Warto wiedzieć, że open source to nie tylko użytkownik indywidualny. Coraz częściej wolne i otwarte oprogramowanie znajduje swoje miejsce w biznesie. Niewątpliwie najlepszym tego przykładem w Polsce jest system ERP Anakonda wydawany w całości na licencji GPL. O tym, jak open source zmienia biznes, opowiada Jan Raburski - twórca i właściciel firmy Record System tworzącej oraz wdrażającej Anakondę.
Łukasz Jachymczyk: Jak wyglądały początki Anakondy?
Jan Raburski: Od 1992 roku moja firma oferowała rozbudowany wielomodułowy pakiet „Record”. Korzystało z niego ponad 200 firm nie należących do małych. Niestety, napisany głównie w clipperze i pracujący w DOS-ie, mimo dodania kilku modułów w środowisku graficznym pakiet stawał się przestarzały, a technologia nie była rozwojowa. W 2002 roku podjąłem decyzję o stworzeniu nowego systemu w oparciu o najnowsze dostępne wtedy narzędzia. Prawie rok trwała analiza pod względem możliwości i kosztów oprogramowania narzędziowego. Ostatecznie wybór padł na Debiana jako serwer, PostgreSQL jako serwer bazodanowy oraz Python jako główny język programowania. Jak się dziś okazuje, wybór ten był ze wszech miar słuszny – wszystkie narzędzia są nadal dostępne bezpłatnie do użytku komercyjnego i nieustannie rozwijane.
Duży system nie powstaje w kilka miesięcy. Potrzebne było więc finansowanie na okres kilku lat. Zwróciłem się do moich dotychczasowych klientów z propozycją wspólnego stworzenia nowego systemu, który miałby zastąpić stary pakiet. Przekonałem kilka kluczowych firm, pokazując możliwości nowego oprogramowania. Podpisaliśmy umowy, w ramach których Anakonda miała być oddawana etapami, tak aby w końcu zastąpić poprzedni system. Lekko nie było, trzeba było poznać zupełnie nowe narzędzia i technologie, ale jak widać, projekt zakończył się sukcesem. Anakonda nie tylko prezentowała funkcjonalność „Recorda”, ale znacznie przewyższyła go pod każdym względem. Prace zaczęły się w 2004 roku, a już w 2006 roku system wystartował z prowadzeniem magazynów w Spółdzielni Piekarsko-Ciastkarskiej w Warszawie. Potem doszła obsługa sprzedaży, księgowości i wiele innych modułów.
Zaczynaliśmy wspólnie z synem Michałem, wówczas 22-letnim studentem matematyki na UW. Mimo różnicy charakterów do dziś pracujemy wspólnie. W początkowym okresie mieliśmy też spore wsparcie społeczności, głównie w sugerowaniu sposobu projektowania i kodowania systemu. Z osób pracujących do dzisiaj nad projektem jako kolejna dołączyła Magda Kozłowska, na początku grafik i dokumentalista, dziś szef Działu Obsługi Klienta. Przez trzon projektu przewinęło się kilkadziesiąt osób. Dzisiaj podstawową załogę, jak mówimy w firmie, stanowi 8 osób.
Co tak naprawdę dało Wam otwarcie kodu źródłowego i dlaczego zdecydowaliście się na wdrożenie modelu oprogramowania open source?
Otwarcie kodu źródłowego było dla mnie od początku oczywiste. Skoro wszystkie narzędzia, z których korzystamy, mają otwarty kod, to trochę „nieetyczne” byłoby zamykanie naszego systemu. Poza tym umożliwia to dostęp do kodu dla wielu osób niezwiązanych z projektem, które często wnoszą istotne uwagi zarówno co do funkcjonalności, jak i do samego kodowania. Na tle konkurencji jesteśmy małą firmą i udostępnienie kodu, dokumentacji technicznej oraz struktury bazy danych jest znaczącym argumentem dla naszych klientów, którzy nie muszą się obawiać, że firma „zniknie” i zostaną z systemem, który nie będzie w żaden sposób serwisowany.
