Jakub Połeć, twórca serwisu Peryskop, opowiedział Dziennikowi Internautów o poszukiwaniach drukarki, pracach nad stworzeniem serwisu i jego perspektywach. Przeczytaj wywiad i poznaj człowieka, którego serwis został jednym ze zwycięzców konkursu Seedcamp w Pradze.
reklama
Dziennik Internautów (DI): Skąd pomysł na taki serwis?
Jakub Połeć (JP): W moim przypadku było dość zwyczajnie - pamiętam, jak kiedyś chciałem kupić przez internet drukarkę do domu. Nie miałem ani upatrzonego modelu, ani nawet wybranego producenta, wiedziałem jedynie, że chcę kupić produkt dobry, z którego będę mógł się długo cieszyć. Podobnie jak większość konsumentów, zacząłem czytać czytać opinie i rekomendacje innych użytkowników zamieszczone przy niektórych produktach. I przyznam szczerze, że im więcej czytałem, tym byłem coraz bardziej przerażony. Bo niejednokrotnie w pierwszej recenzji ktoś jakąś drukarkę rekomendował, by w recenzji dwa wiersze niżej inna osoba kompletnie ją odradzała. Pamiętam, że ktoś sugerował, że jeśli jestem studentem, to powinienem decydować się tylko na Samsungi, a jeśli mam już rodzinę to na HP. O ile więc dla pojedynczego modelu mogłem się zorientować, czy warto go kupić czy nie, o tyle wybranie jakiejś drukarki na podstawie różnych recenzji przychodziło mi znacznie trudniej. Często czytałem teksty, moim zdaniem, pisane przez producentów, które tym bardziej nie rozwiązywały mojego problemu - no, bo jak wytłumaczyć, że ktoś mi sugeruje że dobra drukarka to taka, do której raz w tygodniu dokupuje się toner i to najlepiej oryginalny, a w ogóle to drukuje praktycznie za darmo.
Stąd też, wiedząc że nie tylko ja mam takie problemy, pomyślałem, że przydałby się system, który mógłby za nas przeczytać recenzje i opinie produktowe, pokazując nam tylko najważniejsze cechy produktów. Dla mnie byłaby to ogromna korzyść czasu, a jednocześnie wybierałbym produkty lepsze bądź lepiej pasujące do moich potrzeb. Taka była geneza powstania peryskop.pl, czyli serwisu, który dostarcza najważniejszych informacji z recenzji i opinii oraz pozwala szybko zorientować się, czy dany produkt warto kupić czy nie. Dodatkowo peryskop.pl pozwala wyszukać produkt według naszych potrzeb i informacji zawartych w recenzjach.
W naszym serwisie użytkownicy nie muszą pisać recenzji, gdyż pobieramy je z internetu. Do chwili obecnej pobraliśmy i przeanalizowaliśmy około 2,5 mln opinii dla ponad 600.000 ofert z 75 wybranych kategorii. Codziennie pojawiają się nowe produkty, dlatego każdego dnia nasze systemy przeszukują prawie 2000 wybranych serwisów w celu wyszukania nowych opinii i recenzji produktowych, które mogą przydać się użytkownikom w lepszym wyborze produktu dla nich. Przy czym istotne jest, że analizujemy recenzje zarówno polskojęzyczne, jak i angielskojęzyczne, których jest zdecydowanie więcej.
Pracując nad peryskop.pl, opracowaliśmy mechanizmy wyszukiwania poprzez zapytania zadawane językiem naturalnym - czyli to, co nam było potrzebne na samym początku. Działa to tak, że gdy użytkownik wpisze w zapytaniu np. "szybki laptop" albo "mały ładny czerwony telefon z pojemną baterią", to my możemy mu zaprezentować odpowiednie produkty pasujące do tych zapytań. Co ciekawe, przy takim zorganizowaniu bazy danych produktowej, którą zrobiliśmy, możemy obsługiwać bardzo dużo takich zapytań. Zapytania mogą być dość dowolne, gdyż bierzemy pod uwagę różne słowa, w tym synonimy cech produktów oraz różne odmiany wyrazowe. W tej chwili moduł ten jest modyfikowany oraz lokalizowany na inne języki.
DI: Czy wzorowaliście się na serwisach zagranicznych?
