Nowe środki walki z piractwem zostaną wprowadzone w USA dzięki porozumieniu zawartemu pomiędzy operatorami telekomunikacyjnymi i posiadaczami praw autorskich. Internauci mają być powiadamiani o tym, że ich łącze zostało użyte do naruszeń. Ponadto może być zastosowany środek w postaci ograniczenia szybkości łącza.
reklama
Ograniczanie działań internautów nie musi się odbywać w ramach stanowienia prawa. W DI wspominaliśmy już, że komunikacje w sieci może ograniczyć tzw. samoregulacja, czyli dobrowolna współpraca różnych podmiotów z operatorami telekomunikacyjnymi. Dowodem na to może być inicjatywa, z jaką wczoraj wystąpili amerykańscy operatorzy i posiadacze praw autorskich.
Organizacja National Cable & Telecommunications Association (NCTA) ogłosiła podpisanie porozumienia dotyczącego piractwa online. Sygnatariuszami są m.in. członkowie MPAA i RIAA, czyli największe wytwórnie filmowe i muzyczne, a także najwięksi dostawcy internetu, jak AT&T, Cablevision Systems, Comcast, Time Warner Cable oraz Verizon.
Porozumienie dotyczy systemu alertów o prawach autorskich (Copyright Alerts), których zadaniem jest powiadamianie internautów o tym, że ich konto zostało użyte do pobierania plików chronionych prawem. Użytkownik może otrzymać do sześciu takich powiadomień w formie elektronicznej. Porozumienie przewiduje też "środki osłabiające" mające zmusić do zaprzestania naruszeń oraz "niezależny przegląd" aktywności internauty, aby ustalić, czy nie został on zidentyfikowany jako pirat w wyniku błędu.
W praktyce proponowane rozwiązanie ma wyglądać tak:
Jak już wspomniano, użytkownik będzie miał prawo do "niezależnego przeglądu" swojej aktywności. Wiąże się to jednak z opłatą w wysokości 35 dolarów (sic!), czyli internauci zapłacą za ewentualne pomyłki posiadaczy praw autorskich lub operatorów.
Szczegółowe informacje na temat systemu można znaleźć na stronie www.copyrightinformation.org. Odpowiedzialne za niego podmioty mówią o "przełomie" i przekonują, że w ten sposób szanowane jest prawo konsumentów, którzy powinni wiedzieć, że ich łącze zostało użyte do naruszeń.
Inicjatywa będzie też promować nowe liczby. Podmioty podpisujące porozumienie przyznały zgodnie, że "kradzież treści" to dla amerykańskiej gospodarki strata 373 tys. miejsc pracy rocznie oraz 3 mld dolarów rocznie utraconych podatków. Jest to oczywiście bardziej propaganda niż wynik jakiejś rzetelnej analizy. Piractwo raczej nie może szkodzić gospodarce, a jeśli nawet ma na nią jakiś wpływ, to jest to zagadnienie bardziej złożone niż liczenie rzekomych strat na podstawie rynkowej wartości pobieranych utworów.
Sygnatariusze porozumienia podkreślają, że nie jest ono podobne do "prawa trzech ostrzeżeń" i nie wprowadza żadnego specjalnego systemu monitorowania aktywności internautów. Mimo to porozumienie może rodzić wątpliwości. Organizacja Center for Democracy & Technology zwróciła już uwagę na to, że jego wpływ na prawa obywateli i prywatność zależy w dużej mierze od sposobu zaimplementowania przewidzianych środków.
Prawdopodobnie posiadacze praw autorskich będą przekazywać dostawcom internetu adresy IP osób pobierających pliki z sieci P2P. To oznacza, że alertów raczej nie zobaczą osoby pobierające pliki z serwisów oferujących hosting plików. Nawet w krajach z drakońskim prawem antypirackim (jak Francja) nie udało się znacząco ograniczyć pobierania plików, zatem inicjatywa amerykańska też może być nieskuteczna.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|