Rynek oprogramowania ERP jest bardzo różnorodny. Czym wyróżniacie się na tle konkurencji, zarówno jeśli chodzi o otwarte oprogramowanie, jak i rozwiązania zamknięte?
Przede wszystkim mamy jeden system dla wszystkich. Oznacza to, że każdy nasz użytkownik ma dostęp do pełnej funkcjonalności. Tylko od niego zależy, z jakich modułów będzie korzystać. Praktycznie dla każdej firmy jest to system w pewien sposób „nadmiarowy”, to znaczy nikt nie korzysta ze wszystkich jego możliwości. Ale mając Anakondę, można bez dodatkowych kosztów uruchomić na przykład moduł produkcji, będąc do tej pory typową hurtownią. Jeśli producent zaczyna handlować z sieciami, które wymagają przekazywania faktur, korekt itp. elektronicznie, na przykład przez ECOD, to nie ma dodatkowych kosztów. Po prostu system jest na to gotowy.
Jeśli w systemie pojawia się nowa funkcjonalność, to jest z automatu instalowana u wszystkich naszych klientów. Raz na kwartał nowa wersja stabilna pojawia się na FTP i jest dostępna dla użytkowników przez nas nie obsługiwanych.
Anakonda to coś więcej niż standardowy system ERP. Na zamówienie firmy GEPOL, świadczącej usługi magazynowania, wbudowaliśmy w Anakondę WMS obsługujący lokacje magazynowe w magazynach wielopiętrowego składowania. Ostatnio do korzystania z lokacji przymierza się warszawska SPC dla obsługi chłodni z pieczywem mrożonym. Mamy również „prawie” ukończoną funkcjonalność CRM. Ponieważ wszystko powstaje wewnątrz systemu, więc od początku jest w pełni zintegrowane. Nie ma kosztów łączenia danych z oprogramowania różnych producentów.
Jaki jest Wasz model biznesowy? Na czym tak naprawdę zarabiacie?
Z oprogramowaniem jest troszkę inaczej niż na przykład z produkcją samochodów. Producent samochodów ponosi koszty począwszy od projektu, a skończywszy na produkcji konkretnego egzemplarza, mając nadzieję, że ktoś go kupi. Producent oprogramowania z reguły koszty projektu przerzuca na klienta, a na końcu ma gotowy produkt, który może przy minimalnych nakładach sprzedawać kolejnym odbiorcom.
Ponieważ w powstanie i rozwój naszego systemu inwestowały firmy, które chciały z niego korzystać, a teraz, poprzez zamawianie nowych funkcjonalności, inwestują nasi klienci, więc oprogramowanie udostępniamy bezpłatnie. Zarabiamy wyłącznie na naszych usługach: instalacje, analizy, helpdesk, serwis, rozszerzanie oprogramowania. Uważam, że taki model jest naprawdę uczciwy.
Zaczynamy oczywiście od analizy przedwdrożeniowej, w której określamy koszty ewentualnej rozbudowy systemu do potrzeb nowego klienta. Jeśli mamy świadczyć usługi serwisowe, to sami instalujemy serwer. To też jest usługa płatna. Potem wdrożenie systemu. Ponieważ większość oprogramowania jest gotowa, więc wdrożenie trwa naprawdę krótko. Po wdrożeniu podpisujemy umowę konserwacji i jest to miesięczny ryczałt zależny głównie od liczby operatorów korzystających z systemu. W ramach ryczałtu klient ma niemalże wszystko. Wyjątkiem są szkolenia oraz wykonywanie nowych funkcjonalności. W ramach ryczałtu rozwiązujemy problemy użytkowników, dostosowujemy system do wymogów polskiego ustawodawstwa, instalujemy nowe wersje z nowymi funkcjami. Dla klientów korzystających z naszych serwerów zapewniamy również kopie bazy.