JP: Nie, gdyż na razie na rynku nie ma produktu działającego w naszym obszarze. Oczywiście podglądaliśmy różne serwisy zbierające recenzje i oferujące możliwości wyszukania produktów, ale chcąc stworzyć coś unikalnego, bardziej czerpaliśmy z naszej intuicji niż z gotowych rozwiązań z innych serwisów. Z podobnych serwisów jest na przykład sklep Amazon, który udostępnia użytkownikom możliwość publikowania opinii i oceniania produktów, jest Google Products czy wiele porównywarek cen i sklepów, które dostarczają narzędzi do zbierania opinii i recenzji. Nie ma jednak serwisu, który umiałby je czytać algorytmicznie i wyciągać z nich najważniejsze informacje dla konsumenta, czyli to, co nas wyróżnia na rynku przede wszystkim. Prace naukowe na których bazowaliśmy powstawały w latach 2004-2007 - więc jest to dość nowe podejście, które ma też sporą barierę wejścia, wymagającą większych nakładów i dłuższego czasu realizacji niż typowe serwisy w koncepcji Web 2.0.
DI: Ile trwało jego stworzenie i ile osób pracowało przy projekcie?
JP: Podstawą projektu jest zawsze dobry zespół. Z perspektywy czasu cieszę się, że na początkowym etapie miałem okazję pracować z dwoma naprawdę wybitnymi matematykami z UW, z którymi wspólnie opracowywaliśmy zarówno koncepcję, jak i poszczególne elementy rozwiązania. W sumie w trzyosobowym zespole pracowaliśmy przez około 9 miesięcy do powstania pierwszych prototypów. Wiedzieliśmy też, że musimy oprzeć się na różnych pracach naukowych opisujących problem analizy semantycznej czy NLP. Stąd też przygotowując się, zaczęliśmy od przeczytania różnych dokumentów i prac badawczych dostępnych w obszarze analizy tekstów oraz pozyskiwania danych.
W kolejnym etapie nad stworzeniem produktu komercyjnego pracowało w sumie 18 osób przez 10 miesięcy - tutaj najważniejszą rolę mieli trzej inni programiści, którzy potrafili z prototypów zrobić działający produkt, pokonując przy tym niezliczoną liczbę problemów oraz proponując nowe rozwiązania ułatwiające korzystanie z serwisu przez internautów. Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem tego, czego dokonali w tak krótkim czasie. Oprócz nich w zespole są osoby odpowiedzialne za konfigurację modułów wyszukania i analizy opinii oraz osoby odpowiedzialne za sprzedaż i kontakty z partnerami.
DI: Jaki był koszt stworzenia serwisu?
JP: Skomplikowany produkt musi odpowiednio kosztować, gdyż wymaga osób o wysokich kompetencjach, a takie osoby odpowiednio się cenią.
Moim zdaniem projekty, które tworzą nową wartość, które nie są powielanymi koncepcjami z natury narażone są czasem na dodatkowe wydatki związane chociażby z niepewnością co do wybrania rozwiązań problemów.
DI: Ile środków z UE udało Wam się pozyskać?
JP: W marcu 2009 roku uzyskaliśmy dotację z UE w kwocie 850.000 zł w programie Innowacyjna Gospodarka 8.1. Jesteśmy w trakcie jej rozliczania, co - jak wiele osób wie - jest również nie lada zadaniem.
DI: Jaki model biznesowy przyjęliście? Jakie są główne źródła przychodów?
JP: Nasz model przychodowy oparty jest o wnioski z badań i raportów marketingowych mówiących, iż dziś konsumenci przy wyborze produktów sugerują się przede wszystkim opiniami innych użytkowników, znajomych czy rodziny. Przestaliśmy ufać bezgranicznie producentom, jak i sprzedawcom w sklepach. Myślę, że jest to wynikiem dojrzewania postaw konsumenckich oraz coraz większej świadomości reguł, które rządzą w sprzedaży. To oznacza, że szukamy informacji w opiniach i recenzjach - wiedząc, że nie stanowią one 100% wiarygodnego źródła, ale mimo wszystko akceptując, że zawarte tam informacje mogą być pomocne w naszym utwierdzeniu się co do produktu lub wybraniu innego rekomendowanego produktu.
Wiedząc to, oferujemy od 3 miesięcy e-sklepom możliwość zaprezentowania na ich witrynach wyników naszych analiz opinii i recenzji. Badania, na które powołujemy się, pokazują, że w skrajnych przypadkach lepsze zaprezentowanie informacji produktowej może podnieść sprzedaż aż o 70%. Ja myślę, że zwiększenie sprzedaży o 10% przy praktycznie minimalnym nakładzie pracy z ich strony byłoby i tak ogromnym sukcesem dla wielu sklepów.
Obecnie kilkadziesiąt e-sklepów testuje nasze rozwiązania na swoich witrynach. Proces integracji jest maksymalnie uproszczony i nie wymaga praktycznie żadnych modyfikacji oprogramowania po stronie e-sklepu. Pamiętam, że najszybciej jeden sklep udało nam się podłączyć w przeciągu półtorej godziny.
