Ogromną popularność zdobył film o pająku mutancie, który był tylko przebranym psem. Niby zabawne, ale czy można, ot tak, straszyć ludzi i umieszczać nagranie w sieci?
Prawdopodobnie widzieliście już film o pająku mutancie, który zdobył dużą popularność nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Do dnia dzisiejszego wygenerował 63 mln odsłon! Autorem filmu jest popularny wideobloger SA Wardega. Pisało o tym wiele serwisów, głównie w tonie dumy z odniesionego sukcesu.
Oto film:
Można to uznać za zabawne, a dla niektórych ludzi może być nawet inspirujące! Wiele osób zada sobie jednak pytanie, czy takie straszenie dla zabawy nie może się źle skończyć? Co by było, gdyby nastraszyć osobę chorą na serce? Czy można sobie, ot tak, publikować wizerunek osoby wystraszonej?
Odpowiedzi na nasuwające się pytania prawne udzielił nam Olgierd Rudak, właściciel firmy prawniczej Lege Artis. Przede wszystkim spytaliśmy go o to, czy tego typu film może naruszać dobra osobiste osób, które zostały na nim uwiecznione.
- Jeśli twórca filmu konsekwentnie uniemożliwia identyfikację osób, które zostały na nim uwiecznione, żadnej z tych osób nie będzie przysługiwało roszczenie o naruszenie jej wizerunku. Gdyby jednak udało się rozpoznać jakiegoś z mimowolnych aktorów, osoba taka mogłaby mieć słuszne pretensje właśnie o naruszenie jej wizerunku (który jest także jednym z dóbr osobistych), a także być może właśnie o postawienie jej w dość ośmieszającej sytuacji. Oczywiście nie wykluczałbym, że profesjonalny przedsiębiorca takie ryzyko nie tylko bierze pod uwagę, ale i stara się jemu zapobiec, choćby poprzez odebranie od zarejestrowanych osób oświadczenia o zgodzie na rozpowszechnienie ich wizerunku - tłumaczy Olgierd Rudak.
Nie wiemy oczywiście, czy SA Wardega otrzymał stosowne zgody, ale nie chodzi nam tylko o tego wideoblogera. Istotna jest ogólna zasada, o której warto pamiętać, kręcąc zabawne filmiki na YouTube'a.
Trzeba też brać pod uwagę, że jeśli jakieś osoby zostały mocno wystraszone, mogą mieć pretensje nie tylko o kwestie wizerunku.
- Każdy z nieświadomych uczestników mógł poczuć obawę lub przestrach na sam widok ucharakteryzowanego psiaka. Takie emocje mogą powodować pewnego rodzaju komplikacje zdrowotne, które stanowią doskonałą podstawę do roszczeń finansowych (...) Gdyby osoba zaskoczona taką sytuacją odniosła uszczerbek na zdrowiu - bez względu na to, czy wskutek strachu, czy też może pogryzienia przez psa - generalnie odpowiedzialność za to ponosiłby reżyser filmu - mówi Olgierd Rudak.
Olgierd Rudak zauważył też pewne problemy dodatkowe, może mniej istotne, ale jednak ciekawe.
- Są jeszcze lokalne regulacje dotyczące prowadzenia zwierząt, w tym potencjalnego obowiązku stosowania kagańca lub smyczy. Mogłoby się okazać, że na obszarze tej akurat gminy puszczanie psa bez kagańca lub smyczy jest całkowicie zakazane i stanowi wykroczenie (...) Osobną sprawą są pretensje organizacji chroniących zwierzęta, które mogłyby mieć pewne obiekcje związane z "ozdobieniem" psiaka w dość niestandardowy sposób - chociaż wydaje się, że pies raczej nie ucierpiał przy kręceniu filmu.
Prawnik zauważył też, że w przypadku tego filmu raczej nie byłoby możliwe uchylenie się od odpowiedzialności poprzez powołanie się na interes społeczny lub uzasadniony interes jednostki.
Rok temu media donosiły, że SA Wardega został pozwany przez stołeczną policję za film na YouTube. Była to prowokacja na policjantach, która - według policji - była marnowaniem czasu funkcjonariuszy. Teraz media podają informacje o tym, ile wideobloger mógł zarobić na filmie o pająku-mutancie. Pytanie tylko, czy ten finansowy sukces nie sprowokuje kogoś do pozwu?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Operatorzy powinni wykrywać podejrzane aktywności, jak używanie VPN - uważa BBC
|
|
|
|
|
|