Ponieważ bieżąca obsługa jest głównym źródłem naszych dochodów, więc musimy być w tym naprawdę dobrzy.
Rzeczywistość pokazuje, że nawet „starzy” klienci mają nowe potrzeby, więc rozszerzanie systemu w odpowiedzi na ich potrzeby też jest źródłem dochodów. Jeśli jest to większa praca, to staramy się nią zainteresować klientów o podobnym profilu w celu zbudowania od razu docelowego modułu i podzieleniu kosztów na kilka firm.
Czy nie obawiacie się, że ktoś „ukradnie” Wasz kod i będzie na nim opierał swój własny biznes?
No cóż, właśnie dlatego wybraliśmy licencję GNU GPL. Dowolna firma, która będzie pracować na naszym kodzie, musi udostępnić całość kodu bezpłatnie. Może i my na tym skorzystamy? Poza tym Anakonda to teraz naprawdę „dużo” kodu. Więc nie wiem, czy konkurencji opłaca się rozszerzać oprogramowanie, które i tak musi udostępniać bezpłatnie. Biorąc pod uwagę średni koszt licencji zamkniętych systemów ERP, byłoby to chyba działanie samobójcze. Więc nie obawiamy się. Zachęcamy natomiast wszystkie firmy informatyczne do współpracy przy rozwoju Anakondy, a jak to w informatyce, jeszcze przez wiele lat będzie co robić.
A co z opinią, że otwarte oprogramowanie nie nadaje się do zastosowań biznesowych?
Wiemy dobrze, kto takie opinie kreuje. Rozmawiałem kiedyś z grafikiem, który twierdził, że GIMP (program graficzny) niestety nie nadaje się do jego pracy, bo umożliwia nałożenie tylko 16 warstw (było to dawno) na grafikę. Na moje pytanie, z ilu warstw korzysta na co dzień, odpowiedział, że maksimum z 10. Ale za to z pewnością w dłuższym czasie, ponieważ GIMP jest naprawdę piekielnie szybki. W mojej firmie korzystamy wyłącznie z otwartego oprogramowania. LibreOffice otwiera pliki .doc, a w drugą stronę niekoniecznie. Nie wszystkie programy o zamkniętym kodzie otworzą pliki .odt. Do pracy z plikami .pdf wykorzystujemy Foxit Readera – i znowu szybkość po prostu zapierająca dech w piersiach. Do obsługi zagadnień używamy Mantisa, do dokumentacji XmlMind, do diagramów i modelowania procesów BizAgi Process Modeler, do obsługi wersji SVN, na serwerach Debian. To wszystko otwarte oprogramowanie lub oprogramowanie dostępne bezpłatnie do użytku komercyjnego.
Nie jestem oczywiście „super” analitykiem, ale nigdy nie zdarzyło mi się, aby otwarty LibreOffice nie zaspokoił moich potrzeb. I tak z 80% jego możliwości nie korzystam.
W naszych umowach serwisowych gwarantuję, że krytyczny błąd oprogramowania zostanie usunięty w 7 godzin. Ile firm oferujących oprogramowanie o zamkniętym kodzie może to zapewnić ?
Czy istnieją firmy zewnętrzne zajmujące się wdrażaniem Anakondy? Jak się na to zapatrujecie?
Z pewnością istnieją, o kilku nawet wiemy, bo mamy podpisane umowy o współpracy. My korzystamy z Debiana, PostgreSQL, Pythona, Agaty, PHP, wxPython, niech i inni korzystają z naszej pracy. Pracy, jak już wcześniej zaznaczyłem, finansowanej przecież przez naszych klientów. Oprócz firm wdrażających zdarzają się i pojedynczy informatycy instalujący nasze oprogramowanie w obsługiwanej przez nich firmie. Od czasu do czasu otrzymujemy pytanie, na przykład z Biblioteki Publicznej w Wielkopolsce, o sposób działania modułu „Środki trwałe”. Dla mnie osobiście jest to wielka satysfakcja, że stworzyliśmy system, który jest godny uwagi i zastosowania. Zresztą, jako człowieka niezwykle skromnego, przynajmniej raz w miesiącu ogarnia mnie zdumienie, w jaki sposób przy tak skromnych środkach powstał taki piękny system.
