Decyzja o wycofaniu z rynku tradycyjnych żarówek została podjęta w ramach tzw. "komitologii", a proces ten trudno nazwać demokratycznym. Niektórzy posłowie Parlamentu Europejskiego zaczynają głośno mówić, że obywatelom UE nie powinno się dyktować jakich żarówek powinni używać.
reklama
Zgodnie z nowymi przepisami, które weszły w życie we wrześniu, producenci i importerzy nie mogą sprzedawać w UE tradycyjnych żarówek o mocy 100 W i wyższej. Jedynie sklepy mogą nadal sprzedawać swoje zapasy. Zakaz zostanie rozszerzony na żarówki o niższej mocy we wrześniu 2011 i 2012 roku. Stopniowo wycofywane będą również żarówki matowane i energochłonne żarówki halogenowe.
Wprowadzając te przepisy, Komisja Europejska rysowała wizję energooszczędnej Europy. Obliczono, że emisja dwutlenku węgla obniży się o 15 mln ton rocznie. Do 2020 r. zaoszczędzi się rocznie około 40 TWh, co odpowiada zużyciu energii przez 11 milionów europejskich gospodarstw domowych w tym samym okresie.
To prawda, że tradycyjne żarówki przetwarzają na światło zaledwie 5-10% pochłanianej przez siebie energii. Z drugiej jednak strony dają przyjemne, ciepłe światło. Nie wzbudzają obaw natury zdrowotnej. Nie zawierają szkodliwej rtęci. Można więc powiedzieć, że mają pewne zalety i tu pojawia się pytanie – dlaczego obywatel UE nie może zakupić tradycyjnej żarówki, jeśli ma chęć płacić więcej za energię i korzystać z przyjemniejszego światła?
Komisja Europejska tłumaczy to koniecznością oszczędzania energii elektrycznej i chronienia środowiska. Obrońcy tradycyjnych żarówek zwracają jednak uwagę na to, że Europejczyk może kupić dowolną ilość aut z napędem spalinowym, które również wytwarzają dwutlenek węgla. Nie ma zbyt wielu wymagań dotyczących poboru energii wielu sprzętów domowych, ale z jakiegoś powodu nakazano obywatelom UE kupowanie energooszczędnych żarówek.
Decyzję o wycofaniu żarówek zaczęto krytykować m.in. w Parlamencie Europejskim. Anja Weisgerber, niemiecka posłanka z centroprawicowej grupy Europejskiej Partii Ludowej, zwróciła uwagę na to, że decyzję w sprawie żarówek podjęto "zbyt szybko i bez konsultacji społecznych, za plecami Parlamentu Europejskiego i obywateli Unii."
– Parlament wielokrotnie krytykował zastosowaną w tym wypadku procedurę tzw. "komitologii", która umożliwia Komisji Europejskiej podejmowanie decyzji wykonawczych bez konieczności uruchamiania procesu legislacyjnego. Przed podjęciem decyzji Komisja konsultuje się z komitetem ekspertów i stąd nazwa. Zdaniem posłów "komitologii" brakuje przejrzystości i demokratycznego nadzoru – czytamy w komunikacie PE.
Wspomniana Anja Weisgerber zgadza się, iż trzeba oszczędzać energię. Jej zdaniem powinno się jednak równie poważnie traktować obawy i zastrzeżenia europejskich obywateli.
– Decyzja o całkowitym wycofaniu z rynku całej linii produktów - tradycyjnych żarówek - sugeruje, iż Komisja Europejska traktuje z góry obywateli Unii, którzy nie życzą sobie, by ktoś im dyktował, jakie żarówki powinni używać – mówi posłanka i dodaje - lepiej, gdybyśmy skoncentrowali się na badaniach i poszukiwaniu lepszej alternatywy.
Oczywiście w Parlamencie Europejskim są także posłowie popierający decyzję o wycofaniu żarówek (m.in. członkowie grupy Zielonych). Nie chodzi tu jednak tylko o żarówki, ale także o demokratyczne zasady. Wydaje się, że decyzja dotycząca wycofania z rynku popularnego produktu nie powinna być podejmowana bez udziału Parlamentu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|