Prowadzenie strony na Facebooku wymaga czasu, ale coraz trudniej w ten sposób dotrzeć do ludzi. Co gorsza, Facebook ma powody, by utrudniać bezpłatną promocję. Gigant chce pieniędzy.
reklama
Piękny romans Facebooka i biznesu zaczyna przeżywać kryzys. Mocniejszą stroną związku jest Facebook, który ma wpływ na algorytmy decydujące o tym, czy wpisy firm są widoczne dla użytkowników. W ostatnim czasie wielu twórców stron na Facebooku mogło dostrzec, że wpisy nieopłacone docierają do coraz mniejszej liczby osób.
Oczywiście możesz Facebookowi płacić za to, aby Twoje posty były widoczne. Facebook ma powody, aby wymuszać konieczność płacenia. Trudno jednak płacić za każdego posta. Poza tym samo prowadzenie strony na Facebooku wymaga pewnego zachodu i wiąże się z dostarczaniem Facebookowi treści. Dlatego firmy oczekują, że posty nieopłacone też będą miały jakiś przyzwoity zasięg. Mówiąc najkrócej, firmy chciałyby widzieć korzyści z inwestowania w Facebooka. Obecnie te korzyści maleją.
Problem jest poruszany coraz częściej i na różne sposoby. Przykładowo startup Eat24 opublikował na swoim blogu wpis o tym, że zrywa z Facebookiem. Wpis jest pełen emocji i porusza dość istotny problem. Facebook urósł także dzięki firmom, które zaczęły wykorzystywać serwis społecznościowy jako narzędzie promocji. Teraz ten "wyrośnięty Facebook" traktuje firmy z góry.
Co na to Facebook? Jego odpowiedź opublikował GigaOM. Przedstawiciel społecznościowego giganta powiedział w dość arogancki sposób, że na świecie dzieje się wiele różnych rzeczy. Jeden znajomy ma dziecko, a inny zrobił świetne zdjęcie upieczonych babeczek... to jest według Facebooka ważniejsze!
Rzecz w tym, że nie tylko Eat24 narzeka na malejące korzyści z Facebooka. Na mały zasięg postów skarżył się m.in. aktor i komik Rainn Wilson, o czym także wspomina GigaOM.
Ciekawie dane publikował niedawno Nate Elliott, analityk Forrestera. Jego zdaniem marketerzy są w stanie dotrzeć organicznie do 6% fanów, a w przypadku stron mających ponad 500 tys. fanów zasięg dochodzi do 2%.
Co więcej, marketerzy martwią się, że niektórzy fani mogą być "fałszywi". Mogą to być np. osoby z krajów rozwijających się, które nie wyglądają na typowych fanów danej marki, a ich interakcja z promowaną treścią ogranicza się do kliknięcia "Lubię to". Te obawy pokrywają się z wcześniejszymi doniesieniami na temat niewyjaśnionych polubień na Facebooku.
Również Nate Elliott podkreśla, że firmy coraz częściej i otwarcie mówią o odcięciu się od Facebooka. Po prostu czar Facebooka pryska.
Społecznościowy gigant w ostatnim czasie obiecywał promowanie treści wysokiej jakości, ale w rzeczywistości firma może robić coś innego. Będzie ona stosować "kija i marchewkę", aby zachęcać firmy do płacenia za reklamy. Można odnieść wrażenie, że Facebook będzie dość ryzykownie używał kija. Zamiast pokazywać, że warto być na Facebooku, będzie pokazywał wady niepłacenia.
Jeśli Facebook przesadzi z kijem, ryzykuje utratę klientów zamiast ich pozyskania. Firmy mogą położyć nacisk na inne platformy społecznościowe, np. Twittera. Oczywiście Facebook może być uroczy bez tych wszystkich treści od firm. Bez nich serwis wróci do swoich społecznościowych korzeni. To piękne, ale skądś trzeba będzie wziąć pieniądze na utrzymanie infrastruktury.
Nie chcę w tym miejscu wróżyć Facebookowi problemów. Po prostu nie wiem, do czego to wszystko doprowadzi. Trzeba jednak odnotować zmianę nastrojów firm wobec Facebooka.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|