Z firmami, które chcą od nas wsparcia albo technicznego, albo merytorycznego przy wdrożeniu, podpisujemy umowy o współpracy. Po przejściu u nas płatnego szkolenia i zdaniu „egzaminu” otrzymują certyfikat poświadczający nabyte umiejętności. Podczas wdrożeń mają u nas zapewnione pełne wsparcie. W sytuacjach krytycznych możemy przejąć końcówkę wdrożenia, zostawiając im serwis i konserwację.
Jak wygląda architektura Waszego rozwiązania i jak dystrybuujecie oprogramowanie?
Licencja jest całkowicie otwarta. Każdy może używać naszego oprogramowania do dowolnego celu bez jakiejkolwiek gwarancji. Może je zmieniać, nawet sprzedawać. Chociaż z tym może być mały kłopot, skoro u nas jest bezpłatne.
Staramy się, aby nasze rozwiązanie było bezpieczne. Stąd architektura trójwarstwowa z odseparowanym dostępem do bazy. Stąd szyfrowanie SSL dla połączeń z serwerem Anakondy. Staramy się, aby nasze oprogramowanie pracowało szybko. Stąd „gruby” klient i bardzo mało danych przesyłanych przez sieć. W domu korzystam z internetu dostarczanego przez jedną z sieci komórkowych i spokojnie mogę pracować w Anakondzie, mimo że serwer jest kilkadziesiąt kilometrów dalej. Nawet jeśli zerwie się łącze, to dane są bezpieczne. Wszystkie istotne operacje wykonywane są lokalnie na serwerze.
Dla klientów mamy dwa rozwiązania. Pierwsze, dla większych firm, to własny serwer. W centrali działa po prostu bardzo szybko, dla oddziałów pozamiejscowych w zależności od szybkości łącz. Drugie rozwiązanie, dla mniejszych firm, to SaaS. Dostarczamy miejsce na naszym serwerze, a firma łączy się z nim z dowolnego miejsca przez internet. Zalety są oczywiste. Jeśli ktoś ma 3 małe firmy w różnych miejscach, to nie ruszając się z domu, może zobaczyć, co gdzie się dzieje. W ten sam sposób może łączyć się z systemem biuro rachunkowe obsługujące firmę. I po raz kolejny podkreślam, to jest cały czas ten sam system, czyli małe firmy mają dostęp do pełnej funkcjonalności. Oczywiście nie ma żadnych problemów, gdy firma „urośnie”. Instalujemy serwer u klienta, wczytujemy bazę i już można pracować.
Jakie rozwiązania techniczne preferują Wasi klienci, jeśli chodzi o wykorzystanie Anakondy?
Jako serwer musi być Linux. Więc nie bardzo jest wybór. Anakonda pisana jest natywnie w Linuksie. Dla Windowsów przygotowujemy jedynie klienta binarnego, który umożliwia połączenie się z serwerem i pracę. Ponieważ do testów podchodzimy poważnie, więc i w mojej firmie jest kilka komputerów z zainstalowanymi Windowsami.
Większość naszych klientów na końcówkach używa Windowsa. Wynika to głównie z przyzwyczajeń. Na pewno Piaskarz S.A. korzysta ze stacji na Ubuntu, ponieważ w tej firmie wdrożyliśmy unikalny system synchronizacji danych. Z powodu braku możliwości stabilnego połączenia do serwera głównego w piaskarniach zainstalowane są serwery Anakondy pełniące jednocześnie rolę końcówek. Jeśli jest połączenie do centrali, to dane o transakcjach są przesyłane. Jeśli nie ma połączenia, to oczekują na kolejkę, ale operator może wystawiać paragony fiskalne, faktury itd.
