Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Portale nie chcą linkować do źródeł. Może czas to zmienić?

22-02-2016, 13:38

Polskie serwisy internetowe często cytują treści innych wydawców, ale nie zawsze do nich linkują. Unikanie linkowania jest nieuczciwe zarówno wobec źródła informacji jak i wobec Czytelnika. Środowiska branżowe chcą ustalić, że linkowanie powinno być standardem. Niestety nie wszystkim taki standard się podoba.

robot sprzątający

reklama


Dziennik Internautów dowiedział się z własnego źródła, że w polskim IAB grupa wydawców pracuje nad czymś, co obecnie określane jest jako: "Inicjatywa na rzecz świadomego powoływania się na treści w Internecie". Rozmowy toczą się od ok. 2 lat i "zbliżają się do finału". Uczestniczą w nich nie tylko wydawcy. Zainteresowanie rozmowami przejawia też firma Google.

Inicjatywa ma prowadzić do wypracowania kodeksu dobrych praktyk dotyczącego cytowania w internecie. Nie chodzi o to, aby ograniczyć samo cytowanie. Chodzi o to, aby uczynić je uczciwszym. Jeśli jeden serwis internetowy cytuje treść innego serwisu, powinien nie tylko wskazać źródło. Powinien dać aktywny link do cytowanej treści.

Dlaczego linkowanie to nie standard?

Czytelnicy Dziennika Internautów są przyzwyczajeni do linków. Uważamy, że zamieszczanie ich w tekstach jest uczciwe wobec cytowanych gazet. Jest to praktyka ważna dla przejrzystości dziennikarskiej i dla wygody Czytelnika. Jeśli DI cytuje np. Rzeczpospolitą, Wyborczą czy Gazetę Prawną i artykuł tej gazety jest dostępny w sieci, Czytelnik powinien mieć możliwość przejścia do źródła jednym kliknięciem. Unikanie zamieszczania linku jest w takiej sytuacji tylko udawaniem, że treść nie jest dostępna gdzie indziej.

Dziennik Internautów nie ma problemu z linkowaniem. Wielu blogerów nie ma z tym problemów. Niestety są tacy wydawcy internetowi, którzy ostro się przed tym bronią. Ten problem uwidocznił się także w czasie wspomnianych rozmów w IAB.

- Model biznesowy portali wywodzący się z agregacji treści (a nie z produkcji treści) jest na tyle dla nich wygodny, że bardzo wystrzegają się oni wszelkich działań, które zmierzają do tego, żeby musieli linkować do tych twórców treści, którzy ponieśli nakłady - mówiła nam osoba zbliżona do rozmów w IAB.

Źródło: internet(?)

Portale broniące się przed linkowaniem potrafią wymyślać różne przeszkody. Przykładowo podnoszą argument, że trudno jest publikować teksty, w których będzie kilkadziesiąt linków. Argument wydaje się chybiony bo rzadko który news na portalu ma aż kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście źródeł. Często opiera się na jednym źródle.

Inna rzecz, że na blogach lub w serwisach takich jak DI znajdziecie teksty upstrzone mnóstwem linków. Czasem po prostu wypada je zamieścić, niezależnie od kwestii estetycznych. 

Niektóre duże serwisy potrafią unikać nawet wskazywania źródła, nie mówiąc już o linkowaniu. Dziennik Internautów doświadczył tego w roku 2012, gdy wybuchło zainteresowanie ACTA. Byliśmy wówczas jednym z niewielu serwisów, który miał 125 tekstów na ten temat. Skąd te teksty się wzięły? Po prostu śledziliśmy temat uparcie w latach 2008-2012, gdy jeszcze nie był na topie. Czytaliśmy wycieki i opinie ekspertów. Uparcie je opisywaliśmy, a nikomu innemu nie chciało się tego robić. Czasami korzystaliśmy z ustaleń innych specjalistycznych serwisów, do których konsekwentnie linkowaliśmy. 

