W Polsce nie brakuje rozwiązań prawnych do ścigania przestępstw w internecie - taką opinię wyraził Prokurator Generalny Andrzej Seremet. To dość istotne, bo do tej pory politycy dzielili świat na "cywilizowany" realny i "barbarzyński internet", a było to dość przykre przekłamanie.
W lipcu Tygodnik Powszechny opublikował apel do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, w którym wezwał urzędnika do podjęcia działań prawnych przeciwko mowie nienawiści w sieci. W apelu wyrażano pogląd, że obecnie polskie prawo nie pozwala na ściganie przestępczości internetowej. Zdaniem autorów apelu należałoby wprowadzić "bezwzględną" odpowiedzialność za słowo wszystkich użytkowników sieci, zaś "surowe sankcje" powinny wymuszać konieczność moderowania wpisów w internecie.
Na stronie internetowej Prokuratora Generalnego możemy znaleźć odpowiedź na apel TP. Andrzej Seremet napisał w niej przede wszystkim, że prawo pozwalające na ściganie przestępstw internetowych już istnieje i jest nawet realizowane.
- Zacznijmy od Apelu. Mylą się jego Autorzy, sądząc, że Internet to terra incognita i że nikt nie jest zainteresowany ściganiem popełnianych tam przestępstw motywowanych nienawiścią rasową, etniczną bądź wyznaniową (...) Są to głównie przestępstwa kwalifikowane z art.: 119, 255 - 257 k.k. (...) są przedmiotem szczególnego zainteresowania kierownictwa prokuratury (...) Wiedza ta upoważnia mnie do obalenia swoistego mitu panującego w polskiej opinii publicznej. Utarło się bowiem przekonanie (...) że prokuratorzy nie ścigają takich przestępstw (...) Ograniczając się tylko do danych za 2011 r., pozwolę sobie zwrócić uwagę Autorów Apelu i Czytelników „TP”, że spośród 323 postępowań tyczących tych kategorii przestępstw jedynie w dwóch przypadkach umorzono postępowanie z powodu znikomości stopnia społecznej szkodliwości czynu - czytamy w odpowiedzi Andrzeja Seremeta.
Prokurator Generalny dodaje, że jeśli gdzieś jest problem ze ściganiem przestępstw, to chodzi o skuteczność samego ścigania. Za to nie odpowiadają tylko twórcy prawa czy prokuratorzy, ale także "organy wykrywacze", np. Policja. Zdarzają się też błędy po stronie prokuratorów, ale nie wynikają one z wadliwego prawa.
- Problem tkwi w edukacji prawnej, ale też historycznej i kulturowej społeczeństwa. Odpowiadając za funkcjonowanie prokuratury, skierowałem wiele pism instruktażowych (służę stosowną dokumentacją), a także zorganizowałem szereg szkoleń w tym zakresie. Wiem, że nie jest to proces zakończony - pisze Andrzej Seremet.
Andrzej Seremet wyłamał się z pewnego politycznego wzorca, na który z niepokojem patrzyliśmy nie od dziś. Zawsze bowiem politycy i wyższej rangi urzędnicy przedstawiali internet jako coś prawnie nieuregulowanego, iście barbarzyńskiego, jakby istniejącego poza wszelkimi środkami społecznej kontroli.
W roku 2011 Donald Tusk zasugerował, podobnie jak ostatnio redaktorzy TP, że w internecie przestępczość nie jest ścigana. Czy internet jest częścią naszego świata, czy światem alternatywnym, także jeśli chodzi o rozwiązania prawne? - pytał retorycznie Premier. To pytanie dotyczyło blokowania stron WWW, a Premier twierdził wówczas, że to konieczne do walki z pedofilią.
Donald Tusk nie raczył zauważyć, że internetowa pedofilia wcale nie jest dozwolona i jest ścigana. Na stronie internetowej Policja.pl co jakiś czas możemy poczytać o efektownych zatrzymaniach dziesiątek pedofilów. W internecie są też oszustwa i kradzieże, ale one również są ścigane. W internecie jest przemoc, która także jest ścigana.
Świat "realny" ma te same problemy - pedofilia, oszustwa, przemoc, kradzieże. Mocno nierozsądny będzie ten, kto stwierdzi, że poza internetem tych zjawisk nie ma. Nierozsądny będzie także ten, kto powie, że w "realu" chwyta się wszystkich złoczyńców, a w internecie tylko część. Prawda jest taka, że podział na "real" i internet jest sztuczny. Internet to część świata realnego, która od dawna podlega tym samym zasadom.
Oczywiście niektórzy politycy chcieliby, aby internet podlegał zasadom szczególnym. Były prezydent Francji Nicolas Sarkozy proponował stworzenie "cywilizowanego internetu", który podlegałby większej kontroli władz. W tym internecie rzekomo nie byłoby przestępstw... ale prawdopodobnie nie byłoby też wolności. Sarkozy narzekał nawet na "demokratyczny chaos" w internecie.
To prawda, że demokracja jest chaotyczna, bo nie pozwala na tak wygodne dla władzy rzeczy, jak np. zaglądanie do korespondencji albo torturowanie ludzi. Demokracja wiąże się bowiem z prawami człowieka, które (niestety) ograniczają władze i możliwości ścigania niektórych przestępstw. W szerszej perspektywie te same prawa chronią nas wszystkich przed najgorszymi złoczyńcami - tymi, którzy działają w granicach prawa, a czasem nawet sami je tworzą.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|