Jakie wsparcie oferujecie dla Waszych klientów?
Nasi klienci otrzymują pełne wsparcie z naszej strony. Dział Obsługi Klienta, znając doskonale i system, i specyfikę działania poszczególnych firm, potrafi 99% zapytań obsłużyć natychmiast przy zgłoszeniu telefonicznym. Ponieważ w każdym wypadku mamy dostęp do systemu klienta, więc odpowiedzi na pytania typu: dlaczego nie chce mi się zamknąć dowód księgowy, są naprawdę natychmiastowe. W trudniejszych sprawach zagadnienie trafia na Mantisa, gdzie jest obsługiwane przez programistów
Z jakich narzędzi korzystacie w Waszej pracy?
Wszystkie narzędzia są oczywiście „otwarte” lub bezpłatne do użytku komercyjnego. Jak już mówiłem wcześniej, podstawa to Debian, potem PostgreSQL, Python, wxPython. Większość kodu tworzona jest w IDE o nazwie BOA. I może teraz jasna stanie się nazwa naszego systemu: Pyton, Boa, a więc Anakonda.
Do pozostałych prac wykorzystujemy wyłącznie otwarte oprogramowanie.
Wiadomo, że wolne i otwarte oprogramowanie nie może istnieć bez tworzącej je społeczności. Jak wygląda Wasza współpraca z zewnętrznymi programistami?
Współpraca z zewnętrznymi programistami, przyznaję to ze smutkiem, jest tym słabsza, im więcej wierszy kodu zawiera Anakonda. Niestety nie jest to przeglądarka, do której można napisać wtyczkę. Anakonda musi być przede wszystkim systemem bezpiecznym i stabilnym dla użytkowników, więc nowy lub zmieniony kod musi przejść przez szereg testów, aby mógł wejść do wersji stabilnej. Myślę, że jest to cecha wszystkich otwartych systemów ERP. Na początku, przy małym skomplikowaniu odzew jest większy, później maleje. Nie znaczy to, że nie mamy propozycji zmiany kodu lub współpracy. Jest to jednak znacząco mniejsza liczba niż na starcie naszego projektu.
Do obsługi błędów / zgłoszeń spoza grona naszych klientów mamy osobny publiczny projekt na Mantisie, który traktujemy z dokładnie tą samą powagą, co zgłoszenia pozostałe.
Co oddajecie do społeczności?
No cóż, Piotr Szydełko, który od lat z nami współpracuje, poprawił błąd, na który trafiliśmy w PostgreSQL. Poprawka została zaakceptowana i jest w odpowiednich repozytoriach. Teraz Janusz Jaworski, student, który przyszedł do nas na praktyki, ale zadomowił się na dłużej, pracuje nad edytowalnym gridem (jakkolwiek to brzmi) i po zakończeniu mamy zamiar przekazać go jako rozszerzenie standardowego grida z wxPython.
No, a poza tym oddajemy społeczności Anakondę.
Rynek oprogramowania bardzo szybko się zmienia, wciąż pojawiają się nowe trendy. Jakie są Wasze plany na przyszłość?
Anakonda jest jak olbrzymie puzzle. W miarę sił i możliwości zapełniamy je, tworząc kompletny system ERP. W najbliższej przyszłości mamy zamiar skończyć CRM, skończyć POS (a niewiele brakuje), rozszerzyć o możliwość współpracy ze sklepami internetowymi poprzez WebServices, stworzyć mobilną aplikację dla handlowców. Myślimy o integracji z BI Pentaho. Pracę na kilka lat mamy zapewnioną.
Wywiad przeprowadził:
Łukasz Jachymczyk z serwisu Flossmarket
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*