DI: Jaka jest Wasza strategia marketingowa?
JP: Posiadając produkt, naszym celem jest zaprezentowanie go jak największej liczbie użytkowników. Cały czas poszukujemy też partnerów, którzy chcieliby na swoich witrynach zamieszczać nasze analizy opinii, bądź też serwisy, które przy okazji prezentowania przez nas produktów chciałyby przekazać użytkownikom informacje, które mogłyby być dla nich przydat,ne.
DI: Ile czasu poświęcacie na rozwój serwisu?
JP: Zdecydowanie dużo. Większość dnia i sporo tak zwanych wolnych chwil. Wychodzę z założenia, że albo coś się robi z pełnym zaangażowaniem, albo nie warto tego w ogóle robić. Niestety cierpi na tym trochę moja rodzina, ale staram się w weekendy wynagradzać to mojej żonie i dzieciom.
DI: Jak algorytmy radzą sobie z błędami w pisowni? Czy jest mechanizm korygujący?
JP: To jest dość skomplikowane, gdyż często użyta w recenzji czy to forma, czy słownictwo, czy nawet brak użycia znaków przestankowych przez autora powodują dodatkowe problemy w analizie. Z wieloma z nich sobie poradziliśmy z dobrym skutkiem.
DI: Czy powstające opisy są weryfikowane przez człowieka?
JP: Na razie nie. Opisy, które tworzymy, są realizowane przez system wcześniej skonfigurowany.
DI: Ilu użytkowników ma serwis?
JP: Obecnie odnotowujemy ponad 300 tysięcy UU użytkowników miesięcznie.
DI: Na czym polega współpraca z IIF?
JP: Fundusz IIF Seed Fund zainwestował w moją firmę w 2009 roku, oferując wsparcie finansowe i merytoryczne dotyczące zarówno projektu, jak i relacji biznesowych związanych z samym produktem. Regularnie odbywamy wspólne dyskusje dotyczące projektu, przez co mam wrażenie, że coraz lepiej prowadzę projekt i efektywniej docieram do klientów. Kiedyś wyczytałem, że do efektywnej współpracy z inwestorem trzeba podchodzić jak do rad starszego brata, do którego mamy pełne zaufanie i który ma większe niż my doświadczenie. Jest on większy, więc lepiej widzi niektóre okazje, a jednocześnie może powiedzieć, na czym mamy się skupić, a co pominąć, by dobrnąć szybciej do następnej klasy. Oczywiście nikt za nas nie odrobi lekcji ani nie napisze klasówki. Moim zdaniem było w tym dużo racji, gdyż tylko układ partnerski oparty na zaufaniu może egzystować z powodzeniem w dłuższym okresie.
DI: Co urzekło jurorów na Seedcamp w Pradze?
JP: Seedcamp było dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Miałem możliwość oglądania na żywo dwudziestu startupów, których właściciele z ogromną pasją i zaangażowaniem opowiadają o swoich projektach. Wiele z tych pomysłów to dojrzałe koncepcje wybijające się znacznie ponad to, czym dziś zachwycamy się w internecie. Moim zdaniem potrzeba tylko trochę więcej czasu i determinacji, by te projekty przeobraziły się w coś większego.
Poza tym Seedcamp to pełne 8 h ciągłych dyskusji z mentorami i osobami związanymi z branżą internetową i nowych technologii. Ja miałem okazję porozmawiać zarówno z osobami z funduszy inwestycyjnych, jak i normalnymi przedsiębiorcami w branży internetowej. Każda z tych rozmów dodaje pewien fragment do naszego postrzegania projektu czy efektywniejszych metod dotarcia do klienta. To uważam za największą wartość Seedcampu - a nie nagrodę, którą zdobyliśmy, która należy się przede wszystkim całemu mojemu zespołowi za ciężką pracę.
DI: Co moglibyście doradzić ludziom robiącym e-biznes?
JP: Takie pytania zawsze są trudne, bo niestety my Polacy mamy przeogromną chęć nauczania innych i doradzania im, często nie ponosząc za to późniejszej odpowiedzialności. Moim zdaniem najważniejsze, by ludzie robiący e-biznes przede wszystkim się nie bali. Nawet największe projekty zaczynali ludzie tacy sami, jak my. Nie byli ani mądrzejsi, ani piękniejsi od nas. Nie byli też ani bogatsi, ani lepiej wyedukowani. Nie liczy się kolor skóry czy kraj urodzenia. Moim zdaniem jedyne, co się liczy, to to, że codziennie jesteśmy mądrzejsi w tym, co robimy i że to my własnymi rękami coś tworzymy, a nie dostajemy to od innych.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|