Gdy w roku 2012 wybuchło zainteresowanie ACTA, obserwowaliśmy jak niektóre portale wykorzystywały fragmenty naszych tekstów oznaczając źródło w taki sposób: "W internecie pojawiały się informację, że...".

Podobnie było później z naszymi tekstami o copyright trollingu. Niektóre media przytaczały nasze ustalenia pisząc, że "w internecie są informacje, że...".

Polska przypadłość?

Uczciwe informowanie o źródle to pierwsza sprawa, ale zalinkowanie do źródła jest nie mniej ważne. W Europie Zachodniej czy w USA nikt nie ma z tym problemu. Największe gazety potrafią linkować do blogów i nikt nie widzi w tym nic złego. W Polsce bywa inaczej. Dlaczego?

Polski rynek internetowy rozwijał się specyficznie. Ważną rolę odegrały na nim portale, które początkowo były agregatorami treści. Dosłownie przepisywały informacje z gazet. Kiedy gazety zaczęły działać w internecie, model biznesowy portali zaczął się opierać na cytowaniu. Portale internetowe są gotowe “wynagrodzić” swoje źródła np. dorzuceniem loga obok artykułu, albo podaniem informacji o źródle gdzieś na końcu tekstu. Wciąż odczuwają opory przez zwyczajnym zalinkowaniem do źródła.

Miękka regulacja? Od czegoś trzeba zacząć

Wypracowanie kodeksu praktyk w ramach IAB byłoby rozwiązaniem "miękkim". Nie wszyscy należą do IAB i nie wszyscy będą respektować wypracowane w tej organizacji standardy. Mimo wszystko byłby to krok w dobrym kierunku. Po prostu moglibyśmy zacząć zmieniać pewien zły obyczaj, który ciągle w polskim internecie funkcjonuje.

Wspominaliśmy już, że rozmowom z IAB przysłuchuje się Google. Wiemy, że firma ta już w roku 2011 interesowała się takimi rzeczami jak śledzenie autorów treści i walka z tzw. farmami treści. Google może identyfikować treści oryginalne i może na różne sposoby wpływać na widoczność treści oryginalnych. Manipulowanie wynikami wyszukiwania zawsze wzbudza kontrowersje, ale z drugiej strony nawet dla Czytelnika lepsze byłoby dotarcie do treści oryginalnej jeśli tylko jest ona dostępna online.

Nasze źródło informacji o rozmowach w IAB podkreślało, że w ramach toczących się rozmów nikt nie myśli o ograniczaniu cytowania. Chodzi o prostą uczciwość - cytujesz, dajesz link, piszesz uczciwie kogo cytujesz.

Sygnalizujemy wam temat, bo również uważamy to za ważne. Jest to szczególnie ważne w momencie, gdy niektóre gazety wprowadzają płatny dostęp do treści, a inne podejmują walkę z Adblockiem. To prawda, że internecie można "monetyzować ruch" ale w przypadku zarabiania na reklamach trzeba ten ruch naprawdę mieć. Jeśli produkuje się treść, która po kilku godzinach trafia wszędzie i Czytelnicy nawet nie poznają pierwotnego źródła, ruch zaczyna się rozdrabniać.

W rzeczywistości linki wskazujące źródła nie pozwolą na uzyskanie zwrotu z inwestycji włożonych w treść. Byłoby to jednak lepsze niż nic. Podkreślmy, że problem uczciwego linkowania dotyczy podmiotów, które działają w internecie i zarabiają na cytowaniu treści. Te podmioty nie powinny żałować linka komuś, od kogo biorą treść. Czasami "cytowanie" oznacza np. przepisanie znacznej części wywiadu. Zrobienie tego wywiadu wymagało umówienia się z kimś, zrobienia nagrania, spisania nagrania, autoryzacji, czasem zrobienia zdjęcia itd. Czy nie można tego wynagrodzić choć jednym linkiem?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:







fot. Freepik



fot. Freepik



fot. Freepik