Zdjęcia na licencjach CC można wykorzystać bezpłatnie, ale często konieczne jest podanie autora. Niezrealizowanie tego obowiązku może się skończyć sporem o prawa autorskie, o czym przekonał się organizator pewnego festiwalu.
reklama
Wielu internautów już wie, że można narobić sobie problemów jeśli wykorzystamy na stronie lub blogu zdjęcie czyjegoś autorstwa. Są nawet fotografowie, którzy potrafią zażądać kilkunastu tysięcy złotych dosłownie za kilka wyświetleń zdjęcia. Poza tym coraz więcej ludzi wie, że można za darmo i legalnie korzystać ze zdjęć na licencji Creative Commons. Niestety wciąż wiele osób zapomina, że:
Naruszenie zasad licencji CC może narazić na odpowiedzialność prawną, czego dowodem jest historia związana z pewnym festiwalem filmowym we Włoszech - Festival delle Resistenze 2016.
Organizator imprezy wykorzystał zdjęcie Niccolò Carantiego. To zawodowy fotograf, który często udostępnia swoje zdjęcia na wolnych licencjach. Jedno z takich zdjęć przedstawiało dziennikarza, który był jednym z gości festiwalu. To zdjęcie zostało wykorzystane z naruszeniem zasad licencji.
W przypadku spornego zdjęcia widocznego poniżej licencja CC pozwala na bezpłatne wykorzystanie (nawet komercyjnie), ale wymaga podania informacji o autorze oraz udostępnienia ewentualnych dzieł zależnych na tej samej licencji.
Organizatorzy festiwalu nie poinformowali o autorze oraz o licencji. Fotograf postanowił przywołać ich do porządku i skorzystał z pomocy swojego prawnika Simone Aliprandiego. Ten wysłał do organizatorów pismo z wezwaniem do usunięcia naruszenia. Sprawa zakończyła się ugodą, w ramach której opublikowano przeprosiny na stronie festiwalu, a ponadto organizatorzy pokryli "koszty prawne" (nie znamy dokładnej kwoty).
Sporne zdjęcie autorstwa Niccolò Carantiego (lic. CC BY-SA 4.0, źródło Wikimedia Commons).
O opisanej wyżej sprawie poinformowała fundacja Wikimiedia, która na swoim blogu przytacza inny przypadek naruszenia licencji CC. W roku 2013 wiele mediów informowało o samobójstwie aktywisty Aarona Swartza. W licznych materiałach prasowych wykorzystano zdjęcie na wolnej licencji. Niestety w wielu przypadkach nie podano informacji o autorze czy licencji. Zdarzyło się też, że niektóre media jako źródło zdjęcia wskazały podmiot komercyjny oferujący zdjęcia dla mediów.
Można znaleźć więcej przypadków takich naruszeń. W serwisie Flickr, w którym są zdjęcia na licencjach CC, użytkownicy w komentarzach nierzadko wskazują przypadki wykorzystania zdjęć bez podawania autora. Najczęściej kończy się narzekaniach. Niccolò Caranti poszedł o krok dalej i postanowił skorzystać z pomocy prawnika. Takie działanie nie było zdradą ideałów Creative Commons. Pamiętajmy, że licencje otwarte nie są tym samym co domena publiczna. W przypadku licencji CC twórcom najczęściej chodzi o to, aby umożliwić swobodne rozprowadzanie dzieła, ale nie nie zamykać sobie drogi do zarabiania na twórczości wykorzystanej w celach komercyjnych. Inna rzecz, że wskazanie autora i licencji nie jest drogą zapłatą za czyjąś twórczość.
Przy okazji warto przypomnieć, że korzystanie z dzieł na licencji CC wiąże się z pewnym ryzykiem. Po pierwsze naraża to na ryzyko naruszenia praw innych niż autorskie. Pisaliśmy kiedyś o tym, jak sprzedawca nalepek niechcący naruszył prawo do znaku towarowego bo skorzystał z grafiki na wolnej licencji.
Po drugie zdarza się, że twórca nagle "cofnie licencję CC". Sięgamy po czyjeś zdjęcie i utwór muzyczny, a po pewnym czasie autor wymaga usunięcia tej treści bo odechciało mu się otwartości. Pisaliśmy kiedyś o tym problemie w kontekście muzyki na YouTube. Nie słyszeliśmy nigdy o sporze sądowym o "cofniętą licencję", ale byłby on bardzo interesujący. Wystąpienie takiego sporu nie jest wykluczone, bo przecież każdy chce być "właścicielem intelektualnym" i wielu ludzi chce coś z tego mieć.
W ostatnim czasie spotykaliśmy się również z sygnałami, że zdjęcia pewnej znanej fotografki mogły być znalezione w sieci jako zdjęcia na licencji CC. Niestety ta fotografka sama nie udostępniła zdjęć na takiej licencji, a więc mogło dojść do pomyłki lub naruszenia. Co więcej, jest Jest to to fotografka chętnie sądząca się o swoje prawa i zazwyczaj żądająca zawyżonych odszkodowań. Pisaliśmy o jej działaniach kilka razy.
Sami nigdy nie spotkaliśmy się z sytuacją, gdy zdjęcie na licencji otwartej okazało się dziełem chronionym. Takie ryzyko jednak istnieje i niektóre serwisy z darmowymi zdjęciami już przed tym ostrzegają. Prawo autorskie ma to do siebie, że nawet działanie niezawinione czy przypadkowe może być uznane za naruszenie (co jest skrzętnie wykorzystywane do nadużyć). Co więcej, można słono zapłacić nawet za naruszenie przypadkowe, niezawinione i/lub bardzo drobne. Polecamy nasz wywiad z radcą prawnym Bogusławem Wieczorkiem, który mówił o tym problemie i nawet pomagał przy pewnej inicjatywie, która miała temu zaradzić. Szczegóły w tekście pt. Potrzeba dyskusji o karaniu za naruszenia praw autorskich - wywiad z radcą prawnym Bogusławem Wieczorkiem
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Co zrobić, żeby nie płacić za open'erowe opaski? Wyjaśnienia firmy InterCash
|
|
|
|
|
|