - pisze NewTeeVee.

Ipsos podkreśla, że użytkownicy takich serwisów są przyzwyczajeni do bogatej oferty, która wolna jest od reklam, co w dzisiejszych czasach jest nie do przecenienia z punktu widzenia konsumentów. Umiejętne czerpanie dochodów z tego tytułu będzie trudnym wyzwaniem.