Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

PROTECT IP: Google chce walczyć z drakońskim prawem

19-05-2011, 10:22

"Precedens katastrofalny dla wolności wypowiedzi" - takimi słowami Eric Schmidt z Google określił ustawę PROTECT IP, która za oceanem może doprowadzić m.in do cenzury wyszukiwarek w imię ochrony praw autorskich. Widać, że Google nie ma zamiaru zgadzać się na wszystkie cenzorskie pomysły rządu USA. Tymczasem przemysł ostrzega, że piractwo dotarło dzięki internetowi nawet na Wyspy Dziewicze (sic!)

robot sprzątający

reklama


PROTECT IP to ustawa zaproponowana w USA po klęsce podobnej ustawy o nazwie COICA. Celem obydwu tych dokumentów było sformalizowanie środka, jakim jest blokowanie stron internetowych poprzez przejmowanie domen (USA już robi coś takiego). Ponadto PROTECT IP ma wprowadzać cenzurę wyszukiwarek i możliwość blokowania płatności oraz reklam dla stron podejrzanych o naruszenia własności intelektualnej. Ustawa przewiduje możliwość odwołania się od blokad po ich zastosowaniu.

Niektórzy amerykańscy politycy skrytykowali PROTECT IP, inni wyrazili poparcie, ale nie było w tym temacie wyraźnego sygnału ze strony przemysłu. Zmieniło się to wczoraj, gdy Eric Schmidt z Google zabrał głos na konferencji Big Tent w Londynie. Przedstawiciel giganta mówił nie tylko o PROTECT IP, ale także o brytyjskim Digital Economy Act, który pozwala sądom na wydawanie upoważnień do blokowania stron.

>>> Czytaj: G8 vs. Internet - wyobraźnia przeciwko krępowaniu internetu

Schmidt powiedział, że jeśli prawo wpływające na DNS przejdzie przez dwie izby kongresu i zostanie podpisane przez prezydenta, wówczas firma będzie z nim walczyć w sądzie. Przedstawiciel Google stwierdził też, że byłby ostrożny na miejscu rządu wprowadzającego proste rozwiązania na złożone problemy (zob. Guardian, Google boss: anti-piracy laws would be disaster for free speech).

Schmidt powiedział także dziennikarzom, że będzie nadal opierał się presji ze strony przemysłu rozrywkowego, aby usuwać z wyników Google strony ułatwiające naruszanie praw autorskich. Stwierdził, że byłby to niebezpieczny precedens dla wolności słowa. Dodał też, że Google rozmawia o tym z wydawcami od dawna i nie jest oczywiste jak ten problem rozwiązać (źródło: FT, Google warns against ‘foolish’ legislation).

Słowa Erica Schmidta zostały dostrzeżone i zacytowane przez wiele gazet, ale nie był to pierwszy objaw sprzeciwu ze strony przemysłu. 12 maja oświadczenie dotyczące PROTECT IP wystosowała organizacja CCIA zrzeszająca m.in. Google i Microsoft. W oświadczeniu CCIA czytamy:

Rząd Stanów Zjednoczonych nie powinien zajmować się wskazywaniem, jakie treści w internecie są akceptowalne, i cenzurowaniem tych, które jego zdaniem nie są (...) Rozwiązaniem na naruszenia prawa własności intelektualnej powinno być egzekwowanie prawa, a nie mieszanie się w niebezpieczne i bezowocne próby oczyszczania internetu (...) CCIA reprezentuje firmy, które są posiadaczami własności intelektualnej (...) nie możemy (jednak - red.) wspierać drakońskich środków, które zepsują internet - szczególnie gdy jest tak wiele pozostających rozwiązań do usuwania naruszających treści z sieci. 

Ta dyrektywa może wyglądać inaczej niż prawo cenzurowania i filtrowania w Egipcie lub Chinach. Ale mówiąc technologicznie, zamykanie części internetu, nawet dla pozornie dobrego celu, nadal jest cenzurą - nieważne, jakie imię jej nadamy.

Na drugim biegunie całego zamieszania są zwolennicy PROTECT IP. Wysłali oni m.in. list do senatorów i kongresmanów, który znajdziemy na stronie MPAA. Pod pismem podpisało się wielu prokuratorów generalnych. W liście czytamy:

Dziś egzekwowanie praw własności intelektualnej jest ważniejsze niż kiedykolwiek (...) Choć fałszerstwo i piractwo nie jest niczym nowym, stopień rozpowszechnienia się tego zjawiska jest bezprecedensowy (...) Z internetem przestępcy docierają nie tylko do 50 stanów USA, ale także na takie terytoria, jak Guam, Portoryko, Samoa Amerykańskie, Wyspy Dziewicze oraz Mariany Północne.  

Te egzotyczne nazwy chyba są istotne dla podkreślenia problemu piractwa. Szczególnie dostępność fałszywych towarów na Marianach Północnych jest niepokojąca...

>>> Czytaj: Francja: śledzenie piratów wstrzymane po wycieku


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *